niedziela, 30 listopada 2014

Zakazany Owoc cz. 12

W milczeniu słuchałam opowieści Liam'a o tym jak uciekał przed psem gdy był mniejszy, jak wspinał się na najwyższe drzewa aby zdobyć gruszki dla młodszych przyjaciół, jak często siedział na dachu i wpatrywał się w gwiazdy..
Według mnie jego dzieciństwo było ciekawe w porównaniu z moim. Ten chłopak był wychowany w innych warunkach, często jego życie nie było tak kolorowe jak opowiadał, było przepełnione smutkiem, bólem i nienawiścią. Prawdopodobnie te emocje są gdzieś w nim zakorzenione i czekają aby tylko wydostać się na zewnątrz.
Podkuliłam kolana i umieściłam na nich niewielką poduszkę, oparłam na niej brodę i z wielkimi oczami przysłuchiwałam się opowieścią chłopaka. Mówił o swoich uczuciach, emocjach, strasznej przeszłości z niewiarygodną swobodą. Moja buzia coraz szerzej się otwierała kształtując w literkę "O". Jego oczy często błyszczały, a czasami zachodziły mgłą i ciemniały.
- Może teraz ty coś powiesz?
Wpatrywał się we mnie oczyma o kolorze płynnej czekolady, a pióropusz rzęs idealnie z nimi kontrastował. Na moment zastygłam, musiałam przetworzyć słowa które przed chwilą wychwyciłam.
- Chyba nie umiałabym mówić z taką łatwością jak ty.
- Nic nie szkodzi. - Uśmiechnął się - poczekam aż będziesz gotowa. Nie mam zamiaru cię teraz płoszyć.
Na moje poliki wtargnął delikatny rumieniec, Liam był taki miły, przyjacielski i sympatyczny. A jego urok osobisty wykraczał poza skalę. Polubiłam go. Czułam, że mogę mu powierzyć każdy, nawet błahy sekret. Sprawiał, że uśmiechałam się mimowolnie.
- Będę się zbierał. Pora na mnie.
Zerknęłam na zegarek w kuchni. Godzina nie była taka późna, więc nie rozumiałam czemu już uciekał. Na mojej twarzy zawitał grymas, który znikną tak szybko jak się pojawił gdy Liam przybliżył się do mnie. Czułam ciepło bijące od jego ciała i perfumy które wypełniały niewielką przestrzeń między nami.
- Praca czeka. Kelner to nie wszystko. - Puścił mi oczko i wstał z kanapy.
Ukuł mnie brak jego obecności tak blisko. Wstałam i wolnymi krokami kierowałam się w stronę wyjścia.
- Dlaczego musisz już iść? - zaskomlałam - Możesz jeszcze zostać. - nalegałam
- Bardzo bym chciał, Nancy. Ale dzisiaj mam dużo pracy, a czynsz za dom sam się nie spłaci.
Brązowooki zaczął się już wycofywać. Zdesperowana złapałam go delikatnie za ramię, na prawdę nie chciałam żeby zniknął. Czułam się sama, podczas nieobecności innych. Mimo że mało dzisiaj mówiłam, byłam wdzięczna za jego towarzystwo. Chłopak posłał mi ciepły uśmiech, otoczył ramieniem i złożył lekko wyczuwalny pocałunek na moim czole.
Policzki piekły niemiłosiernie a serce biło sto razy szybciej. Ten miły gest wprawił mnie w osłupienie jak i przepełnił szczęściem od stóp do głów.
- Do zobaczenia.
Nie odpowiedziałam, nie wiedziałam co powiedzieć. Oparłam się o futrynę drzwi i przyglądałam jak Payne wsiada do furgonetki. Żwir zazgrzytał pod oponami a samochód opuścił podjazd.
Zamknęłam drzwi na patent. Opadłam bezsilnie w fotelu. W takich chwilach żałuję, że nie mam przyjaciółki do której mogłabym od razu zadzwonić i powiadomić ją o wszystkim. Za to wpatrywałam się w tarczę zegara i przyglądałam jak wskazówka ciągle kręci się w kółko. Monotonia w jaką wpadłam szybko mnie znudziła, nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

***
Obudziłam się w swoim łóżku, zastanawiając się czy spotkanie z Liam'em przypadkiem mi się nie przyśniło. Chwyciłam mojego iphon'a, który wyświetlał kwadrans po dziewiętnastej. Usiadłam na łóżku i przypominałam sobie wszystko od początku. Uznałam, że tata po powrocie do domu zastał mnie śpiącą na fotelu i przyniósł do pokoju. Mimo swoich lat ciągle był w niezłej formię a moja waga nie utrudniała mu zadania. Nie ważę zbyt wiele jak na swój wiek, to ciągle pamiątka po moich problemach zdrowotnych gdy byłam młodsza. Postawiłam stopy na panelach i chwiejnym krokiem udałam się do gabinety taty.
- Dzień dobry, Księżniczko.
Tata zerknął na mnie znad dokumentów, które akurat wypełniał. Podeszłam do niego, przytuliłam i oparłam głowę o jego przyglądając się papierom. Drobny druczek jeszcze mi się rozmazywał, więc zrezygnowałam z jakiegokolwiek rozszyfrowania zdań.
- Wyspałaś się?
- Można tak powiedzieć. 
- W lodówce masz kolację. Jak chcesz to sobie odgrzej, nie chciałem cię budzić.
- Dziękuję.
Usiadłam w skórzanym krześle naprzeciwko biurka. Zwinęłam się w koślawy kłębek i dalej przyglądałam się tacie. Miał na sobie luźny podkoszulek i ulubione dżinsy. Okulary na nosie lekko postarzały, ale były mu potrzebne jedynie do czytania. Uśmiechnął się pod nosem, co ukazało niewielki zmarszczki wokół oczu.
- Ciągle się na mnie patrzysz. Nie mogę się skupić wiesz o tym. - zaśmiał się.
- Przepraszam. Ja tylko... Zjesz ze mną kolację?
- Czekałem na taką propozycję.
Wstałam energicznie z fotela, które okręciło się wokół własnej osi. Szłam do kuchni a tata dosłownie deptał mi po piętach. Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam naczynie żaroodporne z lasagną. Włączyłam piekarnik i włożyłam do niego naszą kolację.
- Herbaty? 
Tata kiwnął głową. Wstawiłam wodę do gotowania. Z wiszącej szafki wyciągnęłam dwa kubki, do każdego wrzuciłam owocową herbatę w torebkach i wsypałam po trzy łyżeczki cukru.
- Po co miałam ćwiczyć skoki z Marry?
- Niedługo są zawody. Chciałem cię zapisać w kategorii LL-N*. Masz jeszcze miesiąc na zastanowienie się i ewentualny trening. Mógłbym cię sam trenować jakbyś chciała.
- Oczywiście. Ale czy 120cm to nie za dużo jak na Marry? Nie zapominaj, że jest mała jak na swoją rasę.
- Wierzę w Marry, tak samo jak w ciebie.
Woda w czajniku się zagotowała, zalałam oba kubki. Wyciągnęłam łyżeczki. Podałam tacie jego kubek. Nasza kolacja już była gotowa. Ostrożnie wyciągnęłam naczynie i wydzieliłam każdemu porcję. Zanim kolacja minęła, tata wytłumaczył mi wszystkie zasady zawodów, oraz gdzie i kiedy dokładnie one się odbędą. Słuchałam go uważnie, ponieważ były by to pierwsze takie zawody na jakie zabiorę mojego konia. To będą też moje pierwsze w życiu zawody, jeśli nie liczyć tych wszystkich wyścigów organizowanych w naszym mieście podczas ferii letnich.
Gdy zmęczenie znowu brało nade mną górę, uściskałam tatę i poszłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i przykryłam się kołdrą. Sięgnęłam po telefon, który leżał na szafce nocnej. Dostałam dwie wiadomości, jedną od Liam'a a drugą od Zayn'a. Szybko im odpisałam. Odłożyłam telefon na miejsce po czym ulotniłam się do krainy Morfeusza.
***
Słońce oświetlało moją twarz, obłoki leniwie wędrowały po niebie. Tafla jeziora odbijała wszystko jak lustro. Mogłam umierać. Wstałam z pomostu i udałam się do drewnianego domku. W salonie połączonym z kuchnią panował przyjemny chłód. Z blatu zabrałam kolorowy koktajl z małą parasolką. Ciągle się uśmiechałam. 
- Tu jesteś. Szukałem cię. 
Chłopak złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie. Czułam jak napinają się jego mięśnie. Składał delikatne pocałunki na mojej szyi, odchylałam głowę aby miał większy dostęp. Czułam jego ciepłe wargi na swojej skórze. Wyciągnął mi z dłoni napój i odstawił z powrotem na blat. Zahaczył palcem o ramiączko mojej koszulki obnażając moje ramię. Zaczął je całować. Powoli wsuwał dłonie pod materiał mojej bluzki. Zamknęłam oczy i pozwoliłam mu działać. Odwrócił mnie gwałtownie do siebie. Oparłam dłonie na jego klatce piersiowej. Zjechałam w dół jego podbrzusza, mięśnie mu się napięły gdy chwyciłam oblamówkę bokserek wystających spod krótkich spodni. Zaczęłam składać pocałunki na jego rozgrzanym torsie. Odsunęłam się na moment aby przyjrzeć mu się w całej okazałości. Wyglądał jak grecki Bóg, uwieczniony w marmurze. 
Ponownie przycisnął mnie do siebie i złożył długi, ale jakże namiętny pocałunek na moich ustach. 

* LL-N - klasy konkursów określone maksymalną wysokością przeszkód

~*~

Rozdział nie jest długi, ale jak na razie to chyba może być ;)
Cieszę się że było 25 komentarzy, ale wolałabym żebyście podpisywali się gdy piszecie je z anomina. Nie żeby mi to nie odpowiadało, ale jak napiszecie : Zuzia, Kasia czy nawet nazwę z TT to już to coś dla mnie znaczy :)


Nie wiem czy to odpowiada, ale nie obraziłabym się gdybyście polecali mojego bloga znajomym, innym Directionerką, bądź fankom naszych chłopców. No bo kurczę mam bloga ponad rok a czasami trudno jest uzbierać chociaż 10 komentarzy. Nie oczekuję od razu 200 czy 300 ale tak z 30 też zrobi wielką różnicę :) Czytam dużo innych genialnych fanficów i ciągle się zastanawiam jak te dziewczyny się wybijają i biorą pomysły an to wszystko :C *.*


Do następnego xx

niedziela, 9 listopada 2014

Zakazany Owoc cz. 11

Słońce niezdarnie przedzierało się przez firanę. Ciągle byłam zaspana, a cały obraz zamazany. Zerknęłam na zegarek, tarcza pokazywała jedynie dwie czerwone niewyraźne plamy. Nikt nie wołał mnie na śniadanie, więc pomyślałam, że jest jeszcze wcześnie. W wakacjach najlepsze jest chyba to, że nie muszę wcześnie wstawać i nie przejmować się zbytnio jaki jest dzisiaj dzień. Jako że w tym roku zakończyłam już naukę a moje wakacje zaczęły się wcześniej, miałam dużo czasu na podjęcie decyzji na temat studiów.
Przekręciłam się na drugi bok, w swojej pierzynie czułam się bezpiecznie. Przez najbliższe piętnaście minut po prostu leżałam. Myślałam o najbliższych miesiącach. O przyjeździe Zayn'a i Kate, o ślubie, o kolejnej rocznicy śmierci mojej mamy. A na koniec wyjazd nad jezioro. Tylko ja i Zayn. W środku lasu, w małym dwupiętrowym drewnianym domku. Sami.
Poczułam rumieńce na policzkach, więc wstałam z łóżka i udałam się w stronę prysznica. Chłodna woda przywracała mi świadomość i od razu postawiła na równe nogi. W miarę szybko uwinęłam się w łazience. Dzisiaj nie miałam niczego w planach, nie musiałam się specjalnie stroić, nie musiałam się malować a moje włosy mogły żyć własnym życiem.
Ubrałam dresową pidżamę z miękkiego turkusowego materiału, która wyglądała jak kombinezon. Najlepszy jest w niej kaptur, który wygląda zupełnie jak jednorożec. Moja pidżama wygląda tak, jakby ktoś obdarł jednorożca ze skóry i podarował mi w prezencie. Ja cenię jednak jej wygodę... no i ten przeuroczo słodki wygląd.Włożyłam kapcie i zeszłam do kuchni. Kilka razy wołałam tatę. Nie odpowiadał. Podeszłam do lodówki a jaskrawa karteczka od razu przykuła moją uwagę.

" Nancy. Pojechałam załatwiać  sprawy związane ze ślubem. Wrócę wieczorem. Gosposia pojechała na zakupy, pewnie wróci późno. Chcę żebyś poćwiczyła dzisiaj z Marry skoki. Wyjaśnię Ci jak wrócę. 
Kocham, tata x "

Zegarek pokazywał równo dwunastą po południu. Mam co najmniej godzinę, na zjedzenie porządnego śniadania, przebrania się i przygotowanie Marry. Mój maleńki konik, zapomniałam o nim całkowicie. Gdy sypałam płatki owsiane do miski, myślałam tylko o skokach. Dawno nie skakałam z Marry. Zaniedbałam ją. Do płatków dodałam jogurt naturalny, wkroiłam banana i brzoskwinię, na koniec wszystko razem wymieszałam. Jedzenie szło mi dzisiaj wyjątkowo powoli. Włączyłam telewizor i jak zwykle przełączyłam na program muzyczny. Muzyka, tego potrzebowałam. Po trzech piosenkach i jednym wywiadzie, mojego śniadania już nie było. Choć ciężko było mi się pożegnać dzisiaj z moją pidżamą, z miłą chęcią ubrałam strój do jazdy konnej. Włosy związałam w zwykłego warkocza i opuściłam go na plecy. Nałożyłam toczek na głowę i ruszyłam do stajni.
***
Zapachy wydostające się ze stajni. Innych obrzydzają, innych mogą zachwycać. Ja zdecydowanie zaliczam się do tych drugich. Mimo, że mamy dwóch stajennych i tak żaden nie ma prawa zajmować się Marry. Taki warunek ustalił mi tata, gdy ją kupowaliśmy. To jest mój koń i ja muszę o nią dbać. Kocham ją. Dzisiaj wszystkie konie są na pastwisku. Szybko jednak dostrzegam jasną plamkę wśród zieleni. Gwiżdżę palcami i stado koni biegnie do furtki. Kasztanowe, kare i siwe konie biegną w równym tempie. Marry wręcz unosi się w powietrzu i jako pierwsza dobiega do bramy. Poklepałam ją po szyi, ona jednak czekała na przysmak znajdujący się w kieszeni moich dżinsów. Wyciągnęłam woreczek pełny kostek cukru a gdy wszystkie konie znalazły się przy bramie, każdy dostał po jednym przysmaku. Zabrałam Marry ze sobą. Wyczyściłam ją i osiodłałam. Udałyśmy się do prowizorycznej hali gdzie tata osobiście trenuje każdego konia osobno. Krótka rozgrzewka i razem z Marry jesteśmy gotowe na skoki. Na początku nam nie idzie, koń waha się przy skokach, lub strąca większość przeszkód. W siodle spędziłam bite dwie godziny. Nie czuję już mięśni w dolnej partii ciała. Siedzę w siodle, bo siedzę. Robimy ostanie skoki. Jestem przygotowana na to, że Marry coś nie wyjdzie. Gdy znajdujemy się nad ziemią, zaciskam oczy. Otwieram je dopiero gdy koń zwalnia do stępa. Odwracam się by zobaczyć przeszkodę, która... jest nietknięta. Marry zrobiła skok idealny. Taki skok powtórzyłyśmy jeszcze ze dwadzieścia razy. Rozpierała mnie duma i radość. Marry została solidnie wynagrodzona za każdy skok.

***
Dom nadal był wielki i pusty. Każdy dzień robił się coraz cieplejszy a co za tym szło? Było bardzo duszno. Otworzyłam szeroko prawie wszystkie okna w domu. W międzyczasie zdążyłam wypić trzy pełne szklanki wody. W swoim pokoju szukałam telefonu, który jak zwykle zagubił się w odmętach mojej pościeli. Dostałam sms'a, jakiś numer, pewnie Liam. Pomyślałam.

"Hej, tu Liam. Chciałabyś się może dzisiaj spotkać? Chyba, że wolałabyś żebym do Ciebie przyszedł. Ostatnio tak słodko mnie namawiałaś ;) xx "

Kolejny rumieniec zawitał dzisiaj na mojej twarzy. Uśmiechnęłam się i jak najszybciej odpisałam chłopakowi. Odczekałam tylko chwilę na jego odpowiedź i już po chwili szczęśliwa zaczęłam piszczeć. Szybko przebrałam się w zwykłą koszulkę na ramiączkach i przetarte dżinsy.  Rozczesałam włosy i spięłam je klamrą do włosów aby nie zakrywały mi twarzy. Pościeliłam łóżko i posprzątałam niepotrzebne ubrania z podłogi. Zbiegłam po schodach o mało co się nie łamiąc. Moja koordynacja już jest bardzo słaba, a biegnąc po schodach potrafię się potknąć o własne nogi i zlecieć z samej góry. Właśnie tak połamałam sobie rękę w wieku dziesięciu lat.. Schowałam wszystkie naczynia do zmywarki i gdy wszystko było przygotowane na przybycie gościa, coś sobie uświadomiłam.
Liam jest pierwszym chłopakiem, którego zaprosiłam do domu. Liam jest PIERWSZĄ osobą, którą kiedykolwiek zaprosiłam do domu.
Wiadomo miałam przyjaciółki, lub może dobre koleżanki, ale nigdy nie zaprosiłam ich do własnego domu. Chłopca z tatuażami znałam zaledwie kilka dni a postanowiłam pokazać mu jak mieszkam. Zobaczy jak zachowuję się we własnym domu. Ta myśl była z jednej strony przerażająca a z drugiej cieszyłam się, że jest ktoś kto dowie się takich rzeczy.
Siedziałam skulona w rogu kanapy i myślałam o wszystkich głupotach jakie mogę zrobić niechcący przy Liam'ie, gdy usłyszałam jak ktoś podjechał pod dom. Wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi żeby je otworzyć.
- Cześć, Nancy.
Uśmiechnęłam się do gościa. Gestem dłoni zachęciłam go żeby wszedł do środka. Zostawiał za sobą intensywny zapach perfum, jednak ten zapach był bardzo przyjemny. Proponowałam coś do picia lub jedzenia, za każdym razem jednak odpowiedź była negatywna. Zrezygnowana usiadłam w przeciwnym końcu kanapy. Przez chwilę była niezręczna cisza. Nawet zbyt niezręczna.
- Więęęc...
- Więc?
- Chciałeś się spotkać. Co teraz?
- Nie wiem. Nigdy jeszcze nie zaszedłem tak daleko, to dla mnie coś nowego.
Liam puścił mi oczko i lekko się zaśmiał. Ja jednak nadal nie wiedziałam o co mu chodziło i gdy tylko zobaczył moją zdezorientowaną minę zaśmiał się dwa razy głośniej. Rzuciłam w niego niewielką poduszką i uśmiechnęłam się lekko.
- Oj. Nie złość się. Po prostu to jest twój dom i nie wiem za bardzo co mogę a czego nie mogę.
- Najpierw chyba  powinnam ci pokazać cały dom.

***
- Cóż zobaczyłeś już wszystko oprócz mojego pokoju.
Otworzyłam drzwi i naszym oczom ukazało się wnętrze sypialni. Liam rozglądam się i wszystkiemu przyglądał się dokładniej. Chociaż robił to dla żartu, ciągle powtarzałam mu że wygląda jak turysta. Usiadłam na łóżku i przyglądałam się jak, Payne przygląda się każdej rzeczy.
- Jesteś podobna do mamy..
Spojrzałam na ramkę którą trzymał w rękach, z bladym uśmiechem podeszłam i przyjrzałam się fotografii.
- To było tak dawno temu.. Sporo się wydarzyło od tamtego czasu. Wiele bym dała żeby była teraz ze mną.
Pojedyncza łza spłynęła bezwiednie po moim policzku. Liam był zmieszany, na jego miejscu też bym taka była. To że mocno mnie przytulił to chyba naturalny odruch.

~*~
Wróciłam!! I tak oto powstał 11 rozdział, wiem że musieliście długo na niego czekać, ale gdybym wiedziała jak potoczą się sprawy związane ze szkołą to bym chyba nigdy nie zakładała bloga :/
Rozdział krótki, ale przynajmniej jest, nie powiem że był on dla mnie wyzwaniem, bo pisałam go tak o. Bez żadnej weny, bez niczego. Pisałam go żeby był skończony :/


25 komentarzy = następny rozdział


Szablon by S1K