poniedziałek, 11 listopada 2013

Imagin z Harrym.

Może to i lepiej że nie mam tego numeru. Nie muszę tak cierpieć, ani on. To po prostu jest niewytłumaczalne. Kocham w nim wszystko, oczy, uśmiech, loki, głos, charakter oraz to że potrafi być opanowany i wie kiedy jest czas na wygłupy. Za każdym razem gdy kładę się spać wspominam to jak spędzaliśmy czas, każdą chwilę razem, każdy jego dotyk i to jak nasze wargi stykały się przy pocałunkach.
Nie, nie można tak, to nie powinno do mnie wracać, a jednak. Harry jest sławny, musieliśmy zerwać, tego w sumie wymagano.

- Będziemy już razem na zawsze. To że będę sławny nie znaczy że o Tobie zapomnę T.I. Kocham Cię i to się nigdy nie zmieni.Tak tragiczne a równocześnie słodkie wspomnienie które dręczyło mnie gdy tylko pomyślałam o tych szmaragdowych oczach. Zachciało mi się płakać, a że powinnam iść do pracy niechętnie wyjrzałam przez okno. Słońce świeciło, niebo bezchmurne i błękitne jak nigdy, drzewa kołyszące się delikatnie od wiatru i ptaki które ścigają się jak zawsze. Zabrałam torebkę i zamknęłam drzwi. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę kawiarni Starbucks w której dane mi jest pracować. Niby dzień jak każdy inny, gdyby nie fakt że jest tu pełno piszczących nastolatek. Staram się je omijać aby dostać się do środka tego całego zbiegowiska ponieważ mam przyjąć zamówienie.

- Przesuńcie się ! Jestem kelnerką do cholery !

Wreszcie mi się udało i wręcz upadam na niewielki stolik przewracając tym samym kartę dań. Wyprostowałam się i otrzepałam fartuszek po czym poprawiłam kartę. Wyciągnęłam niewielki notes i długopis. Zastanawiałam się dlaczego za mną jest taki szmer a nie piski jak niedawno.

- Czy mogę przyjąć zamówienie ?

Spojrzałam na ludzi siedzących przy stole. Siedziało przy nim pięciu chłopaków, każdy patrzył ma mnie wyczekująco lub ze zdziwieniem, jak bym była potworem. Spojrzałam na każdego z osobna, w końcu mój wzrok utkwił na chłopaku który siedział najbliżej mnie. Był blady jak ściana, nie wiedziałam o co chodzi. Patrzył na mnie jak na ducha. Nerwowo wplotłam dłoń we włosy i starałam się wyglądać na opanowaną.

- Poprosimy 5 kaw  Carmel Macchiato.
- Coś jeszcze ?

Mój wzrok znów zawiesił się na chłopaku z lokami. Nadal był biały jak kość słoniowa ale nie tak spięty jak wcześniej.

- Może chciałbyś wody ? Jesteś troszkę blady.
- Ni... nie dziękuję.

Gdy tylko się odezwał moje źrenice powiększyły się a serce przyspieszyło tak jak by zaraz miało wyskoczyć z mojej piersi i wylądować na stole przede mną. Starałam się teraz to ukrywać i pospiesznie udałam się aby złożyć zamówienie. Gdy Macchiato było już gotowe poprosiłam aby inna kelnerka zrealizowała je do końca. Ukryłam się za ladą i zaczęłam wypytywać Kate ( koleżanka z pracy ) co to za chłopacy i czemu tu tyle piszczałek.

- To ty nie wiesz kto to ? Zespół One Direction, dlatego tyle tu fanek. - Zacisnęłam usta ale słuchałam dalej. - Ten blondyn to Niall, dalej jest Zayn, Liam, Louis i ...
- Harry ?

Mimo że urwałam jej wypowiedź była w lekkim szoku że znałam ostatniego chłopaka a nie znałam nazwy zespołu. Spojrzałam na grupkę i jak zwykle musiałam spojrzeć na niego.

Kocham Cię i to się nigdy nie zmieni...

Przestań, przestań. Mąci mi w głowie a to doprowadza mnie do szału. Zerwaliśmy, trzy lata temu i strasznie się zmienił. Ale ten głos, hmm może bardziej męski i chrypliwy ale wciąż przyprawiał mnie o gęsią skórkę.
Nasz wzrok się spotkał, kąciki jego ust lekko się wygięły ale byłam tak spanikowana że odwróciłam się natychmiast i rozwiązując fartuch wyszłam z kawiarni rzucając krótkie hasło które Kate zrozumiała i zleciła moją pracę innej dziewczynie.

- Jak on się zmienił. Nie mogę w to uwierzyć, w to że go widziałam i nie poznałam T.I. ale z ciebie idiotka !

Oparłam się plecami o ścianę i wpatrywałam w niebo. Ześlizgnęłam się powoli i pozwoliłam sobie na kilka łez, w pozycji embrionalnej i ukrytej za śmietnikiem nikt chyba mnie nie znajdzie.

- T.I. ?
- Nie ma jej.
- Powiesz że jej szukałem ?
- Chyba tak.

Podniosłam wzrok i ujrzałam wielki, zielone oczy wpatrujące się w moje oczy z troską i miłością. Spojrzałam na wielkiego goryla który stał za nim i lekko się przestraszyłam. Harry machnął na niego ręką a on pospiesznie odszedł ale nie za daleko. Kucał przede mną a nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry, znów naszła mnie ochota jak za dawnych czasów poczuć smak tych pełnych warg. Wstałam powoli na równe nogi a Harry uczynił to samo. Złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy.

- Nie poznałaś mnie ?
- Na początku, byłam w lekkim szoku po tym jak musiałam przedzierać się przez twoje fanki. - Lekki acz stonowany sarkazm wypłynął z moich ust. Loczek uśmiechnął się promiennie ukazując rząd białych zębów i dodatkowo urocze dołeczki.
- Sądziłem że mnie znienawidziłaś i bałem się.
- Czego ?
- Że mnie wyśmiejesz i zostawisz.
- Przecież zerwaliśmy bo to było konieczne.
- Ale mówiłem ci że nigdy nie przestanę cię kochać. - Zaczerpnął powietrze po czym wypuścił je z gwizdem. Spuściłam wzrok i patrzyłam jak kreśli kółka kciukiem na mojej dłoni. - Nadal cię kocham, dotrzymałem tej obietnicy bo tylko ona sprawiała że wciąż wierzyłem.

Momentalnie zakręciło mi się w głowie, fala gorąca znów uderzyła a serce dostało palpitacji.

- Ja też cię kocham, starałam się zapomnieć ponieważ myśl że nie jesteś obok mnie bolała.
- Teraz jestem i chciałbym być zawsze.

Nagle znalazłam się w jego silnych ramionach, wtulona w umięśniony tors i płacząca z radości. Chłopak uniósł mój podbródek i spojrzał głęboko w oczy. Centymetr za centymetrem zbliżał się coraz szybciej. Rozchyliłam wargi i już po chwili czułam jego ciepłe wargi na swoich. Czułam że unosimy się w powietrzu a czas nagle stanął pozwalając nam na chwilę radości.

~*~

Wybaczcie że taki krótki imagin, ale miałam chwilę natchnienia i tylko to zdołałam wymyślić . Blog nadal zostaje zawieszony jednak powoli zaczynam wychodzić na prostą i tak za miesiąc lub krócej znów do was wrócę . :**

Kocham Was <3 

sobota, 2 listopada 2013

Zakazy Owoc cz. 7


Przemawiasz do mnie podczas snu, nie chce się budzić chce być Tu. Chce słuchać Cb twych ciepłych słów, chce Ci dać bukiet czerwonych róż. Chce być tam gdzie zamierzasz pójść, zamknąć oczy nie płakać już. Iść za tobą kroczyć tuż tuż . Złapać Cię wycałować póki starczy tchu, życia nie marnować być u twego boku już 


Nienawidzę takiego tłoku więc rzadko kiedy bywam w mieście. Jadąc ulicami słychać tylko dźwięki klaksonów i piski opon, zastanawiałam się w tym hałasie czy znajdę miejsce w którym choć na chwilę uwolnię się od rzeczywistości. W duchu dziękowałam Bogu że mam przyciemniane szyby i nie spotykam się spojrzeniem z żadnym z przechodniów. Skręciłam w mniej ruchliwą ulicę i moim oczom ukazała się bardzo barwna i spokojna aleja. Jechałam powoli rozglądając się za czymś co przykułoby moją uwagę i tak też się stało. Samochód zostawiłam na niewielkim parkingu po czym go zamknęłam, stanęłam kilka kroków przed drzwiami nad którymi wisiał niewielki szyld rodem z opowieści magicznych. Wykonany z ciężkiego metalu okryty był już zielono-szarym nalotem, ale wciąż można było odczytać napis "biblioteka". Nie zastanawiając się dłużej weszłam do środka a nad moją głową zadzwonił dzwonek przez co się uśmiechnęłam.
W powietrzu unosił się zapach starych i zakurzonych książek oraz lawendy co troszkę mnie dziwiło. Pomieszczenie mimo wszystko było bardzo spore i nie szczędziło na książkach. Regały wyglądają jak labirynt w którym z miłą chęcią bym się zagubiła.

- Czy czegoś panienka szuka ?

Odwróciłam się na pięcie w stronę starszej pani. Miała pooraną twarz od zmarszczek, migdałowe oczy a jej usta mimo iż były tak stare jak ona ciągle miały barwę malinową i wygięte były w uśmiech. Siwe włosy upięte w "babcinego koka" sprawiały że jej przygarbiona już postać wydawała się wyższa. Przetarła swoją spódnicę i miło spoglądała mi w oczy czekając na odpowiedź.

- Tak właściwie to jestem tutaj by uciec od tego hałasu na zewnątrz. - wygięłam rękę i kciukiem wskazywałam obraz za wielkim oknem przez które wpadało słońce i całowało policzki staruszki.
- Aaaa to ja nie przeszkadzam. Jak będziesz czegoś potrzebować to zawołaj.
- Dziękuję.

Ruszyłam w stronę regałów a kobieta zaczęła ściereczką wycierać blat i podśpiewując pod nosem jakąś piosenkę. Przechodziłam między regałami i czytałam po kolei kategorie do których zaliczają się obecne książki. Kryminały, horrory, dramaty, komedie, ballady, hybrydy i mity. Wszystko mnie bardzo ciekawiło ale wybrałam książkę przesiąkniętą magią i mistycznymi stworzeniami. Przysiadłam do stolika i przyjrzałam się okładce. Przeważają kolory błękitu i bieli, właściwie to jedyne kolory jakie widnieją, dziewczyna dość młoda jest odwrócona do nas plecami i ma otwarte ramiona, przed nią widać las jak z horroru i wielkimi również niebieskimi literami zapisany jest tytuł książki. Zaczęłam się moja przygoda w świecie opisanym na kartkach, pierwsze zdanie, drugie i kolejne i kolejne. Starałam się wyobrazić to wszystko co się tam działo i tak doszłam do 5 rozdziału, gdy zdałam sobie sprawę że nie wiem która godzina. Rozejrzałam się ale nie znalazłam żadnego zegarka za to mój wzrok przykuł chłopak siedzący przy stoliku niedaleko. Niby nic ciekawego, zwykły człowiek który jak ja czyta książkę. Czytał poezję. Spojrzał na mnie a ja odwróciłam wzrok niby to szukając czegoś wzrokiem, uśmiechnął się i powrócił do lektury. Znowu na niego spojrzałam, na jego wytatuowane ramię i szyję. Kolczyki w brwi, na uszach i dolnej wardze, wydał mi się bardzo atrakcyjny. Poplamiona, biała koszulka odsłaniała i eksponowała jego mięśnie i tatuaże zdobiące skórę. Może mieć z dwadzieścia, dwadzieścia dwa lata. Przyjrzałam mu się bardziej, kasztanowe włosy postawione do góry, twarz modela i wielkie orzechowe oczy wpatrujące się w kartki książki. Usta zaróżowione i pełne jakby było stworzone tylko do całowania ich. Nawet gdy siedział wyglądał niczym bóstwo a jego kolejne spojrzenie w moim kierunku sparaliżowało mnie kompletnie. Uśmiechnął się tylko i zaznaczył stronę na której skończył, zamknął lekturę i odłożył na miejsce. Odprowadzałam go wzrokiem do wyjścia, rozmawiał chwilę ze starszą panią i wyszedł. Zamknęłam swoją książkę i odłożyłam na półkę po czym spojrzałam na ekran telefonu. Szybkim krokiem udałam się do wyjścia, jednak postanowiłam pójść i zapytać o tajemniczego chłopaka.

- Proszę pani ...
- Proszę mów mi Esme. - kobieta weszła mi w słowo.
- Dobrze. Esme ja chciałam się zapytać o tego chłopaka który przed chwilą tu był.
- Ah to bardzo miły chłopak, syn mojej przyjaciółki, panie świeć nad jej duszą. Często tu przychodzi i czyta poezję ponieważ jego matka ją uwielbiała.
- A jak ma na imię ?
- Liam... Wpadnij tu jutro, on też na pewno będzie - Esme uśmiechnęła się do mnie i wróciła to swoich zajęć.
Wyszłam na zewnątrz i poczułam ciepło które niedługo będzie przeradzać się w upały nie do zniesienia. Wsiadłam do samochodu i jak najszybciej pojechałam do domu, ciągle myślałam o Liam'ie i o jego spojrzeniu w moją stronę. Gdy się ocknęłam byłam już na podjeździe, wysiadłam z auta i pospiesznie udałam się do domu a konkretnie do jadalni na obiad.

-  Przepraszam za spóźnienie, tato.
- Nic się nie stało. Siadaj.

W milczeniu przysiadłam do stoły, łyżką zgarnęłam trochę zupy i włożyłam do ust. Brakowało mi pewnej dwójki przy stole, ponieważ było tu strasznie pusto.

- To gdzie byłaś tak długo ? - tata spojrzał na mnie z nadzieją że jakoś przerwę tą ciszę.
- W bibliotece. Znalazłam taką starą niedaleko restauracji Paradise. Byłabym wcześniej ale się zaczytałam.
- Cała Nancy - Jack zaśmiał się na co ja odpowiedziałam szerokim uśmiechem. - Wiesz może chciałabyś się wybrać ze mną na przejażdżkę ? Tak po obiedzie ? Dawno nie jeździliśmy razem - dopowiedział po czym wziął łyka soku.
Wpatrywałam się w swój talerz a widelcem kreśliłam kółka w sosie. Może przebywanie teraz więcej czasu z moim tatą dobrze na niego zrobi ? Może nie będzie tak zdołowany ?

- Jasne ! Z miłą chęcią - spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się szeroko.
- To ja na ciebie zaczekam. Idź się przebrać.

Tata nie czekał na mnie długo, ścigaliśmy się do stajni jak za czasów mojego dzieciństwa. Nigdy nie mogłam zobaczyć koni w boksach bo byłam za niska, więc tata brał mnie na ręce i pokazywał każde po kolei. Tak samo było wtedy gdy pojechaliśmy kupić mi pierwszego konia. Tata wolał czarną klacz a ja wybrałam najmniejszego źrebaka bo uważałam że jest zrobiony ze złota. Jack próbował mnie przekonać ale nim się spostrzegł ja już wtulałam się w złotego konika i opowiadałam mu historyjki do ucha. Tak zaczęła się moja przygoda z Marry.

- To co Nancy. Ścigamy się ?
- Ze mną i Marry nie masz żadnych szans ! - rzuciłam tacie spojrzenie godnego rywala i jednym ruchem łydki popędziłam konia do galopu. Wiatr na twarzy i we włosach sprawiał że czułam się na prawdę wolna. Za nic nie oddałabym tego uczucia. Obok mnie przebiegła tylko czarna plama, tata na swoim wierzchowcu.
Zwolniłam aby po napawać się widokiem galopującego czarnego diamentu.


Marry zaczęła się niecierpliwić, dobrze wie że jest najszybszym koniem w stajni a jej temperament nie pozwala na coś takiego jak porażka. Pozwoliłam jej dać z siebie wszystko i w niecałe pół minuty dogoniłyśmy naszych rywali po czym przed polaną zajęłyśmy prowadzenie.
Z tatą spędziłam cały dzień, było jak za dawnych czasów. Ciągle śmiechy, wygłupy i jeszcze raz śmiechy. Poczułam się szczęśliwa i dumna, może nie aż tak bardzo dumna, ale udało mi się dokonać tego czego pragnęłam. Tata jest szczęśliwy mimo że Kate z nim nie ma.
Gdy tylko wróciliśmy do domu położyłam się spać. Ten dzień był męczący a gdy wspominałam dzisiejszy poranek, serce aż mnie kuło a żołądek wywijał koziołki. Szybko usnęłam ale równie szybko się obudziłam, obrazy które mi się śniły były zbyt przerażające a ja obudziłam się z krzykiem, koszulka przyklejała mi się do pleców a kosmyki włosów do spoconego czoła. Usiadłam i przeanalizowałam cały swój sen.
Szłam z tatą chwilę później dołączyła do nas Kate, znowu miałam 7 lat, Jack jest szczęśliwy i razem ze swoją narzeczoną znika za rogiem. Ja dorastam, mam 19 lat, pojawia się Zayn i całuje mnie w czoło jak ostatnio. On też znika za rogiem. Pobiegłam za nimi, ale to co zobaczyłam było straszne. Paliła się tam jedna latarnia, nikogo nie było, świat nagle stał się szary gdy postawiłam pierwszy krok w stronę słupa zostałam zamknięta w lustrzanym labiryncie. Niby nic strasznego ale wszędzie widziałam siebie, bladą, z sińcami pod oczami, rozwaloną wargą...

- Spokojnie Nancy to tylko sen - uspokajałam samą siebie. Na marne.
Cała się trzęsłam a mięśnie stały się wiotkie, czułam się jak szmaciana lalka. Starałam się chociaż przymknąć powieki i znowu usnęłam. Nic mi się już nie śniło przez co rano byłam w nie najlepszym nastroju. Wszystko mnie boli, a najdrobniejszy ruch przyprawia o dreszcze. Z łóżka wyczołgałam się dopiero po 12 i w miarę sił ubrałam się i zjadłam spóźnione śniadanie. Postanowiłam że po obiedzie udam się do biblioteki i może uda mi się znów spotkać Liam'a. Zwykle nie interesują mnie chłopcy jego kroju ale jednak coś do niego przyciąga. Ta tajemniczość wymalowana na twarzy, nie boję się go mimo tego jak wygląda jego ciało, wręcz przeciwnie. Fascynuję mnie.

Liam, Liam, Liam. Ciągle o nim myślę...
Może uda mi się z nim porozmawiać ? A jeśli to będzie zbyt natarczywe ? Może uznać mnie za wścibską .




~*~
Wybaczcie że tyle czekaliście. :c Mam sporo na głowię i nie nadążam nad dodawaniem nowych rozdziałów.
Oficjalnie też ogłaszam że blog zostaję tymczasowo ZAWIESZONY ! To wszystko ze względu na moje życie prywatne. Oceny mi się pogorszyły a dodatkowe kółka i projekty nie ułatwiają mi niczego. Problemy ze zdrowiem te w niczym nie pomagają. :c
Przepraszam mam nadzieję że szybko wrócę na prostą. 

sobota, 19 października 2013

Zakazany Owoc cz. 6

Obudziły mnie promienie słońca, które niezdarnie wkradały się do mojego pokoju. Według zegarka jest dziesiąta dwadzieścia dwie, więc zaraz powinno być śniadanie. Wstałam na równe nogi i przeciągnęłam się przez co cały zastały przez noc kręgosłup zachrupotał lub strzykał charakterystycznym dla siebie dźwiękiem. Wyjrzałam przez okno jak miałam już w zwyczaju i zauważyłam przygotowany samochód a przed nim walizki gotowe do wyjazdu. Serce mi się ścisnęło więc odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam do szafy po ubrania. Wybrałam miętową koszule z kołnierzem ozdobionym złotymi dodatkami do tego ciemne rurki i buty na niewielkim koturnie. Umyłam twarz i nałożyłam lekki makijaż, ubrałam się w przygotowane ciuchy i po ciuchy przemknęłam do kuchni. Zajrzałam do jadalni w której wszystko już było gotowe, wystarczyło tylko podać jedzenie które jak się teraz okazało było przygotowane w kuchni i pozbawione jakiejkolwiek opieki. Mój brzuch zaczął diametralnie burczeć a ręka nie mogła się powstrzymać i sięgnęła po jedną bułkę z szynka i sałatą.

- Smacznego !

Ze strachu aż podskoczyłam, sądziłam że jestem sama a gdy się odwróciłam zastałam roześmianego brata. Zarumieniłam się i z pełną buzią kiwnęłam głową oraz starałam się uśmiechnąć co musiało wyglądać komicznie. Gdy tylko przełknęłam kęsa bułki spojrzała na Zayn'a który również lustruje przygotowany posiłek. Szturchnęłam go zachęcająco po czym odwróciłam się na pięcie i wyjrzałam przez okno. Usłyszałam tylko głośne mlaskanie więc zachichotałam pod nosem i również wgryzłam się w chrupiącą bułkę. Przez resztę czasu konsumowania naszych małych przekąsek strasznie głośno się śmialiśmy i nawet nie zauważyliśmy kiedy w kuchni pojawił się tata z Kate. W ręce ciągle miałam nieskończoną bułkę więc schowałam dłoń za plecami Mulata który wycierał twarz ręcznikiem.

- Głodni ? - tata z uśmiechem przyglądał się śniadaniu.

Kiwnęliśmy głową i udaliśmy się do jadalni. Gosposia przyniosła posiłek i poustawiała go na wielkim sole, do kubków wlewała nam soku, herbaty lub kawę. Każdy pił co wolał. Zapanowała ta niezręczna cisza która nie towarzyszyła nam już od dłuższego czasu i teraz była bardzo denerwująca.

- Kate powinniście się już zbierać. - tata oznajmił to dość smutnym tonem i pomógł swojej partnerce wstać.
Zayn także wstał powoli od stołu, tylko ja zostałam i nie wiedziałam gdzie oczy podziać. Pomieszczenie wypełniło się teraz tą nieprzyjemną dla oka jak i humoru nutką smutku i rozpaczy. Bardzo martwię się o tatę, przy Kate jest zupełnie innym człowiekiem, gdyby mógł pojechałby z nią nawet na koniec świata, ale jego praca mu na to nie pozwala. Złapał kurczową dłoń blondynki i przyłożył ją sobie do policzka po czym złożył delikatny pocałunek na jej czerwonych ustach. Zakuło mnie serce. Chwila rozdarta miedzy najbardziej romantycznym gestem ze strony ojca a najsmutniejszą chwilą chyba w ich całym związku. Gdy wychodzili wyglądali jak jedna osoba, idealnie do siebie pasowali. Wspominali coś i momentami na ich twarzach gościł delikatny uśmiech.

- A ty nie idziesz ? - Zyn położył mi dłoń na ramieniu więc spojrzałam w jego brązowe oczy. - Czemu płaczesz ? - patrzyła na mnie zmieszany.
- To jest piękne - skinęłam głową na parę znikającą w drzwiach. - Oni są po prostu dla siebie stworzeni. Nie wiem jak tata to przeżyje, będzie smutny.
- Ale ma jeszcze ciebie, a ty jesteś najważniejszą kobietą w jego życiu.

Spojrzałam czule na brata, zawstydził się i uśmiechnął lekko. Jego słowa były jak balsam na moje poszarpane od emocji serce. Czemu przy nim to co dzieje się w moim organizmie jak i w umyśle tak łatwo się rozkleja i wychodzi na jaw ? Jednak ucieszyłam się z tego że nazwał mnie kobietą i to najważniejszą w życiu mojego taty.

- Dziękuję, za wszystko ...
- Nie ma za co. Idziemy ?

Wstałam powoli od stołu i w pośpiechu zdążyłam dopić swój napój z kubka. Złapałam brata za rękę i powolnym krokiem udaliśmy się do drzwi wyjściowych które oznaczały pożegnanie się. Mulat zabrał z wieszaka jasny kapelusz i nałożył go na swoje idealne i kruczoczarne włosy, dopiero teraz zorientowałam się że Zayn ma na sobie tylko czerwoną koszulkę na krótki rękaw i ciemne dżinsy. Na zewnątrz gdzie słońce jasno świeciło jego karnacja wydała się być złotawa co bardzo mi się spodobało. Jack i Kate ciągle ze sobą rozmawiali a kierowca wkładał już walizki do bagażnika. Spojrzałam na chłopaka a później na nasze dłonie, trzymał mnie bardzo mocno, mięśnie całego ramienia miał spięte ale na jego twarzy gościł anielski spokój.

- Chyba czas się pożegnać - spojrzałam na niego i wymusiłam lekki uśmiech.
- Zobaczymy się za trzy miesiące, Nancy.
- Wiem, obiecałeś mi w końcu.

Uwolniłam dłoń tylko po to aby mogła spocząć na jego szyi. Brązowooki jest ode mnie wyższy co najmniej o głowę więc musiałam stać na palcach aby w ogóle móc spleść ramiona na jego szyi. Czułam zapach tych perfum, czułam ten oddech na swoim ciele i dotyk rąk na plecach. Przez trzy miesiące będzie mi tego brakowało, ale postaram się wytrzymać. W takiej pozycji trwalibyśmy pewnie jeszcze długi czas gdyby nie dźwięk odpalonego silnika przez który wykręcił mi się żołądek. Poczułam wargi na swoim czole i momentalnie przymrużyłam oczy.

- Widzimy się za trzy miechy siostra.  - kolejny raz się przytuliliśmy a później tylko odprowadzałam go wzrokiem do samochodu.


Reszta działa się już bardzo szybko, samochód odjechał a ja z tatą staliśmy na podjeździe i machaliśmy do osób które w pewien sposób dostarczały szczęście do naszego życia. Auto zniknęło z pola widzenia a my weszliśmy do domu który wydał mi się ogromny i strasznie pusty.

- To ja wracam do pracy.
- Dobrze.

Tata znikł w swoim biurze a ja udałam się do pokoju. Stałam przed białymi drzwiami ale co, jakaś siła chciała abym poszła do pomieszczenia znajdującego się po przeciwnej stronie. Nie sprzeczając się dłużej z samą sobą weszłam do pokoju Zayn'a. W powietrzu czuć było jeszcze zapach jego perfum które czułam gdy się z nim żegnałam, nie zabrakło też zapachu tytoniu. Trochę szkoda że niszczy sobie zdrowie tymi paskudztwami, ale jednak ta mieszanka jak po nim zawsze zostaje jest taka przyjemna. Otworzyłam hebanowe drzwi od szafy i po kolei przeglądałam ubrania które tu zostawił. Większość była wykonana z bardzo drogiego materiału i ciągle przyczepioną metkę czyli że nie miał ich nawet na sobie. Nie wiele po nim zostało, jedynie jakieś płyty, paczka papierosów i inne bzdety.
Trochę głupio tak siedzieć u niego w pokoju i użalać się nad swoim życiem.
Wybiegłam wręcz z pokoju zamykając go bardzo ostrożnie jakby był najcenniejszą a zarazem najbardziej kruchą rzeczą w moim posiadaniu. Poszłam do gabinetu taty i powiedziałam że wychodzę na miasto co jest do mnie niepodobne, ale siedzieć w tym domu chyba bym już nie mogła. Chwyciłam torebkę i kluczyki od samochodu. Weszłam do garażu i odpaliłam czarne porsche które dostałam od taty na 18 urodziny. To moja druga jazda tym samochodem więc mam kilka problemów. Po 15 minutach wreszcie opanowałam samochód i znalazłam się w centrum miasta.

Co się teraz stanie ? Może choć na chwilę zapomnę o dzisiejszej stracie i uśmiechnę ? To się okaże ... 

~*~
Taak oto wracam do was z 6 częścią. Wybaczcie że tyle to trwało ale po prostu nic nie mogłam wymyślić, ciągle jakieś kartkówki i ewidentny brak czasu.
Rozdział jest krótki ponieważ dopiero wróciłam, ale zawsze to więcej niż nic. Postaram się nadrobić jakoś te zaległości które pozostawiłam. Cieszę się że mam już 23 obserwatorów i że liczba wyświetleń wzrasta mimo tego iż nie było mnie taki czas. Musiałam troszkę czekać na te komentarze ale wreszcie się ich doczekałam z czego jestem zadowolona. :) Z góry przepraszam za błędy których pewnie jest pełno, ale chciałam to jak najszybciej dodać i zabrakło mi czasu na poprawę wszystkiego...
Proszę was też o to abyście nie podawali mi linków do swoich blogów ponieważ od tego jest specjalna zakładka SPAM to z niej biorę blogi do czytania a nie z komentarzy.

Pewnie powinnam coś jeszcze dodać ale to szczegół, najwyżej przy następnej notce to dam.
Podnoszę też liczbę komentarzy.

15 komentarzy = następna część 

sobota, 21 września 2013

Zakazany Owoc cz. 5

Jeśli masz dobre serduszko to daj LIKE tej > stronce <.  :)

- Powinniśmy chyba dołączyć do Jack'a i Kate. - Uwolniłam się z uścisku ale w brzuchu zawitał niemiły ból. Spojrzałam na restaurację i zastanowiło mnie co by było gdyby ... ?
- Tak, masz rację. Idziemy ? - Spojrzał na mnie przepraszająco i wystawił swoje ramię w moim kierunku śmiesznie nim poruszając.
Złapałam się jego dłoni i splotłam nasze palce. Powolnym krokiem udaliśmy się do wejścia, przez szybę zauważyłam czekającą na nas parę. Tata także nas zauważył i uśmiechnął się lekko, odskoczyłam od Zayn'a tym samym puszczając jego dłoń. Brat otworzył mi drzwi a kelnerka która musiała zostać wcześniej poinformowana zaprowadziła nas do stolika.  W całym pomieszczeniu górowały odcienie czerwieni i złota, słychać było przyciszone śmiechy, kostki lodu brzęczące w szklankach, nalewany szampan i inne napoje oraz kameralną muzykę na żywo. Zajęłam się przeglądaniem karty dań którą wręczyła mi kelnerka. Przyglądałam się jej tylko chwilę, czarne włosy upięte w kitkę na bok, brązowe oczy i dość mocny makijaż. Mimo to była atrakcyjna. Ciągle wpatrywała się w Zayn'a który wydawał się być jej postacią nie poruszony.

- Mogę już przyjąć zamówienie ? - Zwróciła się do chłopaka na mnie nawet nie patrząc. Przewróciłam oczyma i spojrzałam na pierwsze danie które tylko znajdowało się na liście.
- Nancy, co byś zjadła ? - Spojrzał na mnie a kelnerka posłała mi gniewne spojrzenie. Spodobało mi się to. Wreszcie ktoś był o mnie zazdrosny.
- Ja poproszę rybę po grecku.
- Ja to samo. - Uśmiechnął się do mnie, kelnerka zapisała to na niewielkim notesie.
- Czy coś jeszcze ? - Tu znów kierowała się do Mulata, odwracając się do mnie plecami.
- Jak będzie potrzeba to panią zawołam. - Posłał jej jeden z najładniejszych uśmiechów i szybko zwrócił swój wzrok w moją stronę. Dziewczyna zarumieniła się ale szybko zniknęła z grymasem.
Spojrzałam na rodziców którzy rozmawiali o czymś po cichu, pewnie dotyczyło to tej niespodzianki. Rozluźniłam wcześniej spięte mięśnie i spojrzałam na tatę.

- To co to za niespodzianka ?
- A tak, tego dowiecie się po kolacji. A teraz jak wam minęła podróż ? Słyszałem Zayn że lubisz szybką jazdę, Nancy woli tego unikać.
- Cóż był pewien problem, ale skończyło się na kompromisie. - Brązowooki puścił mi perskie oczko, czego tata nawet nie zauważył. Zarumieniłam się i zawiesiłam wzrok na wazoniku który stał na środku stolika. Nie zauważyłam kiedy tata zamienił się miejscem z Kate. Ja siedziałam teraz bliżej niej a Jack bliżej Zayn'a, rozmawiali o samochodach. Blondynka patrzyła raz na mnie raz na naszych towarzyszy. Westchnęłam i zaczęłam konwersację.

- Więc, Kate. Co to za niespodzianka. - Zrobiłam najbardziej maślane oczy jakie tylko umiałam. Może jak wezmę macochę na litość to coś mi zdradzi ?
- Cóż powiem tylko że to pomysł twojego taty.
- Czyli trzeba będzie się bać. - Zrobiłam minę której nie umiałam określić i patrzyłam tępo przed siebie. Usłyszałam cichy śmiech kobiety.
- Spokojnie. Pomagałam mu i chyba dasz radę jakoś to przełknąć.
- A będziemy opuszczać dom ? W sensie jakaś wycieczka czy coś w tym stylu ?
- Tak i nie. To troszkę skomplikowane. - Starała się wydusić uśmiech, lecz zdziwienie na mojej twarzy lekko jej to utrudniało. Jestem nieźle zmieszana.
Wreszcie zeszłyśmy na inny temat, odnośnie butów i znanych nam projektantów mody, jak się okazało nie byłam kiepska w tych wszystkich materiałach do omówienia. Zwykle nie interesuję się modą ani tym jakiej marki mam ciuchy. Wreszcie przyniesiono nam jedzenie a kelnerka patrzyła na mojego brata z pożądaniem widniejącym w oczach. Podczas gdy ona podawała jedzenie złapałam brata za palce i uśmiechnęłam się promiennie. Sądziłam że czarnowłosa zaraz eksploduje, zaśmiałam się w duchu i patrzyłam jak odchodzi. Zayn posłał mi uśmiech łobuza ale też pytanie wymalowane na twarzy. Nachyliłam się nad stołem niby to sięgając po sól.

- Wpadłeś jej w oko. - Wyszeptałam to z uśmiechem.
- Jakoś nie w moim typie, zbyt sztuczna. - Ścisnął nieco moje palce które po chwili puścił.
Wyprostowałam się i nie odrywałam wzroku od brata. Jego brązowe oczy hipnotyzowały mnie i zarazem przyciągały do siebie oraz sprawiały dreszcze nawet w żołądku. Nawet gdy wymieniał jakieś zdania z rodzicami patrzył na mnie.


Kolacja dobiegła końca a my nadal nie wiedzieliśmy co to za niespodzianka.  Zaczynałam się już niecierpliwić co ojciec łatwo mógł wyczytać z moich gestów.

- A więc pewnie jesteście ciekawi tej niespodzianki. - Jego męski głos zabrzmiał mi w uszach.
- Tak, tato. Od daaaawna. - Uśmiechnęłam się wyszczerzając wszystkie zęby.
- Nancy pamiętasz ten domek nad jeziorem gdzie jeździmy zawsze latem ?
- Tak, co z nim ? - Wyprostowałam się na wzmiankę o domku. Spędzałam w nim każde wakacje. Jezioro do którego miałam tylko 5 metrów. Las w którym zbierałam owoce leśne i polana na której pasła się Marry. Wiadomo, wakacje bez jazdy konnej to nie wakacje.
- Cóż w te wakacje pojedziesz tam tylko z Zayn'em. To dopiero za trzy miesiące, ale Kate wyjeżdża już jutro... a razem z nią Zayn.
- Czyli że Zayn i Kate wyjeżdżają na 3 miesiące ?!
- Tak, zobaczysz Nancy to szybko zleci - Kate pogłaskała mnie po dłoni - Musimy pozałatwiać ważne sprawy, związane z rachunkami, wy meldunkiem. Sprawy bez których nie możemy opuścić NY.
- Okey - Zawahałam się i spojrzałam na brata. W jego oczach na wzmiankę o powrocie na inny kontynent pojawiły się ogniki. Był szczęśliwy ale dlaczego mnie znowu zaczął boleć brzuch jak bym dostała porządny cios ?
Gdy tata i Kate wyjaśnili nam wszystko, rachunek został zapłacony a czarnowłosa kelnerka delikatnie spławiona przez Zayn'a, wróciliśmy na parking. I znowu wszystko od początku, tata i Kate pojechali własnym samochodem a Zayn i ja drugim. Teraz nie musiałam czekać na jego przyjemny dotyk. Wślizgnęłam się szybko do auta i zapięłam pas bezpieczeństwa, torebkę rzuciłam na tylne siedzenie i patrzyłam jak Mulat odpala silnik.

- Rozumiem że znowu mam jechać dziewięćdziesiąt na godzinę ? - Zaśmiał się melodyjnie, lekko mnie przy tym prowokując naciskając na pedał gazu od którego silnik pracował głośniej. Dałam mu kuksańca w bok i wystawiłam zadziornie język.
- Ja bym preferowała nawet 50, ale chcę już wracać do domu. Możesz sobie poszaleć.

Teraz jego oczy błyszczały jak najdroższe kamienie świata. Ekscytacja i niezmierne szczęście targały nim od środka, takiego obrotu rzeczy pewnie się nie spodziewał. Ruszył nagle przez co wbiłam się w siedzenie. Chcąc nie chcąc spojrzałam na licznik który pokazywał bardzo wysoką liczbę. Wypuściwszy powietrze przez nos, ciągle oddychałam spazmatycznie. Szybka jazda miała jedyny plus. Szybciej znaleźliśmy się na podjeździe. Gdy wysiadałam nogi miałam jak z galarety, kolana mi się trzęsły ze strachu który powinien minąć ze względu że nie siedziałam nawet już w samochodzie. Zayn to zauważył i szybko złapał mnie w pasie abym się nie przewróciła.

- Gdybym wiedział że szybka jazda tak na ciebie działa to nawet bym nie przyspieszał.
- Cóż nawet ja jestem zdziwiona.

Powolnym krokiem szliśmy w stronę drzwi. Gdy tylko podniosłam nogę na pierwszym kamiennym stopniu, powróciły zawroty głowy.

- Chyba nie dam rady wejść. Muszę poczekać aż minię ten cały ból.
- Może cię zaniosę ?
- Nie, posiedzę sobie na zewnątrz. Zresztą ładne dzisiaj niebo. Wyraźnie widać gwiazdy a tutaj to rzadkość.

Spojrzałam na niebo które wyglądało jak czarna płachta posypana srebrnym brokatem. Spojrzałam na schody od których na sam widok robiło mi się zimno. Przypomniało mi się że w stajni mam koc na takie okazję, nie zastanawiając się nad niczym poszłam to budynku za domem. W szpilkach ciężko się szło, nie wiedziałam nawet czy idę po ścieżce. Ściągnęłam białe buty, otworzyłam drewniane drzwi i zapaliłam światło. Z szafy wyciągnęłam stare trampki i koc.

- Co ty chcesz robić ? - Zayn stał za mną. Zupełnie o nim zapomniałam. Odruchowo się wzdrygnęłam. - Nie musisz się mnie bać. Chcę tylko wiedzieć co będziesz robić.
- Chciałam tylko pooglądać gwiazdy. Jak chcesz możesz dołączyć. - Starałam się uśmiechnąć w miarę naturalnie.
Chłopak wzruszył ramionami i wziął ode mnie koc. Pogasiłam światła i wyszłam za nim, jak na razie jest ciepło choć znając moje szczęście szybko to minie. Znaleźliśmy miejsce w którym nie było żadnych poświat lamp, rozłożyliśmy koc i wygodnie się na nim położyliśmy. W milczeniu podziwialiśmy gwiazdy, nie wiem czy w Nowym Yorku to normalny widok, ale nie chciałam wyjść na głupią. Pogrążona w marzeniach nawet nie poczułam silnego powiewu wiatru.

- Nie zimno ci ? - Męski a zarazem aksamitny głos brata wybudził mnie z transu. Wszelkie ludzkie odruchy powróciły a razem z nimi chłód.
- Nie, jest mi ciepło. - Gdy tylko to powiedziałam, wzdrygnęłam się z zimna a na rekach zawitała gęsia skórka. Usłyszałam stłumiony śmiech Zayn'a.
- Właśnie widzę.
- Jest ciemno, więc jak możesz co kol wiek widzieć ?
- No dobra ale to jak się trzęsiesz to nawet ślepy by zauważył. - ściągnął swoją  marynarkę i kazał mi usiąść. Na ramiona założył mi nagrzane ubranie i powrócił do pozycji leżącej. Czułam na sobie jego perfumy więc momentalnie się uśmiechnęłam. Zerknęłam na niego jak podziwia niezmierzony kosmos. Położyłam się obok ciągle wdychając perfumy w których byłam teraz skąpana.

- Cieszysz się że wracasz do nowego Yorku ?
- Tak. Fajnie będzie spotkać się ze starymi znajomymi.
- To się cieszę. Trzy miesiące to trochę długo.
- Może... Jak człowiek się dobrze bawi to czas mu szybko leci.
- Taak - wypowiedziałam to ledwo słyszalnie. Bolało mnie to że Zayn wyjeżdża, akurat teraz gdy zaczęliśmy się dogadywać. Nie wiem czemu ale najchętniej zatrzymałabym go ze sobą. - A o której wyjeżdżacie  ?
- Prawdopodobnie zaraz po śniadaniu.
- Ciekawe jak wytrzymam te 3 miesiące.
- Tylko mi nie wmawiaj że będziesz się nudzić. - Usiadł i spojrzał na mnie. Poszłam w jego ślady i również usiadłam.
- Nie że nudzić. Jak jesteście z Kate to dom od razu robi się żywszy. Tata nie chodzi zestresowany i ogólnie atmosfera jest lepsza.
- Trzy miesiące to nie tak długo. Zobaczysz wrócę szybciej nisz ci się zdaję. - przybliżył się aby wyraźniej widzieć moją twarz.
- Obiecujesz ? - Wyszeptałam
- Obiecuję - Zbliżył się jeszcze bardziej, do brzucha powróciły motylki a serce tak głośno hałasowało że Zayn z pewnością je słyszał.
Odsunęłam się ponieważ czułam jego ciepły oddech otulający moje policzki, starannie zakryłam twarz włosami i wypuściłam powietrze przez nos.
- Chyba musimy się zbierać. Która godzina ?
Zayn wyciągnął telefon i zgrabnym ruchem odblokował go. Jasne światło padające od ekranu lekko mnie oślepiło więc przymknęłam powieki. 22:18. Tak na nas już najwyższa pora, po za tym mam takie dziwne przeczucie że z moim organizmem dzieje się coś nie tak. Czuję się tak jak przed restauracją gdy trafiłam w ramiona Mulata. Wstałam i otrzepałam sukienkę spojrzałam jak brat zwija koc i ukradkiem spogląda na mnie. W milczeniu szliśmy do domu, cały czas prześladowało mnie nadzwyczajne uczucie a gdy przypadkowo dotykałam chłopaka, to uczucie wzrastało i przybierało na sile. Gdy tylko drzwi się otworzyły, biegiem puściłam się do pokoju. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i opadłam na łóżko. Nie leżałam zbyt długo bo pewien ktoś pukał do drzwi. To był Zayn, nie zdziwiła mnie jakoś jego wizyta.

- Mogę coś dla ciebie zrobić ?
- Chciałbym odzyskać marynarkę. - Uśmiechnął się wskazując palcem ciuch na moich ramionach. Zawstydziłam się i wręczyłam mu jego zgubę. - Dzięki.
- Cóż to dobranoc i do jutra. - Wręcz zapiszczałam na co znów się zarumieniłam.
- Do jutra ... - Gdy zamrugałam on zniknął już w swoim pokoju.
Wróciłam do łóżka i wręcz się skuliłam, ramionami objęłam kurczowo nogi, poczułam niemiłosierny ból gdy tylko pomyślałam o poranku. Co się ze mną dzieje ? Czy aż tak będę tęsknić za nowymi członkami rodziny ? Czy wytrzymam jakoś jutrzejsze pożegnanie i długą rozłąkę ? Tyle pytań i tylko jedna głowa która je wszystkie mieści.

~*~
OMG jest już 5 cz. nigdy nie sądziłam że uda mi się ja napisać *.* Jestem z siebie taka dumna. Nareszcie powstało to na co taaak długo czekaliście .:) Mam nadzieje że jeszcze jesteście i bd czekać na 6 część . :*

Ostrzegam też że może być mały problem z dodawaniem nowych części . Chyba bd dodawać CO DWA TYGODNIE nowe posty aby mieć czas na naukę. Więc nie denerwujcie się gdy będzie już odpowiednia ilość komentarzy a nowego posta jeszcze nie . :)

10 komentarzy = następna cz. 

środa, 18 września 2013

Hmm ...

Hejka. ;3
Nawet nie wiem od czego zacząć...
Na początek jestem na maksa nakręcona tym że jest 20 komentarzy ! To dla mnie coś nowego... bo pamiętam jak czekałam na tą wymarzoną 10 a ty nagle taka liczba . <3
Cóż pewnie nie podoba wam się to że tyle czekacie na nowy rozdział. Mi też się to nie podoba. Jest troszkę powodów dla których nic nie jest napisane.

1. Nie mam zbyt dużo czasu.
2. Zabrali mi laptopa. A w nim miałam pozapisywane wszystkie pomysły.
3. BRAK WENY !! ;C

Już od dłuższego czasu nie czytałam książek, a one bardzo mi pomagają w pisaniu. Dzięki nim miałam masę pomysłów które teraz mnie opuściły.

Mam nadzieje że 5 rozdział pojawi się jak najszybciej bo sama chciałabym już go dodać. To strasznie frustrujące. :C

Mam nadzieję że mi to jakoś wybaczycie i dalej będziecie czekać na tą spóźnioooooooną piątą część. :D

PS Po dodaniu piątki rozdziały będą dodawane rzadko więc nie gniewajcie się na mnie gdy będzie 10 komentarzy a kolejnej części nadal nie ma .

piątek, 6 września 2013

Zakazany Owoc cz. 4

Gdy się obudziłam śniadanie stało obok łóżka, sięgnęłam po bułkę i wzięłam pierwszego gryza przez co kilka okruszków spadło na moją jasną pościel. Od czterech dni nie wychodziłam z pokoju, wpatruje się w bladoróżowe ściany lub białe meble, czytam tą samą książkę albo staram się coś narysować. Wciąż nie mogę skończyć poprzedniego malunku. Gdy kanapki zniknęły z mojego talerza wygramoliłam się z łóżka i poszłam do łazienki aby umyć zęby i buzię. Ktoś zapukał do drzwi wiec niechętnie poszłam otworzyć. Przyklepałam włosy i nacisnęłam na klamkę a do pokoju wszedł Augustus.

- Matko boska ! Nancy, co się z tobą stało ?
- To nic takiego.
- Cóż, tata chce abyś dzisiaj wieczorem była gotowa na rodzinną kolacje. Zabiera was do "Paradise".
- Okey. Dziękuję i na prawdę nie musisz się tak o mnie martwić. Mam za sobą nieprzespane noce to tyle.
- No dobrze.

Jego suche wargi zawitały na moim czole. Posłał mi jeszcze czuły uśmiech i zniknął na korytarzu. Odwróciłam się na pięcie i jeszcze raz poszłam do łazienki. Tym razem zatrzymałam się przed wielkim lustrem i starałam wykryć jakieś zmiany w moim wyglądzie, gdy je znalazłam sama się przestraszyłam. Moja skóra straciła swój jasny kolor i lekko poszarzała, pod oczami zawitały niewielkie sińce a oczy nie były już wesołe i z migoczącymi ognikami, zostały jednolicie matowe i prawie że mroczne.
Trzeba będzie coś z tym zrobić. W mgnieniu oka moja łazienka zamieniła się w prywatne spa. Do wanny wlałam gorącej wody która lekko parzyła gdy się w niej już zanurzałam. Masa płynów i olejków sprawiła że skóra choć trochę pojaśniała i przybierała powoli swój odcień porcelany. Upięłam włosy w starannego koka i szybko zrobiłam sobie maseczkę nawilżającą po czym nałożyłam dwa ogórki na powieki, zasiadłam na krześle i przechyliłam głowę do tyłu słuchając utworów muzyki relaksacyjnej. Gdy zalegająca maź na mojej buzi stwardniała, zmyłam ją za pomocą gąbki i szybko zrobiłam kąpiel parową która choć troszkę zwilży mi twarz i doda rumieńców.

- Jeszcze włosy.

Trzymałam w palcach lekko tłusty i poplątany kosmyk włosów który nijak nie pasował do mojego wyglądu po licznych zabiegach. Włosy nawet nie wyglądały na zdrowe jak kiedyś, nie miały tego blasku. Były to jakieś proste lub poskręcane druty układające się w odwróconą literkę V. Szybko je ogarnęłam co dzisiaj było ogromnym wyczynem. Owinęłam je ręcznikiem i teraz na czubku głowy miałam tak zwany turban.

- Jak mam się ubrać do Paradise ?!

Przeglądałam nieliczne sukienki na wieszakach. Ta restauracja to pięciogwiazdkowa restauracja, słynąca z najlepszej obsługi a co najgorsze jest przesadnie elegancka, dziewczyna w rurkach w życiu nie zostałaby tam wpuszczona. Postawiłam na odcień kości słoniowej i koronkę. Znalazłam więc odpowiednią sukienkę i szybko się przebrałam, dodatkowo na mojej szyi zawitał srebrny wisior w kształcie słonecznika od mamy.
Wysuszyłam, rozczesałam i wyprostowałam włosy aby prezentowały się jak najlepiej. Cały dzień szykowania się chyba nie poszedł na marne, przejrzałam się w lusterku i pozwoliłam sobie na odrobinę tuszu na rzęsach.

- Nancy ! Zaraz wychodzimy.

Wyszłam z łazienki i osłupiałam. W drzwiach stał wystrojony Zayn, zazwyczaj widywałam go w dresach lub w luźnych spodniach. Kurtki i bluzy z kapturem, koszulki z dziwnymi rysunkami lub nadrukami. To najbardziej mogło go określać, a teraz ? Stał wystrojony od stóp aż po czubek głowy. Czarny smoking, biała koszula lekko rozpięta na piersi i włosy postawione na żel. Zaniemówiłam. Wyglądał jak model choć miałam wrażenie że nawet Channing Tatum przy nim blednie.

- Wow, wyglądasz... niesamowicie.
- Dziękuję tobie też niczego dziś nie brakuje, Zayn.

Chłopak zawstydził się i przejechał ręką po karku. Uśmiechnęłam się lekko i ubrałam białe buty na obcasach, wzięłam niewielką kopertówkę i złapałam brata pod rękę.

- Przepraszam że tak się ciebie trzymam ale z pewnością wywalę się w tych butach na schodach.
- Spokojnie. Miło jest mieć taką ślicznotkę u boku.

Posłał mi swój łobuzerski uśmiech który podobał mi się najbardziej. Zaczęłam szybciej oddychać i starać się nie wpatrywać zbytnio w jego ciemne oczy które przyciągały mnie za każdym mrugnięciem jego powiek. Gdy stanęliśmy przed schodami złapałam się go mocniej i kurczowo trzymałam jego przedramienia, nawet przez garnitur czułam jak napinają mu się mięśnie. Uśmiechnęłam się szeroko w duchu i postawiłam pierwszą stopę na marmurowych stopniu.

- Spokojnie, trzymam cię. - Zayn szepnął mi do ucha słowa otuchy, jego anielski głos sprawił że krew pulsowała mi w uszach a miętowy oddech odurzył bardziej niż jakie kol wiek zioła.
- A jeśli spadniesz ze mną ? - Spojrzałam na niego przestraszona.
- Będziemy mięli co wspominać. - Puścił mi zalotnie oczko a ja czułam jak wypieki wkradają mi się na poliki.
Na dole czekali na nas Jack i Kate. Stawiałam powolne i ostrożne kroki ale Zayn'owi raczej to nie przeszkadzało.  Spojrzałam na tatę, miał na sobie ciemnogranatowy smoking, białą koszulę i krawat w pasy. Jeszcze raz mu się przyjrzałam, gdy byliśmy bliżej niego o dwa stopnie zorientowałam się że ma na sobie jeden z lepszych garniturów które znajdują się w jego posiadaniu. Kate. Nic dodać nic ująć. Ideał kobiety. Przylegająca i dopasowana kremowa kreacja za kolana z rozcięciem po lewej stronie, podkreślająca biegle jej smukłą sylwetkę jak i kobiece kształty, blond loki związane w koka, delikatny róż na ustach i drobny makijaż. Dzięki szpilkom była równa wzrostem z moim tatą więc nie musiała stawać na palcach aby go pocałować. Po licznych schodach dotarliśmy do rodziców, nikt się nie odezwał tylko wymienialiśmy miłe spojrzenia i uśmiechy.

- No to chyba jesteśmy gotowi. Zapraszam.

Tata gestem ręki wskazał na drzwi i otworzył je przed Kate która chichocząc wsiadła do samochodu. Ja i Zayn także mięliśmy taki zamiar lecz tata złapał mnie za ramię.

- Dzieciaki, pojedziecie samochodem Zayn'a ? Chciałbym omówić ważną sprawę z Kate, to ma być dla was niespodzianka a gdy będziecie podsłuchiwać to raczej nie wyjdzie.

Spojrzeliśmy z Mulatem na siebie zdezorientowani. Tata czekał na naszą reakcję z przerażeniem ale i ekscytacją. To musi być coś poważnego skoro mu na tym aż tak zależy. Kiwnęłam głową i po chwili poczułam wargi taty na moim czole. Usłyszałam zamykające się drzwi i dźwięk odpalonego silnika. Samochód znikł w niespełna minutę później, w tym mroku który mimo pory roku ( wczesna wiosna ) przyszedł dość wcześnie. Zayn położył mi dłonie na ramionach i obrócił w stronę volvo. Drgnęłam od jego dotyku a przez ciało przeszedł elektryzujący wstrząs. Otworzył mi drzwi a ja szybko wskoczyłam na miejsce pasażera. W samochodzie pachniało świerkiem ale można było wyczuć także zapach tytoniu połączonego z męskimi perfumami, nie wiedzieć czemu ale spodobała mi się ta dziwna woń. Zanim Zayn zajął miejsce kierowcy, zaczerpnęłam sporą ilość powietrza i pozwoliłam aby otaczające mnie zapachy zaległy się w płucach. Volvo było ciche więc nawet nie wiedziałam kiedy ruszyliśmy, oparłam się łokciem o drzwi samochodu i podparłam się podbródkiem o pięść wyszukując czegoś w ciemnościach. Z radia leciała jakaś piosenka, znałam doskonale słowa ale nie mogłam przypomnieć sobie wykonawcy. Nuciłam sobie pod nosem tak aby mój towarzysz tego nie słyszał w końcu w ruch poszła stopa a obcas zaczął delikatnie stukać. Robiłam to wszystko nieświadomie.

- Zara Larsson Uncover - Głos brata wybudził mnie z tego transu, potrząsnęłam głową i spojrzałam na szeroko uśmiechniętego Mulata. Odwzajemniłam uśmiech i dalej słuchałam muzyki.
Ukradkiem zerknęłam na licznik samochodu. Sto sześćdziesiąt kilometrów na godzinę, przestraszyłam się i złapałam dłoń Zayn'a która trzymała się kurczowo skrzyni biegów.

- Co się stało ?
- Jedziesz strasznie szybko...
- Przepraszam.

Patrzyłam jak niewielka kreska opada w dół wskazując 150,140,130 i tak do 90 km. Odetchnęłam z ulgą i puściłam palce chłopaka. Wpatrując się w drogę wreszcie zrozumiałam gdzie jesteśmy, za rogiem znajdowała się restauracja Paradise.

- O czym myślisz ? - Zayn patrzył na mnie zaciekawiony.
- O tej niespodziance rodziców. To musi być coś poważnego skoro kazali nam jechać osobnym samochodem. A ty ?
- W sumie to o niczym ważnym.
- Kłamiesz !
- Skąd możesz to wiedzieć ?
- Masz teraz bardziej cichy głos. Tęsknisz za czymś.
- Może ...
- Siostrze chyba powiesz ?

W milczeniu czekałam na jego odpowiedź. Zayn zgasił silnik i zacisnął kurczowo dłonie na kierownicy. Staliśmy na parkingu restauracji a w świetle bijącym z każdej strony mogłam przyjrzeć się cudownej twarzy brata. Wymalowana mieszanymi emocjami, z jednej strony wściekła z drugiej strony przepełniona ulgą.

- Przepraszam nie powinnam była się wtrącać w twoje życie.
- Tęsknie za Nowym Yorkiem, tyle mogę powiedzieć. - Sucha i lekko raniąca wypowiedź wypowiedziana przez zęby.
Bolesne ale uczące doświadczenie, Zayn wyszedł z auta i szybko je okrążył aby otworzyć mi drzwi. Dżentelmen. Takie słowo błądziło mi po głowie, mieszało się z zachwytem i radością, poprawiało mi humor a ciemne oczy wpatrujące się w moje były teraz roześmiane.

- Mogę ? - Zayn wystawił mi dłoń którą z chęcią złapałam. Wolną ręką odbiłam się od siedzenia i wylądowałam w ramionach brązowookiego. Byliśmy tak blisko siebie że czułam jego oddech na swoich policzkach. Skóra zaczęła mnie przyjemnie parzyć, serce bić niczym młot, w brzuchu pokazały się motylki a na polikach ogromne i soczyste rumieńce.
Jego ręce zawitały na moich biodrach i delikatnie przycisnęły do siebie aby nasze ciała stykały się jeszcze bardziej. Rozchyliłam lekko usta aby coś powiedzieć jednak język mi zdrętwiał a umiejętność mówienia nagle wyleciała z głowy. Złapałam go za ramiona i pojechałam dłońmi wyżej aby móc spleść palce na jego szyi. Zapach jego perfum dostawał się do mojego nosa i drażnił się z nim. Patrzyłam mu w oczy i zastanawiałam się czy może być coś piękniejszego ?

~*~
Jest wreszcie czwarta część. Przepraszam was że to tyle trwało ale zaczęła się szkoła i prawdopodobnie nie będę tak często dodawać nowych cz. więc już teraz was informuję. :) Cóż z rozdziału jestem bardzo zadowolona mimo tego ze nie należy do długich, mam nadzieje że nad piątką się wysilę i będzie ona dłuższa i bardziej kreatywna. :D

Pozdrawiam Kimmi
xox

> Klik < >Klik <

1O komentarzy = Następna część

sobota, 31 sierpnia 2013

Zakazany Owoc cz. 3

Obudziłam się rześka i pełna energii, może do dlatego że czekała mnie przejażdżka konna ? Gdy tylko postawiłam stopy na zimnej podłodze wbiłam w nią wzrok i chwilę się zastanawiałam czy nie wrócić do łóżka i pospać jeszcze trochę. Szybko jednak wygnałam tę myśl z głowy i powędrowałam do łazienki by zażyć porannej toalety. Wyjrzałam ukradkiem przez okno i zauważyłam że słońca jeszcze nie było widać a chmury nadal spowijały niebo. Przestraszona zerknęłam na zegarek który wyraźnie pokazywał 10 rano. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej ubrałam się w zwykły dla mnie stój i zbiegłam na śniadanie. Po drodze mijałam Zayn'a i stuknęłam go ramieniem przez co syknęłam z bólu.

- Przepraszam - Odparł zamyślony i dalej szedł w swoim kierunku.
- To ja przepraszam - Wyszeptałam za nim, zauważyłam że jego usta wygięły się do lekkiego uśmiechu. Może już mu przeszło i nie będę dla niego taka obojętna ? Zawsze trzeba mieć tą głupią nadzieje. Jako że mój żołądek odmawiam wszelkim posiłkom jakie chciałam sobie zrobić chwyciłam tylko batona proteinowego a do czystej szklanki wlałam soku pomarańczowego. Podniosłam szklany przedmiot i chwile się nim bawiłam patrząc jak pomarańczowa ciecz kołyszę się na boki po brzegach naczynia. Zgrabnym ruchem uwolniłam batona z papierku i wzięłam pierwszego gryza.

- Już na nogach ?
- Przecież nie jestem aż takim śpiochem tato. - Zaśmiałam się i przypatrywałam jak ojciec robi sobie poranną kawę. Usiadł na przeciwko mnie i chwilę przyglądał smolistej zawartości kubka. Ja wzięłam łyka swojego napoju i po chwili nasze oczy się spotkały.

- Miło z twojej strony że zabierasz Kate na przejażdżkę.
- To drobiazg.
- A jak Zayn ? Chyba za nim nie przepadasz ?

Spuściłam wzrok i przeczesałam włosy zastanawiając się nad odpowiedzią. Wzięłam kolejnego gryza batona oraz kolejny łyk soku. Wszystko robiłam strasznie powoli aby mieć czas do namysłu.

- Trochę małomówny.
- Ale ty tak samo, Nancy.

Podniosłam wzrok. Błękitne oczy taty lustrowały moją twarz oraz jej wyraz. Jak się nad tym zastanowić nie rozmawiałam z bratem zbyt często. Nie wiedziałam o czym, ale może wynikało to z tego że jestem po prostu nieśmiała ? Nie chciałam sobie tym zaprzątać głowy ani nawet drążyć tego tematu.

- Kate mówiła coś może o naszej wycieczce ? - Musiałam zbić tatę z jakiegokolwiek tropu lub rozmyśleń ponieważ wzrok wciąż miał nieobecny. Posłałam mu lekki uśmiech aby wybudził się z tego transu.
- Ucieszyła się. Sądziła że jej nie polubisz i strasznie się tym przejmowała. W sumie to byłem zaskoczony twoją odwagą i chęcią.
- Zrobię wszystko aby nasza rodzina była szczęśliwa.
- To na pewno, nie da się zaprzeczyć. - Tata wstał od stoły i podszedł do mnie z kubkiem w jednej ręce a drugą zabrał kosmyk moich włosów zalegający mi na twarzy i założył za ucho. - Jesteś taka podobna do mamy.
- Często to słyszę, ale to chyba dobrze ?
- Bardzo dobrze. - Jack pocałował mnie w czoło i powróciwszy do swoich rozmyśleń wyszedł z kuchni.
Wyjrzałam na widok za oknem aby upewnić się czy pogoda choć trochę się poprawiła. Na błękitnym niebie nadal kłębiły się białe obłoki wyglądające jak stado owieczek ale przynajmniej promienie słoneczne dostawały się na Ziemię. Drzewa nie kołysały się tak bardzo co sugerowało na to że wiatr nie był taki porywisty i bez przeszkód będzie można siedzieć na łące.
Dokończyłam swoje skromne śniadanie i udałam się do holu by dowiedzieć się czy Kate jest gotowa na nasze spotkanie. Drewniane panele ustąpiły miejsca białym kafelkom. Prawa ściana usłana był obrazami i zdjęciami a lewa masą książek do których nikt zwykle nie zagląda. Przy obitym skórą fotelu stało popiersie któregoś z Greckich bogów chyba Apolla jeśli się nie mylę. Chwilę przyglądałam się marmurowej twarzy aby ocenić stan jego piękna. Nieobecny wzrok, idealne rysy twarzy, szata koloru kości słoniowej i chyba wieniec na głowie. Tak to z pewnością był Apollo. Jeden z piękniejszych bogów. Fascynowanie się nim przeszło mi jednak po kilku sekundach, odwróciłam się na pięcie i ujrzałam jak Zayn schodzi po schodach i wędruje w moją stronę. Wcześniej nie zauważyłam ale na jego uszach zawitały dwie czarne kropki. Kolczyki. Chyba zbędny jest mu ten dodatek bo jak już wspominałam chłopak nadawał się na modela.
Niby jestem mało rozmowna ale dla taty zrobię ten wyjątek i postaram się w miarę możliwości przeprowadzić z Mulatem normalną konwersację.

- Zayn - Przestraszona czekałam aż na mnie spojrzy, nie wydał się tym zdenerwowany i gdy tylko usłyszał swoje imię od razu spojrzał mi w oczy. Poczułam że topnieje, pióropusz rzęs wydawał się jeszcze bardziej okazalszy niż poprzedniego dnia i zaparło mi dech w piersi. Chłopak błądził wzrokiem po pokoju a ja starała się coś z siebie wyrzucić. Wreszcie mi się to udało.
- Jakoś nie miałam okazji, aby się zapytać czy ci się podoba w naszym domu.
- Jest spoko. Wszyscy są mili i nie miałem zbytniego kłopotu z zaaklimatyzowaniem się.
- Jak będziesz chciał to możemy udać się kiedyś do Leeds. To nie tak daleko.
- Dzięki. Jak będę chciał jechać to cię powiadomię.

Posłałam mu przelotny uśmiech i odwróciłam się aby wrócić do pokoju. Poczułam jego dłoń na swoim ramieniu przez co dostałam gęsiej skórki. Odwróciłam się pospiesznie aby dowiedzieć się czemu zawdzięczam ten zaszczyt.

- Czemu to robisz ? - Jego pytanie trochę zbiło mnie z tropu.
- Co robię ?
- Jesteś taka miła dla mojej mamy. Normalna nastolatka wściekałaby się i starała aby związek taty z obcą kobietą zakończył się jak najszybciej. - Poraziła mnie jego wypowiedź co pewnie wyczytał po moim zdumieniu wymalowanym na twarzy. Uniosłam brwi do góry udając zdziwienie ale szybko to opanowałam i poraziłam go gniewnym spojrzeniem.
- Ja nie robię takich paskudztw - Wybąkałam lekko nadąsana, lecz po chwili się uspokoiłam - Chcę tylko aby tata był szczęśliwy. Dla jego dobra jestem gotowa na wszystko.
Teraz to Zayn miał zdumienie widniejące na twarzy. Parsknęłam głośno śmiechem i odwróciłam się na pięcie zostawiając go na środku holu z natłokiem myśli. Zbliżałam się do schodów gdy głos chłopaka rozbrzmiał mi w uszach.
- Ale gdzie tu szczęście skoro ty cierpisz !?
W jednej chwili moje serce dostało palpitacji, ciało ogarnęła fala gorąca a umysł złość. Odwróciłam się aby spoliczkować Mulata ale jego już nie było. Usiadłam na jednym ze stopni i skuliłam się chowając głowę między nogami. Wpatrywałam się jak słone krople kapią na posadzkę, wydając charakterystyczny dźwięk. Kap, kap. Jestem szczęśliwa, tata jest szczęśliwy. Wcale nie cierpię z tego powodu !
Usłyszałam zbliżające się kroki więc wstałam pospiesznie i uciekłam do pokoju. Jak najszybciej zamknęłam drzwi na klucz i podeszłam do lustra które stało w rogu. Podeszłam bliżej i przejechałam dłonią po szkle, niebieskie oczy z nutką zieleni, blada cera, malinowe i pełne usta. Nic dodać nic ująć, niby zwykła nastolatka choć ja za każdym razem gdy spoglądam w lustro widzę mamę. To jak się do mnie uśmiechała, wszystko, czułam po prosty że siedzi ona gdzieś głęboko we mnie i jest ze mną na dobre i na złe. Teraz też tak jest. Rozpuszczone, ciemne i dość długie włosy przeczesałam palcami starając się ułożyć je w normalny sposób.

- Kate !

Czemu wcześniej wyleciało mi to z głowy ? Miałam znaleźć Kate, tylko ja tak umiem.
Wybiegłam z pokoju, nawet nie wiem w którym pokoju mieszka moja macocha. Cóż zostaje mi tylko jedno wyjście, na samą myśl wykrzywia mi się grymas. Westchnęłam głośno i zapukałam do drzwi pokoju Zayn'a. Jakoś nie czekałam długo a gdy przemyślałam swoje pytanie zaschło mi w gardle.

- Wejdziesz ?
- Nie, chciałam się tylko zapytać ...

Urwałam w połowie, ogromna gula ścisnęła mi gardło. Nerwowo wędrowałam wzrokiem po jego pokoju i korytarzu.

- Nancy ! Tu jesteś szukałam cię.

Kate szła w naszą stronę cała rozpromieniona, ulżyło mi momentalnie. Gula nie zalegała już w moim przełyku i mogłam normalnie połykać ślinę jak  i oddychać. Przez te wieczne sekundy podczas których lustrowałam wszystko co się da, serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi. Spojrzałam na brata który nie wie za bardzo o co chodzi.

- Pogadamy później. Teraz muszę ...
- Spoko, baw się dobrze. Mama lubi rywalizować więc się nie denerwuj.

Posłał mi kojący uśmiech który zmienił się na łobuzerski gdy kobieta stała już obok mnie. Gdy tylko zobaczyłam rząd białych zębów który sprawiał że uśmiech Zayn'a był jeszcze bardziej słodki ugięły się pode mną kolana. Wymienił kilka słów z mamą a ja przyglądałam mu się coraz bardziej zaciekawiona jego osobą. Drzwi się zamknęły a ja wybudziłam się z tego transu. Bez żadnych słów poszłyśmy z Kate do stajni gdzie pozwoliłam jej wybrać konia.

- Ten jest śliczny.

Wskazywała na czarnego ogiera który stał i wpatrywał się w nas z zaciekawieniem. Gęsta grzywa była dość długa, wielkie oczy przepełnione energią oraz ogromny pysk który zbliżał się do nas aby nas przywitać.

- To Shon, jeden z najszybszych koni w naszej stajni.

Shon mimo swojej wielkiej postury i dość masywnego ciała, biegał szybko niczym błyskawica. Trenowany od małego więc co się dziwić. Wyprowadziłam go z boksu i pozwoliłam aby Kate go wyszczotkowała i osiodłała. Ja powędrowałam do swojej klaczy która już się niecierpliwiła. Dołączyłyśmy do naszych dzisiejszych towarzyszy i gdy wszystko było gotowe galopem pędziłyśmy w stronę polany. Zayn miał rację jego mama lubi rywalizację. Może moja Marry jest niewielka ale szybkością dorównuje Shon'owi co sprawia że idziemy "łeb w łeb"


Jazda na łąkę szybko nam minęła. Przywiązałyśmy konie i rozsiadłyśmy się na trawie skąpanej w słońcu. Zerkałam co chwila na Kate ale nie wiedziałam na jaki temat mogę z nią rozmawiać. Marry wydała z siebie uroczy pisk a mi zaświeciła się lampka nad głową.

- Jak długo jeździsz konno ?
- Już dość długo. Od małego chyba. Wychowałam się na wsi więc miałam styczność z tymi wspaniałymi zwierzętami - Blondynka spojrzała na Shon'a. - Jest piękny.
- Tak, Shon to jeden z championów.
- Ale Marry też niczego nie brakuję.
- Wychowywałyśmy się razem wiec. Kocham ją !
- O czym rozmawiałaś z moim synkiem ? Chyba wam niepotrzebnie przeszkadzałam, miło że starasz się go ośmielić.
- W sumie to nie była taka istotna rzecz. Zrobię wszystko abyśmy wyglądali na normalne rodzeństwo.

Uśmiechnęłam się i pozwoliłam aby promienie łaskotały moje policzki. Kate wpatrywała się w konie i można powiedzieć że pożerała je wzrokiem. Może znajdę w niej swoją bratnią duszę ? Może ich związek z tatą będzie udany a oni szczęśliwi ? Spojrzałam na jej dłoń, na palcu nosi srebrny pierścionek chyba z diamentem w kształcie serduszka. Podobny dostała mama tylko że u niej był rubin aby serce miało kolor czerwieni. Uśmiechnęłam się szeroko ale odwróciłam wzrok, myśl o mamie boli i to strasznie. Chciałabym aby tu była.

- Nancy, dobrze się czujesz ?
- Tak, jest w porządku.
- Jesteś blada.
- To nic takiego. Po prostu, twój pierścionek przypomina mi o mamie.
- Należał do niej ?
- Nie, to pewnie diament ?
- Tak, masz niezłe oko.
- Mama miała rubin, żeby serce było czerwone.
- Musiała być wyjątkowa ?
- I była...

Spuściłam wzrok i zaczęłam skubać trawę palcami. Jeszcze jedna wzmianka o mamię i się popłaczę.

- Wracamy ? Jesteśmy na tej przejażdżce dość długo. Jack może się denerwować.
- Racja.

Wsiadłyśmy na konie i udałyśmy się do domu. Jazda przez las na końskim grzbiecie daje wiele to namysłu. Myślenie utrudniają robaki na twarzy, ale jednak dużo można przemyśleć. Nim się spostrzegłam byłyśmy już w stajni a stajenni przejęli obowiązki nad końmi. Jak we śnie szłam do pokoju, nic do mnie nie docierało. Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje, może to przez te wszystkie zmiany ?

~*~
Trzecia część gotowa *.* Nie mogę w to uwierzyć że aż tyle się nad nią męczyłam.  To było okropne, w głowie siedzi ci milin pomysłów ale gdy tylko siadasz i chcesz to wszystko zapisać, wyparowuje i nie zostawia po sobie śladu. No ale cieszę się że wreszcie to napisałam <3
Mam nadzieje że będziecie czekać na 4 część . :) I jak wcześniej pisałam :

Jeśli opowiadanie będzie z wampirami no to w roli głównej jest 1D. Blog jest poświęcony ff właśnie o nich i nic tego nie zmieni. :) 
10 komentarzy = Następna część . :* 

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Zakazany Owoc cz. 2

Rozdział zadedykowany Dagmarze. :) Wiem że w chwilach zwątpienia mogę na ciebie liczyć, pewnie gdyby nie twój "kopniak" 2 cz. nawet by nie powstała. Dziękuję i mam nadzieje że nadal będziesz mi tak pomagać.

Kimmi xoxo


- I że niby ten narcystyczny palant ma być moim starszym bratem ? Niedoczekanie !

Chodziłam nerwowo po pokoju rozmawiając jedynie z własnym odbiciem. Zachowanie Zayn'a było okropne, matka go nie nauczyła dobrych manier ? Ja również nie ciesze się z tej całej sytuacji no ale nie okazuje tego w taki pokaźny sposób. Starałam się uspokoić ale średnio mi to wychodziło, klapnęłam na łóżko i przez chwile wpatrywałam się w przestrzeń oddychając głęboko.

- Spokojnie Nancy, z czasem go polubisz.

Prędzej się wyprowadzę niż go polubię. W sumie to nie taki zły pomysł, odwiedzać go tylko na gwiazdkę i to jeszcze z przymusu, udawać że się dobrze bawię. Obiecująca wizja.
Przebrałam się w swoją ulubioną koszulę nocną. Wykonana z jedwabiu jasnoróżowa pidżama przypominała trochę suknie balową, ale tylko odrobinę. Zawsze gdy ją wkładałam czułam się wyjątkowo, nie wiem czemu się tak czułam. Taka już jestem najdrobniejszy gest sprawia mi radość i nic tego nie zmieni. Wślizgnęłam się pod pościel i ułożyłam wygodniej głowę na poduszce. W nocy budziły mnie przerażające sny więc po szóstej nad ranem odpuściłam sobie dalszy sen. Lekko przygarbiona powędrowałam do łazienki gdzie zażyłam godzinnego prysznica. Gorąca woda spływająca po moim ciele dodawała energii ale także przyprawiała o gęsią skórkę. Owinęłam się zwinnie ręcznikiem przez co wyglądałam jak gąsienica w kokonie. Wybrałam najzwyklejsze ciuchy ponieważ nie zależało mi na wyglądzie. Od czasu do czasu lubię ubrać coś bardziej kobiecego ale przeważnie górują u mnie sweterki, bluzki z długim rękawem i nieodmiennie dżinsy. W ślimaczym tempie zbliżała się ósma, chcąc nie chcąc uchyliłam okno a widok mnie zaskoczył. Mój starszy brat wysiadał właśnie ze srebrnego volvo, papieros w ustach, wymiętoszone ubranie i podkrążone oczy. Zrobiło mi się niedobrze a że akurat spojrzał na mnie i nasz wzrok się spotkał, przywitałam go grymasem zniesmaczenia i odwróciłam się do niego plecami.

- Co to ma być ?!

Nie mogłam pozbyć się tego widoku z głowy, nieświadoma co robię zdążyłam pościelić łóżko, uprzątnąć łazienkę po kąpieli. Nawet nie wiedziałam że zaszłam do kuchni. Wyciągnęłam niewielką, zieloną miskę i wsypałam do niej płatki kukurydziane, chwilę szukałam mleka ale wreszcie dostrzegłam otwarty karton za wielką kapustą. Chwyciłam łyżkę i odwróciłam się do miski.

- Możesz chyba sam sobie zrobić a nie mi wyjadać.

Moje słowa padły z wrogością w stronę Zayn'a który wyjadał pojedyncze płatki z mojej miski. Zamruczał pod nosem i poszedł za moim rozkazem robiąc sobie śniadanie. Wlałam mleka do miski i starałam się zjeść jak najszybciej by nie spędzić ani chwili dłużej w jednym pomieszczeniu z Mulatem. Zapatrzyłam się w widok za oknem, słońce zaczęło już mocniej świecić a z korony dębu wyfrunęło kilka ptaków. Westchnęłam głęboko i usłyszałam dźwięk nalewającej się kawy. Zwróciłam oczy ku chłopakowi, nawet nie tknął płatków tylko pozwolił aby ciepła para która unosiła się nad kawą trafiała do jego nosa. Miał zamknięte oczy więc mogłam mu się bez żadnych przeszkód przyjrzeć. Tak jak za pierwszym razem miał zarost który podkreślał jego męskie rysy twarzy, wargi lekko wygięte w kącikach ust, wyraźne brwi a pod nimi zamknięte powieki z pióropuszem rzęs. Tego nigdy bym nie powiedziała na głos ale Zayn jest piękny. Wplótł palce w czuprynę gęstych i czarnych jak heban włosów. Zerknęłam na jego oczy które teraz wpatrywały się we mnie z uwagą. Starałam się odwrócić wzrok ale ten brąz hipnotyzował mnie i przyciągał do siebie zachęcając tylko aby poznać wszystkie sekrety ukryte w tęczówkach.
Wreszcie udało mi się przenieść wzrok na miskę płatków, poczułam że zaczyna mi się wkradać rumieniec na poliki więc zasłoniłam twarz ścianą z włosów. Chwyciłam miskę z nieskończonym śniadaniem i udałam się do własnego pokoju. Drzwi się zamknęły a ja przycupnęłam na krześle przy biurku. Odruchowo włączyłam białego laptopa i zajęłam się płatkami czekając aż maszyna się w pełni włączy. Śniadanie skończone, odłożyłam miskę na bok a łyżka która się w niej znajdowała zabrzęczała, drażniąc nieco moje uszy. Kliknęłam na folder w którym znajdują się wszystkie moje piosenki i bez chwili zawahania włączyłam pierwszą która się napatoczyła.

- Nobody Does it like you...

Wczuwałam się w każde słowo, starałam oczyścić umysł ze wszystkiego. Chwyciłam swój brulion i przez chwilę zastanawiałam się co mogłabym namalować. Pusta kartka była taka zachęcająca a ołówki które leżały niedaleko wołały tylko aby chwycić je do ręki i pozwolić aby ubrudziły tą biel. Założyłam ręce na piersi i wzdychałam głęboko. Przejechałam dłonią po włosach układając je nieco bardziej na prawy bok aby nie zasłaniały mi światła, chwyciłam ołówek i zaczęłam rysować pierwsze kontury.

- Nancy, obiad. Tata cię woła.

Obok mnie pojawił się Augustus. Lekko się przestraszyłam i aż podskoczyłam ze strachu na co on wybuchnął śmiechem. Siwiejący już mężczyzna przyglądał się mojemu rysunkowi lekko zdziwiony. Zakryłam to innymi kartkami i wstałam pospiesznie łapiąc go pod rękę.

- Augi... dlaczego tata mi wcześniej nie powiedział ?

Chyba nie powinnam poruszać tego tematu, staruszek stanął w jednej chwili na środku korytarza i rozejrzał się dookoła. z jego miny mogłam wyczytać zmartwienie jak i zaciekawienie. Podeszłam bliżej niego i lekko się uśmiechnęłam co niepewnie odwzajemnił. Wokół jego zielonych ale wciąż młodych oczu pojawiły się niewielki zmarszczki, przejechał dłonią po lekko zarośniętej brodzie i westchnął głęboko.

- To nie tak że nie chciał ci powiedzieć. Chciał tego jak niczego innego ale, bał się twojej reakcji. Sądził że możesz go znienawidzić.
- Przecież nigdy bym mu tego nie zrobiła. Kocham tatę ale boli mnie to że nie ma do mnie zaufania. - Posmutniałam, ale mówiłam dalej - Cieszę się że jest szczęśliwy, wiem że nikt nie zastąpi mi mamy ale Kate wydaje się być miła, może jak spędzę z nią trochę czasu to się dogadamy.

Rozejrzałam się po korytarzu aż w końcu zawiesiłam wzrok na jednym z obrazów. Przedstawiał on wygnanie Adama i Ewy z Raju. To jedyny obraz który pasował tu kolorystycznie, inne były bardziej mroczne i często przyprawiały mnie o zawroty głowy.

- Kate kocha konie. Możecie się wybrać na przejażdżkę. Ale to tylko pomysły szalonego starca.
- Nie jesteś taki stary Augi.

Pocałowałam go w policzek, był dla mnie jak dziadek, pamiętał każdy szczegół mojego dzieciństwa. Widział jak dorastam, uczę się chodzić i mówić, to po prostu człowiek który zawsze jest przy mnie. Na obiad weszłam w bardzo dobrym humorze, przywitałam wszystkich i zajęłam swoje miejsce. Tato posyłał mi ciepłe spojrzenia lub uśmiechy a ja to odwzajemniałam. Często też wtrącałam się w jego rozmowy z Kate na tematy które mój tata ledwo rozumiał. Wzięłam kolejny kawałek mięsa i umieściłam go w ustach, łyk wody mineralnej i w końcu zdobyłam odwagę by się odezwać.

- Kate, słyszałam że lubisz konie.
- Tak uwielbiam te zwierzęta, Jack chciał mnie zabrać na przejażdżkę. - Położyła swoją dłoń na dłoni taty i splotła ich palce. Odwróciłam wzrok i ukradkiem spojrzałam na Zayn'a. Cichy i tajemniczy jak zawsze, zajął się obiadem i nawet nie starał się udawać że obchodzą go nasze rozmowy.
- Wiesz, ja chciałam się jutro wybrać na polanę za lasem, jak nie masz żadnych planów to możemy pojechać razem.

Kolejny kawałek mięsa zawitał w moich ustach. Kate była zaskoczona moją propozycją tak samo jak tata. Sama też pewnie musiałam mieć zdenerwowany wyraz twarzy choć starałam się wyglądać na spokojną. Chwila w milczeniu pozwoliła mi abym zastanowiła się czy aby nie uraziłam nikogo, ale to się nie stało więc odetchnęłam z ulgą. Spojrzałam na Kate wyczekując jej reakcji.

- To bardzo miło z twojej strony. - Uśmiechnęła się do mnie promiennie więc się rozluźniłam. - Z miłą chęcią wybiorę się na taki wypad z tobą, Nancy.
- To jesteśmy umówione.

Dopiłam wodę i skończyłam jeść swój posiłek. Odniosłam talerz do kuchni po czym go umyłam. Oparłam się o zlew i przemyślałam wszystko jeszcze raz. Może jednak to odwołam ? Nie, już za późno. Z rozmyśleń wybudził mnie aksamitny głos, odwróciłam się u znów ujrzałam mleczne oczy.

- Możesz się przesunąć ? - wyczułam nutkę irytacji w jego głosie.

Dotarło do mnie że nie zmieniłam miejsca i nadal blokowałam mu dojście do zlewu, zażenowana przesunęłam się i odwróciłam do niego plecami. Usłyszałam tylko dźwięk talerzy wkładanych do zlewu i stróżki wody.  Spojrzałam jak ściska w dłoni gąbkę a tak od nacisku wybucha jasnozieloną pianą. Niezdarnie przejechał nią po talerzu zostawiając ślad piany. Przygryzłam dolną wargę i westchnęłam w duchu.

- Wiesz że nie musisz myć ? Mamy od tego gosposię.
- Dowiedziałem się tego, mama upiera się jednak żebym to ja po sobie sprzątał.
- Oh - Tylko tyle byłam w stanie z siebie wyrzucić. Wpatrywałam się jak myję naczynia a później płucze je pod strumieniem wody.
Gdy Zayn już skończył odwrócił się na pięcie i ruszył do swojego pokoju. Uczyniłam to samo, wróciłam do zajęcia które mi przerwano i w sumie tak spędziłam resztę dnia. Kolacji dzisiaj nie było, wyjątkowo, albo po prostu nikt nie chciał mi przeszkadzać. Odłożyłam wszystko i zerknęłam na swoje dzieło. Jeszcze nie jest skończone, nie mogłam uwierzyć że przez tyle godzin rysowałam tylko oficjalny zarys i cienie. Jeszcze nigdy malowanie nie przychodziło mi z taką trudnością. Wstałam i podeszłam do okna, wpatrywałam się jak nasi stajenni odprowadzają konie z powrotem do boksów, Marry wyglądała tak pięknie w zachodzącym już słońcu. Mogłabym ją podziwiać cały czas. Chciałam pójść po coś do jedzenia bo mój żołądek domagał się kolacji, podeszłam do drzwi i nacisnęłam na klamkę gdy usłyszałam rozmowę "brata" przez telefon. Miał przygnębiony i lekko zdenerwowany głos. Zaczęłam się przysłuchiwać jego słowom choć wiem że nie powinnam.

- Stary, tu są takie nudy że na pogrzebie lepiej bym się bawił. Jak matka mogła mi to zrobić i wywieść z Nowego Yorku ! W dodatku mam młodszą siostrę, Nancy. Co nie ! Ona ma chyba 19 lat. Nie wiem czy da się z ni gadać, nie mam nawet takiego zamiaru, jest taka zamknięta w sobie to trochę dziwne. Dobra ja muszę kończyć, jak ci się uda to przyjedź, choć wątpię żeby ci się tu podobało.

Czyli dla niego to też jest przymus ? Przynajmniej wiem co sądzi o naszym mieście i o... o mnie. Może i nie lubię rozmów ale to nie znaczy wcale że jestem dziwna. Oparłam się o drzwi i nasłuchiwałam jego kroków, gdy już zniknęły wyszłam najciszej jak umiem i przemknęłam do kuchni po coś na ząb.  Ciasto na noc ? Czemu by nie. Chwyciłam kawałek czekoladowej przekąski i zasiadając na barowym krześle wzięłam pierwszy kęs. W końcu ciasto znikło z mojego talerza a ja wróciłam do sypialni i umyłam zęby. Przebrałam się i szybko oddałam krainie snów i marzeń.

~*~

Cóż trochę to trwało za co bardzo przepraszam, ale w końcu jest drugi rozdział. Starałam się aby było trochę dłuższe i tajemnicze ale nie zbyt mi to wyszło. Pewnie jak każdy z was wie, za tydzień zaczyna się szkoła. To oznacza że nie będę tak często dodawać nowe części, będzie czasem tak że nawet przez tydzień będzie tu wiało pustkami. Postaram się aby weekendy były przeznaczane na bloga i to opowiadanie. :)


Takie małe pytanko, czytali byście opowiadanie o wampirach ? Sądzę że takie fantasty trochę ożywi mi bloga a chciałabym się dowiedzieć co o tym sądzicie. 

10 komentarzy = Następna część ! :* 

piątek, 23 sierpnia 2013

Zakazany Owoc cz. 1

Rozejrzałam się po swoim pokoju, nie byłam w nim od dwóch tygodni. Cała przesiąkłam smogiem i innymi zapachami Nowego Yorku, a to niby takie fantastyczne miejsce. Nawet długa kąpiel nie pomoże mi z wydostania się z tych woni. Spięłam długie i dość gęste włosy w artystycznego koka i zaczęłam przebierać w masie ubrań.
Nie mam pojęcia kiedy pojawi się moja nowa mama, jak na razie tata nie wzywa mnie do swojego gabinetu więc to chyba odpowiednia pora aby wybrać się na przejażdżkę ? Ubrałam specjalny strój i w pośpiechu chwyciłam toczek do jazdy konnej. W naszej stajni jest tylko 10 koni, tata raz w miesiącu urządza polowania lub po prostu wyścigi po polach ze znajomymi. Ja zawszę wędruje do jednego boksu.

- Cześć maleńka.

Wielkie ciemne oczy wpatrywały się we mnie przyjaźnie, wplotłam palce w białą grzywę i już po chwili byłam wtulona w puchatą szyję. Mocna kufa opadła na moje kościste ramię. Wyprowadziłam Marry z boksu i przyodziałam w najlepsze siodło. W mgnieniu oka znalazłam się na jej grzbiecie i poprowadziłam ją na nasz szlak. W ten wiosenny i dość ciepły dzień jej sierść wyglądała jakby była zrobiona ze złota. Biała grzywa i ogon odbijały wręcz promienie słońca a mięśnie idealnie eksponowały się podczas kłusa. Gdy nasza rezydencja znikła mi z oczu ścisnęłam kolana oraz łydki i pogalopowałam w las.  Wiatr przeszywał moje policzki, ścisnęłam mocniej ręce i starałam wtulić się z Marry.
Słyszałam jej oddech, miałam wrażenie że czuje jak ziemia dygoczę od jej nacisku kopyt. Nigdy nie sądziłam że anioła można osiodłać i chłonąć to szczęście każdą chwilą spędzoną z nim...
Wybiegłyśmy z lasu na polanę gdzie zawsze odpoczywałyśmy więc klacz zwolniła kroku. Zdjęłam z niej siodło i uzdę ponieważ nie bałam się że gdzieś ucieknie czy coś w tym stylu. Zajmuję się nią od kiedy była źrebakiem i mocno się zżyłyśmy. Gdy zaczęła skubać trawę usiadłam na zielonym dywanie i rozpoczęłam pleść jakieś cuda z polnych kwiatów.
Chyba siedziałam tu już dość długo, nie liczyłam czasu ale słońce zmieniło swoje położenie, nie zachodziło ale jednak wiedziałam że robi się późno i trzeba będzie się zbierać. Spojrzałam ukradkiem na Marry, leżała na trawie więc doczołgałam się do niej i ułożyłam wygodnie na jej szyi gładząc pysk.


Znów wiatr zaczął szczypać mnie w poliki, mięśnie dłoni powoli zaczynały wdawać się we znaki a kostki aż mi zbielały jednak nie przejmowałam się tym. Bo na końskim grzbiecie nie liczy się już nic.
Na naszym parkingu zawitało nowe auto mianowicie srebrne volvo. Przeraziłam się, rejestracja wskazywała na zupełnie inny kontynent. Omijając to wszystko zaprowadziłam konia do stajni po czym wahałam się czy wejść głównym wejściem czy może jednak ze strony kuchni.

- Nancy weź się w garść, to tylko kobieta która zajmie miejsce twojej matki. To nic wielkiego.

Nagle zaatakowała mnie fala gorąca i zakręciło mi się w głowie. Ona zajmie miejsce mamy ! Niby to nic wielkiego skoro tata ją kocha prawda ? Wychodząc ze stajni spojrzałam na Marry, która kiwa głową jakby dodawała mim otuchy. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam do domu. Już miałam dotknąć klamki gdy drzwi same się otworzyły a ja wydałam tylko przelotny pisk przerażenia.

- Nancy, zapraszam do domu.

Tata stał już pod schodami i zapraszał mnie miłym gestem do siebie. Wolnym krokiem szurałam butami po wypastowanej podłodze, spuściłam wzrok gdy ojciec objął mnie ramieniem.

- Chciałbym ci kogoś przedstawić.

W tym momencie z jego gabinetu wyszła Ona. Mój speszony wzrok utkwił w jej twarzy. Była piękna i dość młoda jak na swój wiek. Wysoka i z posągową figurą modelki blondynka, której włosy sięgały aż do pasa i lekko falowały. Z każdym krokiem towarzyszył jej stukot szpilek który rozchodził się równomiernie w formie echa. Objęła mojego tatę w talii a on wykonał ten sam odruch.

- To jest Kate. Moja narzeczona, będzie u nas mieszkać przez pewien czas.

Miał bardzo zdenerwowany głos który aż wyczuwalnie drżał. Spojrzał na mnie ale zaraz tego pożałował ponieważ skarciłam o wzrokiem. Z wymuszonym uśmiechem wyciągnęłam dłoń w jej kierunku. Delikatnie ją uścisnęła i odwzajemniła mój uśmiech ukazując równe i białe zęby. Przeszedł mnie niemiły dreszcz.

- Miło będzie cię gościć w naszym domu Kate. Cieszę się że tata znowu kogoś pokochał.

Ostatnie zdanie przyszło mi naprawdę z trudem, wypowiedziałam je prawie że przez zęby. Blondyna przejechała palcami po moim policzku a ja czułam się jakby jej długie paznokcie miały rozerwać mi skórę. Wszystko pięknie i ogólnie uroczo więc chyba mogę wracać do pokoju.
Postawiłam pierwszą stopę na schodku i złapałam się poręczy gdy głos taty przykuł moją uwagę ponieważ zwracał się do mnie.

- Nie chcesz poznać brata ?
- Brata ?

To pytanie zbiło mnie z pantałyku, jeszcze raz spojrzałam na twarz przybyłego gościa.
" Ile ty masz lat ?! " Już prawie bym to powiedziała na głos ale w porę przygryzłam policzek. Z gabinetu wyszedł jakiś chłopak, wysoki, z zrostem, czarne włosy i równie ciemne oczy. Był piękny ale sińce pod oczami i dość naganny strój zgasiły to piękno. W porównaniu do matki, nie dbał zbytnio o higienę co poczułam gdy się do mnie zbliżył. Nie był to smród jak każdy inny, był to zapach tytoniu więc to mnie lekko zraziło. Może i mój tata pali ale dobrze wie że nie znoszę tego zapachu.

- Nancy, to jest Zayn twój starszy brat.
- Miło cię poznać Zayn.
- Siema.

Obojętny ton i lekceważenie mnie. Jednak każdy starszy brat taki jest.  Goście z moim ojcem udali się do jadalni a ja przewróciwszy oczyma udałam się do pokoju. Ubrałam stary ale wciąż nadający się do użytku wełniany sweter oraz dżinsy. Dołączyłam do nowej rodziny ale gdy tyko pojawiłam się w drzwiach wszelkie głosy i śmiechy jakie wcześniej wyłapałam ucichły. Zajęłam miejsce obok taty i wpatrywałam się w swój talerz. Słuchać tylko sztućce i stukot szklanek, spod pióropusza rzęs staram się przyglądać Kate i Zayn'owi ale średnio mi to wychodzi ponieważ oni też się we mnie wpatrują. Zaciekawiła mnie mina chłopaka, patrzy na mnie z odrazą i wściekłością. Czy ja mu coś zrobiłam ? Poczułam że na moje poliki wkrada się pokaźny rumieniec. Zegar wybił godzinę 10, spojrzałam na jego tarczę i przez chwilę zapatrzyłam się na wskazówki.

- Nancy, może pokażesz Zayn'owi gdzie znajduje się jego pokój ?

Spojrzałam na brązowookiego i przytaknęłam, jakby od niechcenia wstał z krzesła i wyszedł do głównego holu. Powędrowałam za nim i wskazałam schody na górę.

- Tu będziesz spać przez cały wasz pobyt. - Starałam się brzmieć dość miło, ale jego mina i zachowanie lekko mi to utrudniały.

Zayn wymamrotał coś pod nosem i wszedł do pokoju zamykając mi drzwi przed nosem.

- Palant...

Mruknęłam pod nosem i odwróciwszy się na pięcie wróciłam do pokoju. Dlaczego on musi mieszkać obok mnie ? W życiu nie czułam się tak głupio upokorzona. Kate jako tako może być ale jej syn ?! Czysty arogant i nie obrażając nikogo cham.

Taak oto przedstawia się pierwszy rozdział ♥ Nie wyszedł mi zbytnio ponieważ zrobiłam przerwę podczas pisania i wszystkie myśli oraz pomysły zniknęły w jednej chwili :c Oby to jednak was nie zniechęciło do czekania na następną część i zostawienia miłej opinii  ♥
Kimmi xox
10 komentarzy = następna część ! 

czwartek, 22 sierpnia 2013

Prolog + bohaterowie.

Prolog : 
Leżę na wąskim łóżku w pokoiku nie większym od szafy, w małym mieszkanku. Brulion, w którym rysuję podczas tej podróży, przywiera do mojej piersi ostrymi kantami. Za oknem Brooklyn pomrukuje jak śpiący drapieżnik. To uliczny ruch w oddali szepce własnym językiem bez słów. Zza uchylonych drzwi dobiega mnie brzęk szkła i nalewanego alkoholu.

- Czemu jej nie powiesz ?

August przeprowadza chyba jakąś poważną dyskusję z moim ojcem, sądzą że śpię. O co im może chodzić? Czy mój ojciec mi nie ufa ? Głos Augiego jest bardzo zdenerwowany ale przekonujący. Wzięłam głęboki wdech i wtuliłam się w poduszkę.

- Elizabeth nie chciałaby abyś okłamywał własną córkę.

Nadstawiłam sennie uszu, tata nie lubi rozmawiać o mamie i teraz też tak było. Mój ojciec znów nalał sobie trunku do szklanki. Zapowiada się na długą rozmowę, dzisiaj chyba nie zasnę, w moim małym pokoju czuć whisky i dym papierosowy. Uchyliłabym okno, ale zaskrzypiałoby przy najmniejszym geście i tylko mnie zdradziło. Przewróciłam się na drugi bok i dalej wsłuchiwałam w rozmowę taty z Augim.

- Augustusie, kocham Nancy ale nie uważasz że to nie będzie na jej siły ? Nie codziennie dowiaduje się o takiej zmianie. Wychowała się w innych warunkach.
- Jezu Chryste Jack. Ona nie ma pięciu lat, to już dojrzała kobieta. Powinieneś się z tym pogodzić. Albo jej powiesz o zaręczynach albo ja to zrobię !

Zaręczyny ? Niby z kim ? Czyżby mój tata znalazł sobie nową sympatię i nic mi nie mówił ? To prawda może wychowałam się w naszym rodzinnym "pałacu" ale to nie znaczy że nie umiem przyjąć takiej wiadomości w twarz.
Ścisnęłam mocniej poduszkę i pozwoliłam aby łza spłynęła mi po poliku. To dlatego przyjechaliśmy do Brooklynu  ? Mam ją poznać ? Moją nową macochę, wiadomo że nikt nie zastąpi mi mamy ale tata mógł chociaż mnie do tego przygotować a nie od razu wrzucać na głęboką wodę.

- August ! Nie tak głośno, moja księżniczka śpi a ja dobrze wiem co robię. Jutro wyjedziemy z tego miejsca i może w domu porozmawiam z nią na spokojnie. Nie musisz się o nic martwić.
- Całe szczęście, że wdała się w matkę. Poradzi sobie z tym wszystkim, ale pamiętaj że twoja księżniczka może ci się wydawać krucha jednak ta różyczka ma kolce.

Dziękuję ci Augi, tylko ty jedyny mnie rozumiesz. Dzięki tobie wiem czego mogę się spodziewać po wybrykach mego ojca. Mamy XXI wiek a tata uważa że żyjemy w jego czasach kiedy wszystko było trudne i skomplikowane. Ich dalsza rozmowa już mnie tak nie ciekawiła więc usnęłam mimo duszącego smrodu. Koszmarne sny o tym jak mój tata przedstawia mnie kobiecie którą pokochał równie mocno jak mamę zalewają moją głowę. Boję się tego, mogę palnąć coś głupiego, zrobić coś głupiego lub po prostu nie spodobać się nowej opiekunce.
Zerwałam się gdy tylko poczułam że to jest konieczne. Przetarłam oczy i starałam się wyprostować, jednak ciasnota pomieszczenia stanowczo mi to utrudniała. Chwyciłam swój brulion i zaczęłam bazgrać w nim to co tłamsiło moją głowę. Powrót do domu dobrze mi zrobi. Męczenie się w samolocie nie jest w stanie zrujnować mi szczęścia jakie ogarnie mnie gdy tylko znajdę się w naszej rezydencji w Bradford.

- O widzę że panienka już wstała. Tata na ciebie czeka.
- Dziękuję Augustusie.

Jego postać jak się pojawiła tak zniknęła, zebrałam wszystkie rzeczy i pobiegłam do samochodu w którym czekał na mnie tata. Całą drogę na lotnisko nie zamieniliśmy ani słowa. Wpatrywałam się w szarawy świat wielkiego miasta jakim jest Nowy York i żałowałam że nikt nie może tego zmienić. Na lotnisku czekał nasz prywatny samolot do którego wsiadłam z miłą chęcią mimo panicznego strachu jaki wywołują u mnie podróże lotnicze. Lot był długi i przyjemny a postawienie stopy na twardym podłożu przyniosło mi największą ulgę.

- Tato czemu Augiego z nami nie ma ?
- Musiał dokończyć ważne sprawy. Dołączy do nas niebawem.
- Czyli znowu będziemy we dwoje w domu ?
- Nie do końca...

Dobrze wiedziałam jaki tata chciał poruszyć temat ale odwróciłam wzrok i znowu wpatrywałam się w widok za oknem. Teraz były to zielone łąki i pagórki na których pasły się krowy lub owce. Drzewa zakwitały a na polach pokazywały się pierwsze wiosenne kwiaty. Gdy tylko ujrzałam dobrze mi znane miejsca zaczęłam niecierpliwić się w fotelu. Na podjeździe czekali na nas wszyscy pracownicy którzy przywitali nas z uśmiechem. Pobiegłam do pokoju i jak najszybciej położyłam się na śnieżnej płachcie zalegającej na moim łóżku.

Prolog jako taki jest. Musi się tylko rozkręcić cała ta historia. Mam nadzieje że to was zadowoliło lub zaciekawiło i chcecie się dowiedzieć co będzie dalej. A teraz może by tak opis postaci ? :D

Bohaterowie :

 Nancy Rudd - 19-letnia dziewczyna mieszkająca z tatą. Może i jest bogatą dziedziczką ale na pewno tak się nie zachowuję. Bez przyjaciół, bez matki. Często podróżuje wraz z ojcem. Zamknięta w sobie osoba z wielkimi marzeniami i pasjami. Najbardziej na świecie kocha swój brulion oraz jazdę konną. Gdy okaże się że jej tata się żeni będzie jeszcze bardziej tajemnicza a to wszystko z powodu chłopaka który jak się okaże ma zostać jej starszym, przyrodnim bratem. Od pierwszego momentu wie że nie będzie za nim przepadać, odraża ją w nim wszystko jednak gdy będzie zmuszona spędzić z nim cały tydzień w domku nad jeziorem emocje z nim związane przerodzą się w miłość, ale nie bratersko-siostrzaną tylko prawdziwą i bolesną.



Zayn Malik - 22-letni chłopak który jest buntownikiem. Zgrywa twardziela i luzaka, nie jest zbytnio zadowolony z tego że Nancy zostanie jego młodsza siostrą. Ledwo toleruje to że musiał wyjechać z Nowego Yorku i to jeszcze to takiej "wiochy". Stara się ukrywać to jak bardzo tęskni za znajomymi ale nie zbyt mu to wychodzi w towarzystwie Nancy. Nie umie zrozumieć dlaczego taką wielką radość sprawia jej najdrobniejszy gest lub drobiazg, to jak jeździ konno czy po prostu rysuje w starym brulionie. Nancy Rudd jest dla niego tajemniczą i dość dziwną dziewczyną której nigdy nie chciałby poznać aż to wyjazdu nad jezioro. Wtedy w jego sercu zaczyna coś pękać a oczy powoli się otwierają.

Wybaczcie że tylko dwójka bohaterów ale to są główne postacie, inne osoby będą opisywane w dalszych częściach opowiadania. Jeśli tylko uda mi się wymyślić odpowiedni tytuł.

10 komentarzy = następna część

Next Information

Hmmm... od czego by zacząć ? Ciesze się że jest już 11 komentarzy ale martwi mnie fakt że nie komentujecie i nie czytacie już tak zawzięcie mojego bloga. :c Niby liczba odwiedzających rośnie cały czas ale to tylko odwiedziny, ważne są komentarze i wasze opinie o moich postach i opowiadaniach.  :) Kolejne opowiadanie pojawi się jeszcze w tym tygodniu ponieważ prolog jako taki jest a do tego opis bohaterów.

A teraz może taka mała wiadomość, wiele osób pyta się mnie na fb kiedy pojawi się nowy rozdział a że ja nie mam za bardzo jak wam na to odpowiedzieć stworzyłam fanpage'a na którym jestem bieżąco.

> KLIK <

środa, 21 sierpnia 2013

Summer Love cz. 12 ( koniec )

> Klik <
B: Przecież słyszę że dzwonisz !
Wyłączyłam budzik i rzuciłam telefon na szafkę, wygramoliłam się z łóżka i powolnym krokiem zeszłam do kuchni. Włączyłam ekspres do kawy i wyciągnęłam kubek.

M: Widzę że ktoś nie może doczekać się szkoły.
B: Zabawne mamo.

Wlałam smolistą ciecz do kubka i w ostatniej chwili udało mi się odsunąć na bok długie włosy zanim czekoladowe kosmyki zanurzyły się w kawie, chwyciłam batonika zbożowego i usiadłam do stołu.

M: Denerwujesz się ?
B: Niby czym to tylko szkoła.
M: W sumie masz racje.

Ellen chodziła zdenerwowana w kółko lub wycierała nieskazitelnie już czysty blat. Po co moja mama zawsze się tak denerwuje ? To tylko nowa szkoła nic wielkiego, przechodziłam to miliony razy. Wzięłam ostatni łyk kawy i wróciłam do pokoju aby się ubrać. Wybrałam zwykłe dżinsy i stary top, trochę tuszu na rzęsy i puder na niedoskonałości, zarzuciłam plecak przez ramię i ubierając pospiesznie trampki wybiegłam z domu. Trafiłam akurat na autobus który zawiezie mnie do tego piekielnego miejsca. Szkoła ? Nie wiem czemu kojarzy mi się tylko z niemiłymi wspomnieniami, nie znoszę tego miejsca ale cieszę się że Agnes będzie ze mną. Za parę minut zadzwoni dzwonek i zacznie się pierwsza lekcja, zaczęłam przepychać się przez innych uczniów aby dostać się do swojej szafki przy której czekała na mnie ruda.

B: Hej Agnes.
A: Co taka zmęczona ?

Jej śnieżnobiały uśmiech oślepił moje oczy, puknęłam ją w ramię i ukryłam się w odmętach szafki. Ostatni raz zajrzałam na plan lekcji i rozmieszczenie klas i z głośnym hukiem zamknęłam drzwiczki. Złapałam przyjaciółkę pod ramię i pokierowałyśmy się na pierwszą lekcje. Mianowicie chemię. Zajęłam miejsce a zielonooki rudzielec usiadł za mną często kopiąc w krzesło  aby mu pomóc w notatkach.

B: Przestań - Warknęłam do niej ale Agnes uśmiechnęła się szeroko i zakryła się zeszytem.

Zadzwonił dzwonek a ja w pośpiechu zaczęłam pakować książki do plecaka, kolejne lekcje mijały powoli, strasznie powoli. Gdy nadeszła pora lunchu wystrzeliłam jak torpeda z sali i starałam się odnaleźć gdzieś przyjaciółkę.

A: Beverly !

Machała do mnie przy stoliku pełnym ludzi. Niepewnym krokiem pokierowałam się w ich stronę. Zajęłam miejsce między Agnes a jakimś chłopakiem i speszonym wzrokiem wędrowałam po ich twarzach.

A: Ludzie to jest Beverly.
B: Cześć - wyszeptałam to dość niepewnie.
A: Bev to są Sabina, Mason, Ren i Bryn.

Gdy padały ich imiona uśmiechali się do mnie i podnosili palce w górę. Z papierowej torebki wyciągnęłam kanapkę z salami i zaczęłam ją konsumować przysłuchując się rozmowom moich dzisiejszych kolegów. W jaki sposób Agi tak szybko znalazła znajomych ? Nie widziałyśmy się tylko na jednej lekcji. W sumie to ona jest ta rozrywkowa a ja to ta pilna kujonica która umie się dobrze bawić tylko jak jest w dobrym nastroju. Ale dobrze mi z tym ! Zbliżała się kolejna lekcja więc znów musiałam zawitać do szafki, wstałam powoli od stolika i podziękowałam za to że nie musiałam jeść sama po czym odeszłam. Korytarze były puste ponieważ jeszcze wszyscy jedli. W wywietrznikach na drzwiach była upchnięta jakaś karteczka wiec wyciągnęłam ją i otworzyłam.

" Spotkajmy się po szkole w ogrodzie za budynkiem "

Rozejrzałam się po korytarzu ale nikogo nie było, podeszłam do okna aby spojrzeć na ten cały ogród, był ogromny ale znajdowała się tam tylko jedna ławka więc postanowiłam że to tam będę czekać na swojego ktosia. Na kolejnej lekcji opowiedziałam o wszystkim Agnes jej mina świadczyła o tym że jej się to nie podoba.

A: Po co ty tam idziesz ?
B: A czemu by nie ?
A: Nie wiesz nawet kto to. Nie podpisał się !
B: Ale jestem ciekawa.
A: Zobaczysz władujesz się w kłopoty.
B: Gadasz.

Do naszego stolika podszedł nauczyciel i głośno chrząknął a my całe czerwone i zażenowane spojrzałyśmy na jego minę. Uciszył nas i wrócił do zajęć, szturchnęłam Agnes łokciem i uśmiechnęłam się do niej promiennie.
Gdy wszystkie lekcje się już skończyły powędrowałam do szafki. Stała przy niej rudowłosa i wpatrywała się we mnie ze smutkiem. Poprawiłam plecak na ramieniu i zwolniłam, gdy już się znalazłam obok niej chwyciła mnie mocno za ramię i zmusiła bym patrzyła na nią.

A: Jesteś tego pewna ?
B: Spokojnie, jak by coś to ucieknę.
A: Może pójdę z tobą ?
B: Jeśli będziesz spokojniejsza to ok.

Na jej ponurej twarzy pojawił się uśmiech więc mocno ją przytuliłam. Zebrałam swoje rzeczy i udałam się do ogrodu. Agnes miała siedzieć gdzieś w ukryciu i tylko się przyglądać. Spacerkiem szłam do ławki rozglądając się i wpatrując jak powoli lato ustępuje jesieni. Jeszcze trochę i będzie trzeba wcześniej wracać do domu, liście zmienią barwę, wiatr będzie ostrzejszy a pogoda będzie się psuć. Może to brzmi tragicznie, ale oglądanie tego wszystkiego w ciepłym domu i popijając herbatę jest niezastąpione. Rozsiadłam się na ławce i pozwoliłam aby ostatnie promienie ogrzały mi policzki.
Słońce zaczęło zachodzić a mój ktoś się nie pokazuje. Agnes musiała mieć racje, to tylko głupie wygłupy, poszukałam jej wzrokiem a gdy ją odnalazłam wstałam z ławki i udałam się w jej stronę.

B: Zawsze musisz mieć rację ?
A: Chyba tak.

Przytuliła mnie do siebie, miałyśmy już wracać gdy przypomniało mi się że na ławce została bransoletka od Niall'a którą się bawiłam. Agnes już zniknęła a ja pobiegłam po swoją zgubę. Przejechałam palcem po zawieszce i wszystkie wspomnienia a zwłaszcza jego wzrok wtargnęły na czyste pola mojego umysłu.

Nobody sees, nobody knows,
We are a secret, can't be exposed.
That's how is, that's how it goes,
Far from the others, close to each other.


Odwróciłam się lekko przestraszona ponieważ słyszałam ten głos, odbijał się w moich uszach ale nie było tego, kto wydobywał z siebie te dźwięki.


Przełknęłam głośno ślinę i zrobiłam dwa kroki do przodu, wiedziałam kto to jest, tego głosu nie da się zapomnieć ani podrobić. Liścik też był od niego.

B: Niall.

Uśmiechnęłam się promiennie a blondyn ukazał się moim oczom, chciałam do niego podejść ale moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Nasze twarze dzieliły jedynie centymetry, przejechał dłonią po moim policzku a ja zamknęłam oczy i pozwoliłam aby zapach jego perfum dostał się do moich nozdrzy. Sądziłam że już nigdy tego nie doświadczę, nie poczuje jego dotyku ani zapachu. Złapałam go za rękę a nasze palce się splotły, uniosłam wzrok i ujrzałam tak długo wyczekiwane tęczówki z ognikami.

N: Beverly. Kocham Cię.
B: Ja ciebie też Kocham Niall.

Zaczęliśmy zbliżać do siebie swoje usta, gdy to się stało całe moje życie nabrało sensu, poczułam się jak w przestrzeni kosmicznej i to ja jestem centrum tego wszystkiego. Elektryczność przebiegła po moim ciele, żadna scena z filmu nie jest w stanie temu dorównać. Ta delikatna słodycz i walka naszych języków jest magiczna. Tęskniłam za tym, skrycie o tym marzyłam każdego dnia. Po pocałunku wtuliłam się w niego tak jakbym miała go już nigdy nie puścić a Niall to odwzajemnił. Teraz wiem że to on jest moją drugą połówką jabłka i nic tego nie zmieni, razem tworzymy całość i mój świat dzięki temu nabiera barw.

N: Beverly ?
B: Tak, Niall ?
N: Już nigdy nie pozwolę Ci odejść.
B: Ani ja tobie.

Co się teraz dzieje w mojej głowie ? Nie umiem tego opisać wiem tylko że to najpiękniejsza rzecz jaka teraz tam siedzi.


I tak oto rozdział 12 jest zakończony tym jakże pięknym gifem. :') Nie mogę uwierzyć że to już koniec opowiadania Summer Love. Mam wrażenie że z każdym opowiadaniem mój "talent pisarski" jest coraz lepszy a dzięki temu że czytam dwa razy więcej blogów i książek do mojej głowy trafia więcej pomysłów  i słów które później są zapisywane o tutaj. Dziękuję wam z całego serca że tak komentujecie i z niecierpliwością czekacie na kolejne rozdziały i fan-fictiony. :* Nie wiem co bym bez was zrobiła.

10 komentarzy = Następne opowiadanie
Szablon by S1K