sobota, 31 sierpnia 2013

Zakazany Owoc cz. 3

Obudziłam się rześka i pełna energii, może do dlatego że czekała mnie przejażdżka konna ? Gdy tylko postawiłam stopy na zimnej podłodze wbiłam w nią wzrok i chwilę się zastanawiałam czy nie wrócić do łóżka i pospać jeszcze trochę. Szybko jednak wygnałam tę myśl z głowy i powędrowałam do łazienki by zażyć porannej toalety. Wyjrzałam ukradkiem przez okno i zauważyłam że słońca jeszcze nie było widać a chmury nadal spowijały niebo. Przestraszona zerknęłam na zegarek który wyraźnie pokazywał 10 rano. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej ubrałam się w zwykły dla mnie stój i zbiegłam na śniadanie. Po drodze mijałam Zayn'a i stuknęłam go ramieniem przez co syknęłam z bólu.

- Przepraszam - Odparł zamyślony i dalej szedł w swoim kierunku.
- To ja przepraszam - Wyszeptałam za nim, zauważyłam że jego usta wygięły się do lekkiego uśmiechu. Może już mu przeszło i nie będę dla niego taka obojętna ? Zawsze trzeba mieć tą głupią nadzieje. Jako że mój żołądek odmawiam wszelkim posiłkom jakie chciałam sobie zrobić chwyciłam tylko batona proteinowego a do czystej szklanki wlałam soku pomarańczowego. Podniosłam szklany przedmiot i chwile się nim bawiłam patrząc jak pomarańczowa ciecz kołyszę się na boki po brzegach naczynia. Zgrabnym ruchem uwolniłam batona z papierku i wzięłam pierwszego gryza.

- Już na nogach ?
- Przecież nie jestem aż takim śpiochem tato. - Zaśmiałam się i przypatrywałam jak ojciec robi sobie poranną kawę. Usiadł na przeciwko mnie i chwilę przyglądał smolistej zawartości kubka. Ja wzięłam łyka swojego napoju i po chwili nasze oczy się spotkały.

- Miło z twojej strony że zabierasz Kate na przejażdżkę.
- To drobiazg.
- A jak Zayn ? Chyba za nim nie przepadasz ?

Spuściłam wzrok i przeczesałam włosy zastanawiając się nad odpowiedzią. Wzięłam kolejnego gryza batona oraz kolejny łyk soku. Wszystko robiłam strasznie powoli aby mieć czas do namysłu.

- Trochę małomówny.
- Ale ty tak samo, Nancy.

Podniosłam wzrok. Błękitne oczy taty lustrowały moją twarz oraz jej wyraz. Jak się nad tym zastanowić nie rozmawiałam z bratem zbyt często. Nie wiedziałam o czym, ale może wynikało to z tego że jestem po prostu nieśmiała ? Nie chciałam sobie tym zaprzątać głowy ani nawet drążyć tego tematu.

- Kate mówiła coś może o naszej wycieczce ? - Musiałam zbić tatę z jakiegokolwiek tropu lub rozmyśleń ponieważ wzrok wciąż miał nieobecny. Posłałam mu lekki uśmiech aby wybudził się z tego transu.
- Ucieszyła się. Sądziła że jej nie polubisz i strasznie się tym przejmowała. W sumie to byłem zaskoczony twoją odwagą i chęcią.
- Zrobię wszystko aby nasza rodzina była szczęśliwa.
- To na pewno, nie da się zaprzeczyć. - Tata wstał od stoły i podszedł do mnie z kubkiem w jednej ręce a drugą zabrał kosmyk moich włosów zalegający mi na twarzy i założył za ucho. - Jesteś taka podobna do mamy.
- Często to słyszę, ale to chyba dobrze ?
- Bardzo dobrze. - Jack pocałował mnie w czoło i powróciwszy do swoich rozmyśleń wyszedł z kuchni.
Wyjrzałam na widok za oknem aby upewnić się czy pogoda choć trochę się poprawiła. Na błękitnym niebie nadal kłębiły się białe obłoki wyglądające jak stado owieczek ale przynajmniej promienie słoneczne dostawały się na Ziemię. Drzewa nie kołysały się tak bardzo co sugerowało na to że wiatr nie był taki porywisty i bez przeszkód będzie można siedzieć na łące.
Dokończyłam swoje skromne śniadanie i udałam się do holu by dowiedzieć się czy Kate jest gotowa na nasze spotkanie. Drewniane panele ustąpiły miejsca białym kafelkom. Prawa ściana usłana był obrazami i zdjęciami a lewa masą książek do których nikt zwykle nie zagląda. Przy obitym skórą fotelu stało popiersie któregoś z Greckich bogów chyba Apolla jeśli się nie mylę. Chwilę przyglądałam się marmurowej twarzy aby ocenić stan jego piękna. Nieobecny wzrok, idealne rysy twarzy, szata koloru kości słoniowej i chyba wieniec na głowie. Tak to z pewnością był Apollo. Jeden z piękniejszych bogów. Fascynowanie się nim przeszło mi jednak po kilku sekundach, odwróciłam się na pięcie i ujrzałam jak Zayn schodzi po schodach i wędruje w moją stronę. Wcześniej nie zauważyłam ale na jego uszach zawitały dwie czarne kropki. Kolczyki. Chyba zbędny jest mu ten dodatek bo jak już wspominałam chłopak nadawał się na modela.
Niby jestem mało rozmowna ale dla taty zrobię ten wyjątek i postaram się w miarę możliwości przeprowadzić z Mulatem normalną konwersację.

- Zayn - Przestraszona czekałam aż na mnie spojrzy, nie wydał się tym zdenerwowany i gdy tylko usłyszał swoje imię od razu spojrzał mi w oczy. Poczułam że topnieje, pióropusz rzęs wydawał się jeszcze bardziej okazalszy niż poprzedniego dnia i zaparło mi dech w piersi. Chłopak błądził wzrokiem po pokoju a ja starała się coś z siebie wyrzucić. Wreszcie mi się to udało.
- Jakoś nie miałam okazji, aby się zapytać czy ci się podoba w naszym domu.
- Jest spoko. Wszyscy są mili i nie miałem zbytniego kłopotu z zaaklimatyzowaniem się.
- Jak będziesz chciał to możemy udać się kiedyś do Leeds. To nie tak daleko.
- Dzięki. Jak będę chciał jechać to cię powiadomię.

Posłałam mu przelotny uśmiech i odwróciłam się aby wrócić do pokoju. Poczułam jego dłoń na swoim ramieniu przez co dostałam gęsiej skórki. Odwróciłam się pospiesznie aby dowiedzieć się czemu zawdzięczam ten zaszczyt.

- Czemu to robisz ? - Jego pytanie trochę zbiło mnie z tropu.
- Co robię ?
- Jesteś taka miła dla mojej mamy. Normalna nastolatka wściekałaby się i starała aby związek taty z obcą kobietą zakończył się jak najszybciej. - Poraziła mnie jego wypowiedź co pewnie wyczytał po moim zdumieniu wymalowanym na twarzy. Uniosłam brwi do góry udając zdziwienie ale szybko to opanowałam i poraziłam go gniewnym spojrzeniem.
- Ja nie robię takich paskudztw - Wybąkałam lekko nadąsana, lecz po chwili się uspokoiłam - Chcę tylko aby tata był szczęśliwy. Dla jego dobra jestem gotowa na wszystko.
Teraz to Zayn miał zdumienie widniejące na twarzy. Parsknęłam głośno śmiechem i odwróciłam się na pięcie zostawiając go na środku holu z natłokiem myśli. Zbliżałam się do schodów gdy głos chłopaka rozbrzmiał mi w uszach.
- Ale gdzie tu szczęście skoro ty cierpisz !?
W jednej chwili moje serce dostało palpitacji, ciało ogarnęła fala gorąca a umysł złość. Odwróciłam się aby spoliczkować Mulata ale jego już nie było. Usiadłam na jednym ze stopni i skuliłam się chowając głowę między nogami. Wpatrywałam się jak słone krople kapią na posadzkę, wydając charakterystyczny dźwięk. Kap, kap. Jestem szczęśliwa, tata jest szczęśliwy. Wcale nie cierpię z tego powodu !
Usłyszałam zbliżające się kroki więc wstałam pospiesznie i uciekłam do pokoju. Jak najszybciej zamknęłam drzwi na klucz i podeszłam do lustra które stało w rogu. Podeszłam bliżej i przejechałam dłonią po szkle, niebieskie oczy z nutką zieleni, blada cera, malinowe i pełne usta. Nic dodać nic ująć, niby zwykła nastolatka choć ja za każdym razem gdy spoglądam w lustro widzę mamę. To jak się do mnie uśmiechała, wszystko, czułam po prosty że siedzi ona gdzieś głęboko we mnie i jest ze mną na dobre i na złe. Teraz też tak jest. Rozpuszczone, ciemne i dość długie włosy przeczesałam palcami starając się ułożyć je w normalny sposób.

- Kate !

Czemu wcześniej wyleciało mi to z głowy ? Miałam znaleźć Kate, tylko ja tak umiem.
Wybiegłam z pokoju, nawet nie wiem w którym pokoju mieszka moja macocha. Cóż zostaje mi tylko jedno wyjście, na samą myśl wykrzywia mi się grymas. Westchnęłam głośno i zapukałam do drzwi pokoju Zayn'a. Jakoś nie czekałam długo a gdy przemyślałam swoje pytanie zaschło mi w gardle.

- Wejdziesz ?
- Nie, chciałam się tylko zapytać ...

Urwałam w połowie, ogromna gula ścisnęła mi gardło. Nerwowo wędrowałam wzrokiem po jego pokoju i korytarzu.

- Nancy ! Tu jesteś szukałam cię.

Kate szła w naszą stronę cała rozpromieniona, ulżyło mi momentalnie. Gula nie zalegała już w moim przełyku i mogłam normalnie połykać ślinę jak  i oddychać. Przez te wieczne sekundy podczas których lustrowałam wszystko co się da, serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi. Spojrzałam na brata który nie wie za bardzo o co chodzi.

- Pogadamy później. Teraz muszę ...
- Spoko, baw się dobrze. Mama lubi rywalizować więc się nie denerwuj.

Posłał mi kojący uśmiech który zmienił się na łobuzerski gdy kobieta stała już obok mnie. Gdy tylko zobaczyłam rząd białych zębów który sprawiał że uśmiech Zayn'a był jeszcze bardziej słodki ugięły się pode mną kolana. Wymienił kilka słów z mamą a ja przyglądałam mu się coraz bardziej zaciekawiona jego osobą. Drzwi się zamknęły a ja wybudziłam się z tego transu. Bez żadnych słów poszłyśmy z Kate do stajni gdzie pozwoliłam jej wybrać konia.

- Ten jest śliczny.

Wskazywała na czarnego ogiera który stał i wpatrywał się w nas z zaciekawieniem. Gęsta grzywa była dość długa, wielkie oczy przepełnione energią oraz ogromny pysk który zbliżał się do nas aby nas przywitać.

- To Shon, jeden z najszybszych koni w naszej stajni.

Shon mimo swojej wielkiej postury i dość masywnego ciała, biegał szybko niczym błyskawica. Trenowany od małego więc co się dziwić. Wyprowadziłam go z boksu i pozwoliłam aby Kate go wyszczotkowała i osiodłała. Ja powędrowałam do swojej klaczy która już się niecierpliwiła. Dołączyłyśmy do naszych dzisiejszych towarzyszy i gdy wszystko było gotowe galopem pędziłyśmy w stronę polany. Zayn miał rację jego mama lubi rywalizację. Może moja Marry jest niewielka ale szybkością dorównuje Shon'owi co sprawia że idziemy "łeb w łeb"


Jazda na łąkę szybko nam minęła. Przywiązałyśmy konie i rozsiadłyśmy się na trawie skąpanej w słońcu. Zerkałam co chwila na Kate ale nie wiedziałam na jaki temat mogę z nią rozmawiać. Marry wydała z siebie uroczy pisk a mi zaświeciła się lampka nad głową.

- Jak długo jeździsz konno ?
- Już dość długo. Od małego chyba. Wychowałam się na wsi więc miałam styczność z tymi wspaniałymi zwierzętami - Blondynka spojrzała na Shon'a. - Jest piękny.
- Tak, Shon to jeden z championów.
- Ale Marry też niczego nie brakuję.
- Wychowywałyśmy się razem wiec. Kocham ją !
- O czym rozmawiałaś z moim synkiem ? Chyba wam niepotrzebnie przeszkadzałam, miło że starasz się go ośmielić.
- W sumie to nie była taka istotna rzecz. Zrobię wszystko abyśmy wyglądali na normalne rodzeństwo.

Uśmiechnęłam się i pozwoliłam aby promienie łaskotały moje policzki. Kate wpatrywała się w konie i można powiedzieć że pożerała je wzrokiem. Może znajdę w niej swoją bratnią duszę ? Może ich związek z tatą będzie udany a oni szczęśliwi ? Spojrzałam na jej dłoń, na palcu nosi srebrny pierścionek chyba z diamentem w kształcie serduszka. Podobny dostała mama tylko że u niej był rubin aby serce miało kolor czerwieni. Uśmiechnęłam się szeroko ale odwróciłam wzrok, myśl o mamie boli i to strasznie. Chciałabym aby tu była.

- Nancy, dobrze się czujesz ?
- Tak, jest w porządku.
- Jesteś blada.
- To nic takiego. Po prostu, twój pierścionek przypomina mi o mamie.
- Należał do niej ?
- Nie, to pewnie diament ?
- Tak, masz niezłe oko.
- Mama miała rubin, żeby serce było czerwone.
- Musiała być wyjątkowa ?
- I była...

Spuściłam wzrok i zaczęłam skubać trawę palcami. Jeszcze jedna wzmianka o mamię i się popłaczę.

- Wracamy ? Jesteśmy na tej przejażdżce dość długo. Jack może się denerwować.
- Racja.

Wsiadłyśmy na konie i udałyśmy się do domu. Jazda przez las na końskim grzbiecie daje wiele to namysłu. Myślenie utrudniają robaki na twarzy, ale jednak dużo można przemyśleć. Nim się spostrzegłam byłyśmy już w stajni a stajenni przejęli obowiązki nad końmi. Jak we śnie szłam do pokoju, nic do mnie nie docierało. Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje, może to przez te wszystkie zmiany ?

~*~
Trzecia część gotowa *.* Nie mogę w to uwierzyć że aż tyle się nad nią męczyłam.  To było okropne, w głowie siedzi ci milin pomysłów ale gdy tylko siadasz i chcesz to wszystko zapisać, wyparowuje i nie zostawia po sobie śladu. No ale cieszę się że wreszcie to napisałam <3
Mam nadzieje że będziecie czekać na 4 część . :) I jak wcześniej pisałam :

Jeśli opowiadanie będzie z wampirami no to w roli głównej jest 1D. Blog jest poświęcony ff właśnie o nich i nic tego nie zmieni. :) 
10 komentarzy = Następna część . :* 

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Zakazany Owoc cz. 2

Rozdział zadedykowany Dagmarze. :) Wiem że w chwilach zwątpienia mogę na ciebie liczyć, pewnie gdyby nie twój "kopniak" 2 cz. nawet by nie powstała. Dziękuję i mam nadzieje że nadal będziesz mi tak pomagać.

Kimmi xoxo


- I że niby ten narcystyczny palant ma być moim starszym bratem ? Niedoczekanie !

Chodziłam nerwowo po pokoju rozmawiając jedynie z własnym odbiciem. Zachowanie Zayn'a było okropne, matka go nie nauczyła dobrych manier ? Ja również nie ciesze się z tej całej sytuacji no ale nie okazuje tego w taki pokaźny sposób. Starałam się uspokoić ale średnio mi to wychodziło, klapnęłam na łóżko i przez chwile wpatrywałam się w przestrzeń oddychając głęboko.

- Spokojnie Nancy, z czasem go polubisz.

Prędzej się wyprowadzę niż go polubię. W sumie to nie taki zły pomysł, odwiedzać go tylko na gwiazdkę i to jeszcze z przymusu, udawać że się dobrze bawię. Obiecująca wizja.
Przebrałam się w swoją ulubioną koszulę nocną. Wykonana z jedwabiu jasnoróżowa pidżama przypominała trochę suknie balową, ale tylko odrobinę. Zawsze gdy ją wkładałam czułam się wyjątkowo, nie wiem czemu się tak czułam. Taka już jestem najdrobniejszy gest sprawia mi radość i nic tego nie zmieni. Wślizgnęłam się pod pościel i ułożyłam wygodniej głowę na poduszce. W nocy budziły mnie przerażające sny więc po szóstej nad ranem odpuściłam sobie dalszy sen. Lekko przygarbiona powędrowałam do łazienki gdzie zażyłam godzinnego prysznica. Gorąca woda spływająca po moim ciele dodawała energii ale także przyprawiała o gęsią skórkę. Owinęłam się zwinnie ręcznikiem przez co wyglądałam jak gąsienica w kokonie. Wybrałam najzwyklejsze ciuchy ponieważ nie zależało mi na wyglądzie. Od czasu do czasu lubię ubrać coś bardziej kobiecego ale przeważnie górują u mnie sweterki, bluzki z długim rękawem i nieodmiennie dżinsy. W ślimaczym tempie zbliżała się ósma, chcąc nie chcąc uchyliłam okno a widok mnie zaskoczył. Mój starszy brat wysiadał właśnie ze srebrnego volvo, papieros w ustach, wymiętoszone ubranie i podkrążone oczy. Zrobiło mi się niedobrze a że akurat spojrzał na mnie i nasz wzrok się spotkał, przywitałam go grymasem zniesmaczenia i odwróciłam się do niego plecami.

- Co to ma być ?!

Nie mogłam pozbyć się tego widoku z głowy, nieświadoma co robię zdążyłam pościelić łóżko, uprzątnąć łazienkę po kąpieli. Nawet nie wiedziałam że zaszłam do kuchni. Wyciągnęłam niewielką, zieloną miskę i wsypałam do niej płatki kukurydziane, chwilę szukałam mleka ale wreszcie dostrzegłam otwarty karton za wielką kapustą. Chwyciłam łyżkę i odwróciłam się do miski.

- Możesz chyba sam sobie zrobić a nie mi wyjadać.

Moje słowa padły z wrogością w stronę Zayn'a który wyjadał pojedyncze płatki z mojej miski. Zamruczał pod nosem i poszedł za moim rozkazem robiąc sobie śniadanie. Wlałam mleka do miski i starałam się zjeść jak najszybciej by nie spędzić ani chwili dłużej w jednym pomieszczeniu z Mulatem. Zapatrzyłam się w widok za oknem, słońce zaczęło już mocniej świecić a z korony dębu wyfrunęło kilka ptaków. Westchnęłam głęboko i usłyszałam dźwięk nalewającej się kawy. Zwróciłam oczy ku chłopakowi, nawet nie tknął płatków tylko pozwolił aby ciepła para która unosiła się nad kawą trafiała do jego nosa. Miał zamknięte oczy więc mogłam mu się bez żadnych przeszkód przyjrzeć. Tak jak za pierwszym razem miał zarost który podkreślał jego męskie rysy twarzy, wargi lekko wygięte w kącikach ust, wyraźne brwi a pod nimi zamknięte powieki z pióropuszem rzęs. Tego nigdy bym nie powiedziała na głos ale Zayn jest piękny. Wplótł palce w czuprynę gęstych i czarnych jak heban włosów. Zerknęłam na jego oczy które teraz wpatrywały się we mnie z uwagą. Starałam się odwrócić wzrok ale ten brąz hipnotyzował mnie i przyciągał do siebie zachęcając tylko aby poznać wszystkie sekrety ukryte w tęczówkach.
Wreszcie udało mi się przenieść wzrok na miskę płatków, poczułam że zaczyna mi się wkradać rumieniec na poliki więc zasłoniłam twarz ścianą z włosów. Chwyciłam miskę z nieskończonym śniadaniem i udałam się do własnego pokoju. Drzwi się zamknęły a ja przycupnęłam na krześle przy biurku. Odruchowo włączyłam białego laptopa i zajęłam się płatkami czekając aż maszyna się w pełni włączy. Śniadanie skończone, odłożyłam miskę na bok a łyżka która się w niej znajdowała zabrzęczała, drażniąc nieco moje uszy. Kliknęłam na folder w którym znajdują się wszystkie moje piosenki i bez chwili zawahania włączyłam pierwszą która się napatoczyła.

- Nobody Does it like you...

Wczuwałam się w każde słowo, starałam oczyścić umysł ze wszystkiego. Chwyciłam swój brulion i przez chwilę zastanawiałam się co mogłabym namalować. Pusta kartka była taka zachęcająca a ołówki które leżały niedaleko wołały tylko aby chwycić je do ręki i pozwolić aby ubrudziły tą biel. Założyłam ręce na piersi i wzdychałam głęboko. Przejechałam dłonią po włosach układając je nieco bardziej na prawy bok aby nie zasłaniały mi światła, chwyciłam ołówek i zaczęłam rysować pierwsze kontury.

- Nancy, obiad. Tata cię woła.

Obok mnie pojawił się Augustus. Lekko się przestraszyłam i aż podskoczyłam ze strachu na co on wybuchnął śmiechem. Siwiejący już mężczyzna przyglądał się mojemu rysunkowi lekko zdziwiony. Zakryłam to innymi kartkami i wstałam pospiesznie łapiąc go pod rękę.

- Augi... dlaczego tata mi wcześniej nie powiedział ?

Chyba nie powinnam poruszać tego tematu, staruszek stanął w jednej chwili na środku korytarza i rozejrzał się dookoła. z jego miny mogłam wyczytać zmartwienie jak i zaciekawienie. Podeszłam bliżej niego i lekko się uśmiechnęłam co niepewnie odwzajemnił. Wokół jego zielonych ale wciąż młodych oczu pojawiły się niewielki zmarszczki, przejechał dłonią po lekko zarośniętej brodzie i westchnął głęboko.

- To nie tak że nie chciał ci powiedzieć. Chciał tego jak niczego innego ale, bał się twojej reakcji. Sądził że możesz go znienawidzić.
- Przecież nigdy bym mu tego nie zrobiła. Kocham tatę ale boli mnie to że nie ma do mnie zaufania. - Posmutniałam, ale mówiłam dalej - Cieszę się że jest szczęśliwy, wiem że nikt nie zastąpi mi mamy ale Kate wydaje się być miła, może jak spędzę z nią trochę czasu to się dogadamy.

Rozejrzałam się po korytarzu aż w końcu zawiesiłam wzrok na jednym z obrazów. Przedstawiał on wygnanie Adama i Ewy z Raju. To jedyny obraz który pasował tu kolorystycznie, inne były bardziej mroczne i często przyprawiały mnie o zawroty głowy.

- Kate kocha konie. Możecie się wybrać na przejażdżkę. Ale to tylko pomysły szalonego starca.
- Nie jesteś taki stary Augi.

Pocałowałam go w policzek, był dla mnie jak dziadek, pamiętał każdy szczegół mojego dzieciństwa. Widział jak dorastam, uczę się chodzić i mówić, to po prostu człowiek który zawsze jest przy mnie. Na obiad weszłam w bardzo dobrym humorze, przywitałam wszystkich i zajęłam swoje miejsce. Tato posyłał mi ciepłe spojrzenia lub uśmiechy a ja to odwzajemniałam. Często też wtrącałam się w jego rozmowy z Kate na tematy które mój tata ledwo rozumiał. Wzięłam kolejny kawałek mięsa i umieściłam go w ustach, łyk wody mineralnej i w końcu zdobyłam odwagę by się odezwać.

- Kate, słyszałam że lubisz konie.
- Tak uwielbiam te zwierzęta, Jack chciał mnie zabrać na przejażdżkę. - Położyła swoją dłoń na dłoni taty i splotła ich palce. Odwróciłam wzrok i ukradkiem spojrzałam na Zayn'a. Cichy i tajemniczy jak zawsze, zajął się obiadem i nawet nie starał się udawać że obchodzą go nasze rozmowy.
- Wiesz, ja chciałam się jutro wybrać na polanę za lasem, jak nie masz żadnych planów to możemy pojechać razem.

Kolejny kawałek mięsa zawitał w moich ustach. Kate była zaskoczona moją propozycją tak samo jak tata. Sama też pewnie musiałam mieć zdenerwowany wyraz twarzy choć starałam się wyglądać na spokojną. Chwila w milczeniu pozwoliła mi abym zastanowiła się czy aby nie uraziłam nikogo, ale to się nie stało więc odetchnęłam z ulgą. Spojrzałam na Kate wyczekując jej reakcji.

- To bardzo miło z twojej strony. - Uśmiechnęła się do mnie promiennie więc się rozluźniłam. - Z miłą chęcią wybiorę się na taki wypad z tobą, Nancy.
- To jesteśmy umówione.

Dopiłam wodę i skończyłam jeść swój posiłek. Odniosłam talerz do kuchni po czym go umyłam. Oparłam się o zlew i przemyślałam wszystko jeszcze raz. Może jednak to odwołam ? Nie, już za późno. Z rozmyśleń wybudził mnie aksamitny głos, odwróciłam się u znów ujrzałam mleczne oczy.

- Możesz się przesunąć ? - wyczułam nutkę irytacji w jego głosie.

Dotarło do mnie że nie zmieniłam miejsca i nadal blokowałam mu dojście do zlewu, zażenowana przesunęłam się i odwróciłam do niego plecami. Usłyszałam tylko dźwięk talerzy wkładanych do zlewu i stróżki wody.  Spojrzałam jak ściska w dłoni gąbkę a tak od nacisku wybucha jasnozieloną pianą. Niezdarnie przejechał nią po talerzu zostawiając ślad piany. Przygryzłam dolną wargę i westchnęłam w duchu.

- Wiesz że nie musisz myć ? Mamy od tego gosposię.
- Dowiedziałem się tego, mama upiera się jednak żebym to ja po sobie sprzątał.
- Oh - Tylko tyle byłam w stanie z siebie wyrzucić. Wpatrywałam się jak myję naczynia a później płucze je pod strumieniem wody.
Gdy Zayn już skończył odwrócił się na pięcie i ruszył do swojego pokoju. Uczyniłam to samo, wróciłam do zajęcia które mi przerwano i w sumie tak spędziłam resztę dnia. Kolacji dzisiaj nie było, wyjątkowo, albo po prostu nikt nie chciał mi przeszkadzać. Odłożyłam wszystko i zerknęłam na swoje dzieło. Jeszcze nie jest skończone, nie mogłam uwierzyć że przez tyle godzin rysowałam tylko oficjalny zarys i cienie. Jeszcze nigdy malowanie nie przychodziło mi z taką trudnością. Wstałam i podeszłam do okna, wpatrywałam się jak nasi stajenni odprowadzają konie z powrotem do boksów, Marry wyglądała tak pięknie w zachodzącym już słońcu. Mogłabym ją podziwiać cały czas. Chciałam pójść po coś do jedzenia bo mój żołądek domagał się kolacji, podeszłam do drzwi i nacisnęłam na klamkę gdy usłyszałam rozmowę "brata" przez telefon. Miał przygnębiony i lekko zdenerwowany głos. Zaczęłam się przysłuchiwać jego słowom choć wiem że nie powinnam.

- Stary, tu są takie nudy że na pogrzebie lepiej bym się bawił. Jak matka mogła mi to zrobić i wywieść z Nowego Yorku ! W dodatku mam młodszą siostrę, Nancy. Co nie ! Ona ma chyba 19 lat. Nie wiem czy da się z ni gadać, nie mam nawet takiego zamiaru, jest taka zamknięta w sobie to trochę dziwne. Dobra ja muszę kończyć, jak ci się uda to przyjedź, choć wątpię żeby ci się tu podobało.

Czyli dla niego to też jest przymus ? Przynajmniej wiem co sądzi o naszym mieście i o... o mnie. Może i nie lubię rozmów ale to nie znaczy wcale że jestem dziwna. Oparłam się o drzwi i nasłuchiwałam jego kroków, gdy już zniknęły wyszłam najciszej jak umiem i przemknęłam do kuchni po coś na ząb.  Ciasto na noc ? Czemu by nie. Chwyciłam kawałek czekoladowej przekąski i zasiadając na barowym krześle wzięłam pierwszy kęs. W końcu ciasto znikło z mojego talerza a ja wróciłam do sypialni i umyłam zęby. Przebrałam się i szybko oddałam krainie snów i marzeń.

~*~

Cóż trochę to trwało za co bardzo przepraszam, ale w końcu jest drugi rozdział. Starałam się aby było trochę dłuższe i tajemnicze ale nie zbyt mi to wyszło. Pewnie jak każdy z was wie, za tydzień zaczyna się szkoła. To oznacza że nie będę tak często dodawać nowe części, będzie czasem tak że nawet przez tydzień będzie tu wiało pustkami. Postaram się aby weekendy były przeznaczane na bloga i to opowiadanie. :)


Takie małe pytanko, czytali byście opowiadanie o wampirach ? Sądzę że takie fantasty trochę ożywi mi bloga a chciałabym się dowiedzieć co o tym sądzicie. 

10 komentarzy = Następna część ! :* 

piątek, 23 sierpnia 2013

Zakazany Owoc cz. 1

Rozejrzałam się po swoim pokoju, nie byłam w nim od dwóch tygodni. Cała przesiąkłam smogiem i innymi zapachami Nowego Yorku, a to niby takie fantastyczne miejsce. Nawet długa kąpiel nie pomoże mi z wydostania się z tych woni. Spięłam długie i dość gęste włosy w artystycznego koka i zaczęłam przebierać w masie ubrań.
Nie mam pojęcia kiedy pojawi się moja nowa mama, jak na razie tata nie wzywa mnie do swojego gabinetu więc to chyba odpowiednia pora aby wybrać się na przejażdżkę ? Ubrałam specjalny strój i w pośpiechu chwyciłam toczek do jazdy konnej. W naszej stajni jest tylko 10 koni, tata raz w miesiącu urządza polowania lub po prostu wyścigi po polach ze znajomymi. Ja zawszę wędruje do jednego boksu.

- Cześć maleńka.

Wielkie ciemne oczy wpatrywały się we mnie przyjaźnie, wplotłam palce w białą grzywę i już po chwili byłam wtulona w puchatą szyję. Mocna kufa opadła na moje kościste ramię. Wyprowadziłam Marry z boksu i przyodziałam w najlepsze siodło. W mgnieniu oka znalazłam się na jej grzbiecie i poprowadziłam ją na nasz szlak. W ten wiosenny i dość ciepły dzień jej sierść wyglądała jakby była zrobiona ze złota. Biała grzywa i ogon odbijały wręcz promienie słońca a mięśnie idealnie eksponowały się podczas kłusa. Gdy nasza rezydencja znikła mi z oczu ścisnęłam kolana oraz łydki i pogalopowałam w las.  Wiatr przeszywał moje policzki, ścisnęłam mocniej ręce i starałam wtulić się z Marry.
Słyszałam jej oddech, miałam wrażenie że czuje jak ziemia dygoczę od jej nacisku kopyt. Nigdy nie sądziłam że anioła można osiodłać i chłonąć to szczęście każdą chwilą spędzoną z nim...
Wybiegłyśmy z lasu na polanę gdzie zawsze odpoczywałyśmy więc klacz zwolniła kroku. Zdjęłam z niej siodło i uzdę ponieważ nie bałam się że gdzieś ucieknie czy coś w tym stylu. Zajmuję się nią od kiedy była źrebakiem i mocno się zżyłyśmy. Gdy zaczęła skubać trawę usiadłam na zielonym dywanie i rozpoczęłam pleść jakieś cuda z polnych kwiatów.
Chyba siedziałam tu już dość długo, nie liczyłam czasu ale słońce zmieniło swoje położenie, nie zachodziło ale jednak wiedziałam że robi się późno i trzeba będzie się zbierać. Spojrzałam ukradkiem na Marry, leżała na trawie więc doczołgałam się do niej i ułożyłam wygodnie na jej szyi gładząc pysk.


Znów wiatr zaczął szczypać mnie w poliki, mięśnie dłoni powoli zaczynały wdawać się we znaki a kostki aż mi zbielały jednak nie przejmowałam się tym. Bo na końskim grzbiecie nie liczy się już nic.
Na naszym parkingu zawitało nowe auto mianowicie srebrne volvo. Przeraziłam się, rejestracja wskazywała na zupełnie inny kontynent. Omijając to wszystko zaprowadziłam konia do stajni po czym wahałam się czy wejść głównym wejściem czy może jednak ze strony kuchni.

- Nancy weź się w garść, to tylko kobieta która zajmie miejsce twojej matki. To nic wielkiego.

Nagle zaatakowała mnie fala gorąca i zakręciło mi się w głowie. Ona zajmie miejsce mamy ! Niby to nic wielkiego skoro tata ją kocha prawda ? Wychodząc ze stajni spojrzałam na Marry, która kiwa głową jakby dodawała mim otuchy. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam do domu. Już miałam dotknąć klamki gdy drzwi same się otworzyły a ja wydałam tylko przelotny pisk przerażenia.

- Nancy, zapraszam do domu.

Tata stał już pod schodami i zapraszał mnie miłym gestem do siebie. Wolnym krokiem szurałam butami po wypastowanej podłodze, spuściłam wzrok gdy ojciec objął mnie ramieniem.

- Chciałbym ci kogoś przedstawić.

W tym momencie z jego gabinetu wyszła Ona. Mój speszony wzrok utkwił w jej twarzy. Była piękna i dość młoda jak na swój wiek. Wysoka i z posągową figurą modelki blondynka, której włosy sięgały aż do pasa i lekko falowały. Z każdym krokiem towarzyszył jej stukot szpilek który rozchodził się równomiernie w formie echa. Objęła mojego tatę w talii a on wykonał ten sam odruch.

- To jest Kate. Moja narzeczona, będzie u nas mieszkać przez pewien czas.

Miał bardzo zdenerwowany głos który aż wyczuwalnie drżał. Spojrzał na mnie ale zaraz tego pożałował ponieważ skarciłam o wzrokiem. Z wymuszonym uśmiechem wyciągnęłam dłoń w jej kierunku. Delikatnie ją uścisnęła i odwzajemniła mój uśmiech ukazując równe i białe zęby. Przeszedł mnie niemiły dreszcz.

- Miło będzie cię gościć w naszym domu Kate. Cieszę się że tata znowu kogoś pokochał.

Ostatnie zdanie przyszło mi naprawdę z trudem, wypowiedziałam je prawie że przez zęby. Blondyna przejechała palcami po moim policzku a ja czułam się jakby jej długie paznokcie miały rozerwać mi skórę. Wszystko pięknie i ogólnie uroczo więc chyba mogę wracać do pokoju.
Postawiłam pierwszą stopę na schodku i złapałam się poręczy gdy głos taty przykuł moją uwagę ponieważ zwracał się do mnie.

- Nie chcesz poznać brata ?
- Brata ?

To pytanie zbiło mnie z pantałyku, jeszcze raz spojrzałam na twarz przybyłego gościa.
" Ile ty masz lat ?! " Już prawie bym to powiedziała na głos ale w porę przygryzłam policzek. Z gabinetu wyszedł jakiś chłopak, wysoki, z zrostem, czarne włosy i równie ciemne oczy. Był piękny ale sińce pod oczami i dość naganny strój zgasiły to piękno. W porównaniu do matki, nie dbał zbytnio o higienę co poczułam gdy się do mnie zbliżył. Nie był to smród jak każdy inny, był to zapach tytoniu więc to mnie lekko zraziło. Może i mój tata pali ale dobrze wie że nie znoszę tego zapachu.

- Nancy, to jest Zayn twój starszy brat.
- Miło cię poznać Zayn.
- Siema.

Obojętny ton i lekceważenie mnie. Jednak każdy starszy brat taki jest.  Goście z moim ojcem udali się do jadalni a ja przewróciwszy oczyma udałam się do pokoju. Ubrałam stary ale wciąż nadający się do użytku wełniany sweter oraz dżinsy. Dołączyłam do nowej rodziny ale gdy tyko pojawiłam się w drzwiach wszelkie głosy i śmiechy jakie wcześniej wyłapałam ucichły. Zajęłam miejsce obok taty i wpatrywałam się w swój talerz. Słuchać tylko sztućce i stukot szklanek, spod pióropusza rzęs staram się przyglądać Kate i Zayn'owi ale średnio mi to wychodzi ponieważ oni też się we mnie wpatrują. Zaciekawiła mnie mina chłopaka, patrzy na mnie z odrazą i wściekłością. Czy ja mu coś zrobiłam ? Poczułam że na moje poliki wkrada się pokaźny rumieniec. Zegar wybił godzinę 10, spojrzałam na jego tarczę i przez chwilę zapatrzyłam się na wskazówki.

- Nancy, może pokażesz Zayn'owi gdzie znajduje się jego pokój ?

Spojrzałam na brązowookiego i przytaknęłam, jakby od niechcenia wstał z krzesła i wyszedł do głównego holu. Powędrowałam za nim i wskazałam schody na górę.

- Tu będziesz spać przez cały wasz pobyt. - Starałam się brzmieć dość miło, ale jego mina i zachowanie lekko mi to utrudniały.

Zayn wymamrotał coś pod nosem i wszedł do pokoju zamykając mi drzwi przed nosem.

- Palant...

Mruknęłam pod nosem i odwróciwszy się na pięcie wróciłam do pokoju. Dlaczego on musi mieszkać obok mnie ? W życiu nie czułam się tak głupio upokorzona. Kate jako tako może być ale jej syn ?! Czysty arogant i nie obrażając nikogo cham.

Taak oto przedstawia się pierwszy rozdział ♥ Nie wyszedł mi zbytnio ponieważ zrobiłam przerwę podczas pisania i wszystkie myśli oraz pomysły zniknęły w jednej chwili :c Oby to jednak was nie zniechęciło do czekania na następną część i zostawienia miłej opinii  ♥
Kimmi xox
10 komentarzy = następna część ! 

czwartek, 22 sierpnia 2013

Prolog + bohaterowie.

Prolog : 
Leżę na wąskim łóżku w pokoiku nie większym od szafy, w małym mieszkanku. Brulion, w którym rysuję podczas tej podróży, przywiera do mojej piersi ostrymi kantami. Za oknem Brooklyn pomrukuje jak śpiący drapieżnik. To uliczny ruch w oddali szepce własnym językiem bez słów. Zza uchylonych drzwi dobiega mnie brzęk szkła i nalewanego alkoholu.

- Czemu jej nie powiesz ?

August przeprowadza chyba jakąś poważną dyskusję z moim ojcem, sądzą że śpię. O co im może chodzić? Czy mój ojciec mi nie ufa ? Głos Augiego jest bardzo zdenerwowany ale przekonujący. Wzięłam głęboki wdech i wtuliłam się w poduszkę.

- Elizabeth nie chciałaby abyś okłamywał własną córkę.

Nadstawiłam sennie uszu, tata nie lubi rozmawiać o mamie i teraz też tak było. Mój ojciec znów nalał sobie trunku do szklanki. Zapowiada się na długą rozmowę, dzisiaj chyba nie zasnę, w moim małym pokoju czuć whisky i dym papierosowy. Uchyliłabym okno, ale zaskrzypiałoby przy najmniejszym geście i tylko mnie zdradziło. Przewróciłam się na drugi bok i dalej wsłuchiwałam w rozmowę taty z Augim.

- Augustusie, kocham Nancy ale nie uważasz że to nie będzie na jej siły ? Nie codziennie dowiaduje się o takiej zmianie. Wychowała się w innych warunkach.
- Jezu Chryste Jack. Ona nie ma pięciu lat, to już dojrzała kobieta. Powinieneś się z tym pogodzić. Albo jej powiesz o zaręczynach albo ja to zrobię !

Zaręczyny ? Niby z kim ? Czyżby mój tata znalazł sobie nową sympatię i nic mi nie mówił ? To prawda może wychowałam się w naszym rodzinnym "pałacu" ale to nie znaczy że nie umiem przyjąć takiej wiadomości w twarz.
Ścisnęłam mocniej poduszkę i pozwoliłam aby łza spłynęła mi po poliku. To dlatego przyjechaliśmy do Brooklynu  ? Mam ją poznać ? Moją nową macochę, wiadomo że nikt nie zastąpi mi mamy ale tata mógł chociaż mnie do tego przygotować a nie od razu wrzucać na głęboką wodę.

- August ! Nie tak głośno, moja księżniczka śpi a ja dobrze wiem co robię. Jutro wyjedziemy z tego miejsca i może w domu porozmawiam z nią na spokojnie. Nie musisz się o nic martwić.
- Całe szczęście, że wdała się w matkę. Poradzi sobie z tym wszystkim, ale pamiętaj że twoja księżniczka może ci się wydawać krucha jednak ta różyczka ma kolce.

Dziękuję ci Augi, tylko ty jedyny mnie rozumiesz. Dzięki tobie wiem czego mogę się spodziewać po wybrykach mego ojca. Mamy XXI wiek a tata uważa że żyjemy w jego czasach kiedy wszystko było trudne i skomplikowane. Ich dalsza rozmowa już mnie tak nie ciekawiła więc usnęłam mimo duszącego smrodu. Koszmarne sny o tym jak mój tata przedstawia mnie kobiecie którą pokochał równie mocno jak mamę zalewają moją głowę. Boję się tego, mogę palnąć coś głupiego, zrobić coś głupiego lub po prostu nie spodobać się nowej opiekunce.
Zerwałam się gdy tylko poczułam że to jest konieczne. Przetarłam oczy i starałam się wyprostować, jednak ciasnota pomieszczenia stanowczo mi to utrudniała. Chwyciłam swój brulion i zaczęłam bazgrać w nim to co tłamsiło moją głowę. Powrót do domu dobrze mi zrobi. Męczenie się w samolocie nie jest w stanie zrujnować mi szczęścia jakie ogarnie mnie gdy tylko znajdę się w naszej rezydencji w Bradford.

- O widzę że panienka już wstała. Tata na ciebie czeka.
- Dziękuję Augustusie.

Jego postać jak się pojawiła tak zniknęła, zebrałam wszystkie rzeczy i pobiegłam do samochodu w którym czekał na mnie tata. Całą drogę na lotnisko nie zamieniliśmy ani słowa. Wpatrywałam się w szarawy świat wielkiego miasta jakim jest Nowy York i żałowałam że nikt nie może tego zmienić. Na lotnisku czekał nasz prywatny samolot do którego wsiadłam z miłą chęcią mimo panicznego strachu jaki wywołują u mnie podróże lotnicze. Lot był długi i przyjemny a postawienie stopy na twardym podłożu przyniosło mi największą ulgę.

- Tato czemu Augiego z nami nie ma ?
- Musiał dokończyć ważne sprawy. Dołączy do nas niebawem.
- Czyli znowu będziemy we dwoje w domu ?
- Nie do końca...

Dobrze wiedziałam jaki tata chciał poruszyć temat ale odwróciłam wzrok i znowu wpatrywałam się w widok za oknem. Teraz były to zielone łąki i pagórki na których pasły się krowy lub owce. Drzewa zakwitały a na polach pokazywały się pierwsze wiosenne kwiaty. Gdy tylko ujrzałam dobrze mi znane miejsca zaczęłam niecierpliwić się w fotelu. Na podjeździe czekali na nas wszyscy pracownicy którzy przywitali nas z uśmiechem. Pobiegłam do pokoju i jak najszybciej położyłam się na śnieżnej płachcie zalegającej na moim łóżku.

Prolog jako taki jest. Musi się tylko rozkręcić cała ta historia. Mam nadzieje że to was zadowoliło lub zaciekawiło i chcecie się dowiedzieć co będzie dalej. A teraz może by tak opis postaci ? :D

Bohaterowie :

 Nancy Rudd - 19-letnia dziewczyna mieszkająca z tatą. Może i jest bogatą dziedziczką ale na pewno tak się nie zachowuję. Bez przyjaciół, bez matki. Często podróżuje wraz z ojcem. Zamknięta w sobie osoba z wielkimi marzeniami i pasjami. Najbardziej na świecie kocha swój brulion oraz jazdę konną. Gdy okaże się że jej tata się żeni będzie jeszcze bardziej tajemnicza a to wszystko z powodu chłopaka który jak się okaże ma zostać jej starszym, przyrodnim bratem. Od pierwszego momentu wie że nie będzie za nim przepadać, odraża ją w nim wszystko jednak gdy będzie zmuszona spędzić z nim cały tydzień w domku nad jeziorem emocje z nim związane przerodzą się w miłość, ale nie bratersko-siostrzaną tylko prawdziwą i bolesną.



Zayn Malik - 22-letni chłopak który jest buntownikiem. Zgrywa twardziela i luzaka, nie jest zbytnio zadowolony z tego że Nancy zostanie jego młodsza siostrą. Ledwo toleruje to że musiał wyjechać z Nowego Yorku i to jeszcze to takiej "wiochy". Stara się ukrywać to jak bardzo tęskni za znajomymi ale nie zbyt mu to wychodzi w towarzystwie Nancy. Nie umie zrozumieć dlaczego taką wielką radość sprawia jej najdrobniejszy gest lub drobiazg, to jak jeździ konno czy po prostu rysuje w starym brulionie. Nancy Rudd jest dla niego tajemniczą i dość dziwną dziewczyną której nigdy nie chciałby poznać aż to wyjazdu nad jezioro. Wtedy w jego sercu zaczyna coś pękać a oczy powoli się otwierają.

Wybaczcie że tylko dwójka bohaterów ale to są główne postacie, inne osoby będą opisywane w dalszych częściach opowiadania. Jeśli tylko uda mi się wymyślić odpowiedni tytuł.

10 komentarzy = następna część

Next Information

Hmmm... od czego by zacząć ? Ciesze się że jest już 11 komentarzy ale martwi mnie fakt że nie komentujecie i nie czytacie już tak zawzięcie mojego bloga. :c Niby liczba odwiedzających rośnie cały czas ale to tylko odwiedziny, ważne są komentarze i wasze opinie o moich postach i opowiadaniach.  :) Kolejne opowiadanie pojawi się jeszcze w tym tygodniu ponieważ prolog jako taki jest a do tego opis bohaterów.

A teraz może taka mała wiadomość, wiele osób pyta się mnie na fb kiedy pojawi się nowy rozdział a że ja nie mam za bardzo jak wam na to odpowiedzieć stworzyłam fanpage'a na którym jestem bieżąco.

> KLIK <

środa, 21 sierpnia 2013

Summer Love cz. 12 ( koniec )

> Klik <
B: Przecież słyszę że dzwonisz !
Wyłączyłam budzik i rzuciłam telefon na szafkę, wygramoliłam się z łóżka i powolnym krokiem zeszłam do kuchni. Włączyłam ekspres do kawy i wyciągnęłam kubek.

M: Widzę że ktoś nie może doczekać się szkoły.
B: Zabawne mamo.

Wlałam smolistą ciecz do kubka i w ostatniej chwili udało mi się odsunąć na bok długie włosy zanim czekoladowe kosmyki zanurzyły się w kawie, chwyciłam batonika zbożowego i usiadłam do stołu.

M: Denerwujesz się ?
B: Niby czym to tylko szkoła.
M: W sumie masz racje.

Ellen chodziła zdenerwowana w kółko lub wycierała nieskazitelnie już czysty blat. Po co moja mama zawsze się tak denerwuje ? To tylko nowa szkoła nic wielkiego, przechodziłam to miliony razy. Wzięłam ostatni łyk kawy i wróciłam do pokoju aby się ubrać. Wybrałam zwykłe dżinsy i stary top, trochę tuszu na rzęsy i puder na niedoskonałości, zarzuciłam plecak przez ramię i ubierając pospiesznie trampki wybiegłam z domu. Trafiłam akurat na autobus który zawiezie mnie do tego piekielnego miejsca. Szkoła ? Nie wiem czemu kojarzy mi się tylko z niemiłymi wspomnieniami, nie znoszę tego miejsca ale cieszę się że Agnes będzie ze mną. Za parę minut zadzwoni dzwonek i zacznie się pierwsza lekcja, zaczęłam przepychać się przez innych uczniów aby dostać się do swojej szafki przy której czekała na mnie ruda.

B: Hej Agnes.
A: Co taka zmęczona ?

Jej śnieżnobiały uśmiech oślepił moje oczy, puknęłam ją w ramię i ukryłam się w odmętach szafki. Ostatni raz zajrzałam na plan lekcji i rozmieszczenie klas i z głośnym hukiem zamknęłam drzwiczki. Złapałam przyjaciółkę pod ramię i pokierowałyśmy się na pierwszą lekcje. Mianowicie chemię. Zajęłam miejsce a zielonooki rudzielec usiadł za mną często kopiąc w krzesło  aby mu pomóc w notatkach.

B: Przestań - Warknęłam do niej ale Agnes uśmiechnęła się szeroko i zakryła się zeszytem.

Zadzwonił dzwonek a ja w pośpiechu zaczęłam pakować książki do plecaka, kolejne lekcje mijały powoli, strasznie powoli. Gdy nadeszła pora lunchu wystrzeliłam jak torpeda z sali i starałam się odnaleźć gdzieś przyjaciółkę.

A: Beverly !

Machała do mnie przy stoliku pełnym ludzi. Niepewnym krokiem pokierowałam się w ich stronę. Zajęłam miejsce między Agnes a jakimś chłopakiem i speszonym wzrokiem wędrowałam po ich twarzach.

A: Ludzie to jest Beverly.
B: Cześć - wyszeptałam to dość niepewnie.
A: Bev to są Sabina, Mason, Ren i Bryn.

Gdy padały ich imiona uśmiechali się do mnie i podnosili palce w górę. Z papierowej torebki wyciągnęłam kanapkę z salami i zaczęłam ją konsumować przysłuchując się rozmowom moich dzisiejszych kolegów. W jaki sposób Agi tak szybko znalazła znajomych ? Nie widziałyśmy się tylko na jednej lekcji. W sumie to ona jest ta rozrywkowa a ja to ta pilna kujonica która umie się dobrze bawić tylko jak jest w dobrym nastroju. Ale dobrze mi z tym ! Zbliżała się kolejna lekcja więc znów musiałam zawitać do szafki, wstałam powoli od stolika i podziękowałam za to że nie musiałam jeść sama po czym odeszłam. Korytarze były puste ponieważ jeszcze wszyscy jedli. W wywietrznikach na drzwiach była upchnięta jakaś karteczka wiec wyciągnęłam ją i otworzyłam.

" Spotkajmy się po szkole w ogrodzie za budynkiem "

Rozejrzałam się po korytarzu ale nikogo nie było, podeszłam do okna aby spojrzeć na ten cały ogród, był ogromny ale znajdowała się tam tylko jedna ławka więc postanowiłam że to tam będę czekać na swojego ktosia. Na kolejnej lekcji opowiedziałam o wszystkim Agnes jej mina świadczyła o tym że jej się to nie podoba.

A: Po co ty tam idziesz ?
B: A czemu by nie ?
A: Nie wiesz nawet kto to. Nie podpisał się !
B: Ale jestem ciekawa.
A: Zobaczysz władujesz się w kłopoty.
B: Gadasz.

Do naszego stolika podszedł nauczyciel i głośno chrząknął a my całe czerwone i zażenowane spojrzałyśmy na jego minę. Uciszył nas i wrócił do zajęć, szturchnęłam Agnes łokciem i uśmiechnęłam się do niej promiennie.
Gdy wszystkie lekcje się już skończyły powędrowałam do szafki. Stała przy niej rudowłosa i wpatrywała się we mnie ze smutkiem. Poprawiłam plecak na ramieniu i zwolniłam, gdy już się znalazłam obok niej chwyciła mnie mocno za ramię i zmusiła bym patrzyła na nią.

A: Jesteś tego pewna ?
B: Spokojnie, jak by coś to ucieknę.
A: Może pójdę z tobą ?
B: Jeśli będziesz spokojniejsza to ok.

Na jej ponurej twarzy pojawił się uśmiech więc mocno ją przytuliłam. Zebrałam swoje rzeczy i udałam się do ogrodu. Agnes miała siedzieć gdzieś w ukryciu i tylko się przyglądać. Spacerkiem szłam do ławki rozglądając się i wpatrując jak powoli lato ustępuje jesieni. Jeszcze trochę i będzie trzeba wcześniej wracać do domu, liście zmienią barwę, wiatr będzie ostrzejszy a pogoda będzie się psuć. Może to brzmi tragicznie, ale oglądanie tego wszystkiego w ciepłym domu i popijając herbatę jest niezastąpione. Rozsiadłam się na ławce i pozwoliłam aby ostatnie promienie ogrzały mi policzki.
Słońce zaczęło zachodzić a mój ktoś się nie pokazuje. Agnes musiała mieć racje, to tylko głupie wygłupy, poszukałam jej wzrokiem a gdy ją odnalazłam wstałam z ławki i udałam się w jej stronę.

B: Zawsze musisz mieć rację ?
A: Chyba tak.

Przytuliła mnie do siebie, miałyśmy już wracać gdy przypomniało mi się że na ławce została bransoletka od Niall'a którą się bawiłam. Agnes już zniknęła a ja pobiegłam po swoją zgubę. Przejechałam palcem po zawieszce i wszystkie wspomnienia a zwłaszcza jego wzrok wtargnęły na czyste pola mojego umysłu.

Nobody sees, nobody knows,
We are a secret, can't be exposed.
That's how is, that's how it goes,
Far from the others, close to each other.


Odwróciłam się lekko przestraszona ponieważ słyszałam ten głos, odbijał się w moich uszach ale nie było tego, kto wydobywał z siebie te dźwięki.


Przełknęłam głośno ślinę i zrobiłam dwa kroki do przodu, wiedziałam kto to jest, tego głosu nie da się zapomnieć ani podrobić. Liścik też był od niego.

B: Niall.

Uśmiechnęłam się promiennie a blondyn ukazał się moim oczom, chciałam do niego podejść ale moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Nasze twarze dzieliły jedynie centymetry, przejechał dłonią po moim policzku a ja zamknęłam oczy i pozwoliłam aby zapach jego perfum dostał się do moich nozdrzy. Sądziłam że już nigdy tego nie doświadczę, nie poczuje jego dotyku ani zapachu. Złapałam go za rękę a nasze palce się splotły, uniosłam wzrok i ujrzałam tak długo wyczekiwane tęczówki z ognikami.

N: Beverly. Kocham Cię.
B: Ja ciebie też Kocham Niall.

Zaczęliśmy zbliżać do siebie swoje usta, gdy to się stało całe moje życie nabrało sensu, poczułam się jak w przestrzeni kosmicznej i to ja jestem centrum tego wszystkiego. Elektryczność przebiegła po moim ciele, żadna scena z filmu nie jest w stanie temu dorównać. Ta delikatna słodycz i walka naszych języków jest magiczna. Tęskniłam za tym, skrycie o tym marzyłam każdego dnia. Po pocałunku wtuliłam się w niego tak jakbym miała go już nigdy nie puścić a Niall to odwzajemnił. Teraz wiem że to on jest moją drugą połówką jabłka i nic tego nie zmieni, razem tworzymy całość i mój świat dzięki temu nabiera barw.

N: Beverly ?
B: Tak, Niall ?
N: Już nigdy nie pozwolę Ci odejść.
B: Ani ja tobie.

Co się teraz dzieje w mojej głowie ? Nie umiem tego opisać wiem tylko że to najpiękniejsza rzecz jaka teraz tam siedzi.


I tak oto rozdział 12 jest zakończony tym jakże pięknym gifem. :') Nie mogę uwierzyć że to już koniec opowiadania Summer Love. Mam wrażenie że z każdym opowiadaniem mój "talent pisarski" jest coraz lepszy a dzięki temu że czytam dwa razy więcej blogów i książek do mojej głowy trafia więcej pomysłów  i słów które później są zapisywane o tutaj. Dziękuję wam z całego serca że tak komentujecie i z niecierpliwością czekacie na kolejne rozdziały i fan-fictiony. :* Nie wiem co bym bez was zrobiła.

10 komentarzy = Następne opowiadanie

wtorek, 20 sierpnia 2013

Summer Love cz. 11

Do pokoju wbiegła przestraszona mama, usiadła obok mnie i mocno przytuliła. Zaczęłam jeszcze głośniej płakać.

M: Kochanie co się stało ?

Jej głos drżał przy każdym słowie jakby i ona miała się zaraz rozpłakać, starałam się zaczerpnąć powietrze lecz za każdym razem wybuchałam kolejnym płaczem. Wreszcie udało mi się wydusić pierwsze słowa wypowiadane przez łzy.

B: Mamo, ja nie mam numeru !
M: Jakiego numeru ?
B: Niall'a !! Zapisywałam go a teraz go nie ma.
M: Ciii ...

Mama przyłożyła moją głowę do swojej piersi i zaczęła głaskać moją czaszkę aż się nie uspokoję.
Jak ja go teraz znajdę ? Nie dowiem się w magiczny sposób gdzie mieszka, nie znajdę go, ponieważ nie wiem nawet gdzie zacząć. Moje myśli były jak ciężkie bryły i tarasowały czystą rzekę mojego umysłu zadając mi niewyobrażalny ból. Wyprostowałam się i spojrzałam na mamę.

B: A co jeśli on specjalnie to zrobił ?
M: Wszystko możliwe. Może chce cię po prostu chronić, z tego co mówiłaś to wrażliwy chłopak. Jeśli zrobił to wszystko to miał poważny powód.
B: Ale ja go kocham mamo. Nie umiem o nim zapomnieć i sama ta myśl że już go nie zobaczę przyprawia mnie o mdłości.

Wypuściłam głośno powietrze i otarłam samotną łzę spływającą mi po policzku. Ellen pocałowała mnie w czoło i wyszła nie spuszczając ze mnie wzroku. Położyłam się na łóżku i wpatrywałam w sufit. Poczułam się jak w tedy gdy nie mogłam zasnąć po pocałunku z Irlandczykiem. Wyobraziłam sobie że znowu jestem w naszym pokoju, leżymy w jednym łóżku, słychać szum oceanu i fale odbijające się od brzegu. Jesteśmy sami. Nic nam nie przeszkadza, słyszę jego równomierny oddech i bicie serca.

B: Beverly wariujesz dziewczyno. Wiem, ale to przez niego, doprowadza mnie do szaleństwa.

Przyłożyłam swoją dłoń do serca i czułam jak pulsuję pod opuszkami moich palców.



Mój telefon zaczął dzwonić, jak najszybciej go odebrałam z myślą że to Niall. Z nadzieją w głosie odezwałam się jako pierwsza.

B: Hallo ?
A: Beverly, tu Agnes. Chciałabym cię przeprosić...
B: Agnes, nie mam teraz czasu. Mogliście mi wcześniej powiedzieć o tym wszystkim. Przynajmniej miałabym jakikolwiek kontakt z Niall'em.
A: Co jak to ? Przecież mówiłaś że masz jego numer.
B: Na prawdę, nie mogę rozmawiać. Daj mi już spokój.

Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na szafkę nocną. Powędrowałam do łazienki, odkręciłam wodę która powoli zaczęła wypełniać całą wannę. Wlałam płynu do kąpieli i zapach wanilii wypełnił całe pomieszczenie a piana utrzymywała się na tafli wody. Rozebrałam się i powoli zanurzałam w ciepłej cieczy. Starałam się odprężyć a to był chyba jedyny sposób. Moje wszystkie myśli zaczęły wyparowywać z mojej głowy która wydawała mi się teraz lżejsza.

M: Beverly, kolacja. Wyjdź wreszcie z pokoju, martwimy się o ciebie z tatą.
B: Już idę.

Może to wszystko miało się tak stać ? Może nie dane mi jest być szczęśliwą z Niall'em ? Powinnam pozbyć się go z mojej głowy, ale najtrudniej będzie wygonić go z mojego serca.
Wyszłam z wanny i spuściłam wodę, wytarłam się starannie ręcznikiem i ubrałam się w swoją koszulkę w której zawszę śpię a do tego szorty. Zbiegłam na kolację i starałam się nie wyglądać na zdołowaną nastolatkę. Śmiałam się i rozmawiałam z rodzicami.

M: Beverly, pomyślałam że za tydzień pójdziemy na zakupy ?
B: Pewnie tylko po co ?
M: Ponieważ za 9 dni zaczynasz szkołę. Zresztą rzadko razem gdzieś wychodzimy.
B: Dobrze mamo.

Pocałowałam ją w policzek i wróciłam do konsumowania kolacji. Byłam wyczerpana więc na resztkach sił doczołgałam się do łóżka i szybko usnęłam. Obudziłam się zadowolona i z chęcią do życia, ubrałam się i zbiegłam na śniadanie.

B: Mamo ja wychodzę.
M: Dobrze córeczko.

Nałożyłam słuchawki i wolnym krokiem przechadzałam się po osiedlu, poczułam czyjąś dłoń na ramieniu więc migiem się odwróciłam. Uśmiechnęłam się lekko i zdjęłam przyrząd zalegający na moich uszach.

B: Cześć.
A: Cześć. Przepraszam.
B: Agnes nic się nie stało.

Rudowłosa mocno mnie przytuliła i rozpłakała się. Odwzajemniłam uścisk ale nie płakałam, te wszystkie emocje sprawiły że zostałam pozbawiona czegoś takiego jak łzy.

A: Więc masz problem z Niall'em ?
B: Tak.

Przejechałam dłonią po ramieniu i spuściłam głowę. Nie chciałam przyznawać się do tej porażki ponieważ to nie w moim stylu.

A: Pomogę Ci.
B: A co z Max'em ?
A: Powiedzmy że znalazł sobie nową sympatię.

Objęłam ją ramieniem i przycisnęłam do siebie. Nigdy nie przypuszczałam że nasz " przyjaciel " może być takim egoistom. Ważne że Agnes już nie będzie przez niego cierpieć. Poszłyśmy do naszej ulubionej kafejki i tam porozmawiałyśmy na spokojnie.

A: Jej. Współczuje ci. To w sumie też  moja wina.
B: Pogodziłam się już z tym. Może tak będzie lepiej.
A: Słuchaj głosu serca.

Uśmiechnęła się do mnie a mi zrobiło się cieplej na sercu. Wyjrzałam przez okno i wpatrywałam się w każdą twarz, teraz jedna przykuła moją uwagę bo była mi bardzo znana. Zamrugałam kilka razy aby upewnić się że to nie są zwidy. Moja postać się do mnie uśmiechała, moje serce zaczęło wariować w jednej chwili i nic nie mogło go powstrzymać.

B: Niall.

Wyszeptałam to z uśmiechem a Agnes powędrowała wzrokiem za moim, gdy już go ujrzała ścisnęła mocno moją dłoń. Niall przykleił jakąś kartkę do słupa i wsiadł do taksówki. Spojrzałyśmy się na siebie i jak najszybciej wybiegłyśmy na zewnątrz gdzie delikatnie odkleiłam kartkę.

A: I co ?

Agnes oparła się o moje ramie i zaczęła czytać razem ze mną.

" Jeszcze trochę królewno. Kocham Cię ! "

Na mojej twarzy pojawił się gigantyczny uśmiech, Agnes zaczęła mnie przytulać a ja poczułam że płaczę tym razem ze szczęścia.  To jest najlepszy dzień w moim życiu, pogodziłam się z najlepszą przyjaciółką i widziałam Niall'a. Teraz wiem że mu na mnie zależy a moja mama miała rację mówiąc że ma poważny powód by usunąć swój numer z mojego telefonu.

A: Bev, wiesz co to znaczy ?!
B: Chyba tak.



Razem z Agi wracałyśmy do domu śmiejąc się i dobrze bawiąc jak za dawnych czasów. Co chwilę czytałyśmy napis na kartce i piszczałyśmy. Wbiegłyśmy do mojego pokoju i zanim jeszcze się rozsiadłyśmy dołączyła do nas mama.

M: Oh Beverly sądziłam że będziesz sama.
B: Pogodziłyśmy się, okazało się że to Max wszystko zepsuł. Później ci powiem.
M: Dobrze. A więc Agnes witaj znowu w naszym domu.
A: Dziękuję cioc... y to jest proszę pani.
M: Ciociu, ciociu.
A: Dziękuję ciociu.

Mama podeszła do nas i obie pocałowała w czoło. Rodzice Agnes zgodzili się aby dzisiaj u mnie nocowała, zapowiada się ciekawie. Cały wieczór towarzyszyła nam jedna piosenka przy której zawsze dobrze nam się rozmawia. Zaczynało się już ściemniać a to oznaczało tylko jedno.

B&A: Zimne ognie !!

Wypowiedziałyśmy się jednocześnie, taka już tradycja. Każdego wieczoru gdy jesteśmy razem odpalamy zimne ognie i biegamy po osiedlu, dołączają do nas sąsiedzi młodsi czy starsi lub w naszym wieku i mamy własne party. Przebrałyśmy się w specjalne stroje i wybiegłyśmy na zewnątrz. Agnes włączyła muzykę na cały regulator i wzięła w dłoń jeden zimny ogień. Nim się spostrzegłyśmy byłyśmy otoczone przez sąsiadów. Każdy dostał po jednym i kolejno były one podpalane. Ja zostałam na końcu, każdy tańczył, śmiał się i wygłupiał, był Sobą. Tylko my umiemy tak zjednoczyć sąsiadów.

A: Beverly, tworzymy legendę !
B: Wiem Agnes ! Wiem.

Odpaliłyśmy największe ognie i zaczęłyśmy biegać wokół zgromadzonych. Od dawna tak dobrze się nie bawiłam. Mój umysł wszedł w stan odprężenia a ciało czuło się jak w niebie. Niepotrzebne myśli zostały wyrzucone z głowy i zostały zastąpione nowymi wspomnieniami i uśmiechniętymi buziami ludzi z osiedla i nie tylko. Wystawiłam język i zaczęłam machać ogniem przed twarzą Agnes.

A: Tylko mnie nie podpal.

Odebrała mi zimny ogień i teraz obie patrzyłyśmy jak powoli wygasa. Do domu wróciłyśmy wyczerpane ale szczęśliwe. Nie zdążyłyśmy nawet dojść do pokoju bo zasnęłyśmy w salonie i to na kanapie.
Cały tydzień spędzony w towarzystwie przyjaciółki sprawił że wyglądałam i czułam się o wiele lepiej. Wstałam pełna energii i zbiegłam na śniadanie. Dzisiaj jedziemy kupić mi sukienkę na rozpoczęcie szkoły więc trochę się stresuję. Wiadomo jak to jest na zakupach.

B: Mamoooo ! Jestem gotowa.
M: No to w drogę.

Ellen pakowała coś do torebki i wskazała mi drzwi. Jechałyśmy tylko 20 minut, jak najszybciej wysiadłam z samochodu i wręcz biegłam do centrum handlowego. Rozejrzałam się i zastanowiłam do którego sklepu iść na początek.

M: Spokojnie mamy cały dzień a ty możesz sobie kupić co chcesz.

Zaczęłyśmy od sukienki bo to chyba było najłatwiejsze. Jak się okazało po godzinie poszukiwań należało to do jednych z najtrudniejszych rzeczy, jednak znalazłam to czego szukałam. Czarna sukienka z różową wstążką na talii. Dół wyglądał jak suknia balowa a góra jak gorset. Nie była to długa sukienka, ewidentnie sięgała mi do kolan, wyszłam z przymierzalni i zrobiłam kilka obrotów.

B: I jak ?
M: Jesteś śliczna córuś. Niall to szczęściarz.
B: Mamoo.

Uśmiechnęłam się a mama puściła mi oczko. Następnie udałyśmy się po jakieś kosmetyki i perfumy, biżuterie i buty które na oku miałam już od dłuższego czasu. Mianowicie do domu wracałam z kilkoma torbami wypełnionymi po brzegi. Za dwa dni rozpoczęcie roku a ja nadal nie dostałam żadnej wiadomości on blondyna, nie przejmowałam się tym ponieważ piosenka i kartka zawieszone na tablicy korkowej w mojej sypialni dodawały mi otuchy.

* Rozpoczęcie roku *

Na nogach jestem już od 6:00, cały czas poprawiam swoje loki. Dzisiaj wyjątkowo mi nie wychodzą, jak na złość. Całe szczęście pomaga mi mama i stara się abym tak się nie zanosiła. Pospiesznie zjadłam śniadanie, umyłam twarz i zęby, pomalowałam się najdelikatniej jak umiałam i wreszcie przyodziałam sukienkę.

M: Bev 8:30 zaraz rozpoczęcie roku.

Ubrałam buty i wyszłam na zewnątrz gdzie czekała już Agnes. Wyglądała tak pięknie. Zielone oczy podkreśliła cieniem do powiek podobnego koloru, usta pomalowała na mocną czerwień a na policzkach zawitała nutka różu. Jej sukienka delikatnie powiewała na wietrze tworząc wokół niej czarną mgłę.  Słońce odbijało się od cekinów na dekolcie sprawiając że efekt końcowy był nieziemski.

B: Jesteś śliczna. I jeszcze te włosy.

Zawsze kręcone lub splecione w kłosa ogniste włosy, teraz były wyprostowane i sięgały jej aż za pupę. Zawsze jej zazdrościłam włosów ale w tej chwili nikt nie wyglądał by w nich lepiej niż ona sama. Wsiadłyśmy do jej samochodu i pojechałyśmy pod szkołę. Wzięłyśmy głęboki wdech i udając wyluzowane weszłyśmy do budynku. Pełno ludzi, pierwszaki jak i starsi uczniowie, zestresowani i dumni rodzice no i my. Dwie dziewczyny z dziwnymi marzeniami które nie wiedzą nawet gdzie mają się udać. Wreszcie dotarłyśmy na apel i reszta dnia jakoś nam minęła. Po powrocie do domu spakowałam wszystkie książki na jutrzejszy dzień i postarałam się aby reszta popołudnia i wieczora mi jakoś minęła.

~*~
11 część jest taka jaka jest ponieważ chciałam podtrzymać to wszystko i przedłużyć całe opowiadanie .:) Wakacje jednak dobrze mi zrobiły i ciesze się że dostałam takiego natchnienia. Obiecuję że 12 cz. pojawi się jak najszybciej i to chyba będzie ostatni rozdział Summer Love, mam już tyle pomysłów na nowe opowiadania i tak mało czasu aby je wszystkie zapisać. <3 Najgorzej jest wymyślić tytuły.

10 Komentarzy = Następna Część

Nowy blog który był wspomniany w poprzedniej notce. : Klik
Mam nadziej że tam zajrzycie i pomożecie mi troszkę, byłoby miło. :  *

Powrót !


Może tak na wstępie napisze że 11 rozdział zostanie dodany jeszcze dzisiaj. Ucieszyłam się gdy zobaczyłam 15 komentarzy, 17 obserwatorów i ponad 13 tyś. odwiedzin i aż 3 nominacje.  <3
Mordka sama się cieszy.
A teraz trochę zimna wiadomość. Moja pisownia mogłaby się trochę zepsuć, wiecie jak jest na koloniach. Najbardziej zdziwiło mnie to że przypominała mi ona moje opowiadanie "Summer Love" O.o Zaskakujące i fascynujące. Zanim powróci mi ten mój niby dar trochę to potrwa i będę się denerwować gdy notki będą mi wychodzić słabe.

Nie oszukujmy się ! Na kolonii wszystko się zmienia. :) Ale to co się tam działo to były najlepsze chwile w moim życiu. Prawda, przeklinałam, czasami może mogłam się władować w kłopoty, skakałam przez okno by ratować telefon na dodatek nie mój i przeskakiwałam nad ogniskiem mojej wielkości. Poznałam mnóstwo fajnych ludzi młodszych jak i starszych ode mnie, bawiłam się na dyskotekach i musiałam mieć nadzór opiekunów, o 1 nad ranem rozmawiałam przez telefon z kolegą z innej koloni który można by powiedzieć był za ścianą. Nabyłam pięć książek na kiermaszu. Zamiast wydać 34 zł wydałam 5 na jedną. :) Zaczęłam się teraz fascynować wilkołakami, demonami, aniołami, wampirami itp. po prostu książki które są przepełnione magią. Jeśli będziecie chcieli to zrobię zdjęcia i wstawię w następnej notce.

Streszczenie koloni :  

Przyjechaliśmy w czwartek o 18 akurat na kolacje. Pierwszego dnia pojechaliśmy do Kołobrzegu do parku linowego, a po nim było zwiedzanie. Sobotę również spędziliśmy w tym mieście ponieważ mięliśmy rejs statkiem Santa Maria czy jakoś tak. ;p Z moją koleżanką Olą  kopiłyśmy Nutelle i to w monopolowym ! Niedziela to kościół i w sumie nic wielkiego się wtedy nie działo. Tydzień zaczęliśmy zwiedzaniem a skończyliśmy na dyskotece z DJ-em, to właśnie tam poznałam druga kolonię i Adama. Dowiedziałam się jak ma na imie dopiero następnego dnia gdy nikt mi nie krzyczał do ucha albo światełka mnie nie oślepiały. ( Teraz tak kolonie będą dzielone na 2 typy moja i Adama. ) A więc na kolonii Adasia poznałam :

Gracjana, Nikole, Wiktorię, Natalię, Darię, Julię i jeszcze przedstawiał mnie swoim kuzynką. W jego pokoju byli chłopacy których imion nie pamiętam, kojarzę tylko jednego Smoligę bo strzelał do mnie i Adama z pistoletu na kulki gdy przesyłałam mu swoje zdjęcie ponieważ chciał. ;p ( Znaczy Adam chciał moje zdjęcie nie Smoliś ) Często siedzieliśmy na plaży ale zawsze jak ubieraliśmy się jak na lato to robiło się zimno a gdy ubieraliśmy się cieplej to było gorąco -.-" Z plaży też mam kilka wspomnień .:) To tam kolonia Adama próbowała mnie zakopać żywcem a sam Adam starał się mnie zaciągnąć do wody chociaż nie chciałam. I tak mu się udało. Z jego kolegą który był najstarszy (16) trzepali mi spodenki z piachu ponieważ najpierw zaciągnęli mnie do wody a później przeturlali po piachu i chcieli mi otrzepać tyłek, i podszczypywali w żebra, wiecie chyba o co mi chodzi. Z jego paczką dogadywałam się najlepiej. Reszta to w sumie jakieś zwiedzanie i wycieczki np. na latarnię w Gąskach, przygoda na dzikim zachodzie, basen i tym podobne. Najtrudniej było mi się żegnać z nimi wszystkimi. Moja kolonia jak i Adama to moim zdaniem były najlepsze kolonie. Na drugiej dyskotece pożegnalnej było mi ciężko. Wiedziałam że następnego dnia Adam i jego kolonia wsiądą do autokaru i nas zostawią, żegnałam się z nimi strasznie długo. Wciąż pamiętam jak tańczyłam wolnego z Adamem i to jak tańczyłam z Nikolom shake'a a później piłyśmy wodę z kranu bo byłyśmy tak wyczerpane. Te 11 dni w Ustroniu Morskim to najlepsze co mi się przydarzyło. :) Najzabawniejsze jest to że często wspominam oczyska Adama. Wielki i mocno brązowe, wpatrywały się we mnie a ja czułam jak uginają mi się kolana. W ciemnym pomieszczeniu tylko one były tak widoczne a z bliska były jeszcze piękniejsze.

Tego nigdy nie zapomnę.

W sumie to tyle, jego kolonia była zajebiaszcza, moja tak samo, choć były tam dzieci od 7 do 11 lat. A ja (15) Ola (13) i mój brat (13) byliśmy najstarsi  dogadywaliśmy się z nimi. Dziękuję !

Wiktor, Krystian, Marcel, Nikodem, Krystian, Kinga, Agata, Amelka, Franek, Tamara, Pola, Anita, Iga, Waleria, Paulina, Jarema. I innym których imion niestety nie zapamiętałam . ;p Ta kolonia to najlepsze co mnie spotkało. <3



Przepraszam że to tu dodałam, chciałam to zapisać i podzielić się z wami moimi wspomnieniami. Wiem że to blog z opowiadaniami i zastanawiałam się też czy nie zrobić nowego bloga w którym bym opisywała to co się dzieje z moim życiem, dodawać masy zdjęć, wiecie takie blogi jakie prowadzą normalne nastolatki. W sumie to chyba nie jest taki głupi pomysł .:) Co wy na to ?
Jeszcze raz przepraszam  i mam nadzieje że będziecie czekać na 11 cz. :*

Już z własnego pokoju
Kimmi : 3

> Klik < > Klik <

wtorek, 6 sierpnia 2013

Small Information

Jak pewnie niektórzy z was wiedzą wyjeżdżam nad morze tj. 8.08.2013 ( czwartek ) Wrócę dopiero 19 sierpnia czyli przez 11 dni mnie nie będzie. Rozdział jedenasty nie jest jeszcze skończony i bardzo mnie to boli. Każdą wolną chwilę będę przeznaczać na to aby każdy pomysł zapisywać na kartce. Ciesze się też że jest już 10 komentarzy w niecałe DWA DNI gratuluję i cieszę się że jesteście tak aktywni. :) Bardzo będę za wami tęsknić i pewnie każdego wieczoru czytać komentarze na telefonie.
Buziaki Skarby : *
Kimmi xoxo
Piosenka na poprawę humoru ^^ 

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Summer Love cz. 10

* Oczami Beverly *

Kocham Cię Beverly. To tak pięknie brzmi w jego ustach, piosenka jest dla mnie jak balsam. Każde trafione słowo i nuta. Cieszę się że przyśnił mi się ten koszmar i że dzięki temu obudziłam się. To co ujrzałam na balkonie, to jak Niall śpiewał piosenkę dla mnie, cudowne. Po prostu cudowne.
Mój budzik zadzwonił jak zwykle o 8, wyłączyłam go i przetarłam oczy. Rześka i pełna energii wstałam i ubrałam ciuchy wcześniej przyszykowane. Niall'a nie było już w łóżku, pewnie poszedł się pożegnać z podopiecznymi. Usłyszałam pukanie do drzwi więc zaprosiłam niezapowiedzianego gościa. Do pokoju weszły Lucy, Kathy i Amy.

B: Cześć dziewczynki co się stało ?
K: Czemu jesteś taka szczęśliwa ?
B: A czemu mam nie być ? Wczoraj słyszałam jak Niall śpiewa piosenkę specjalnie dla mnie.
K: A pożegnałaś się z nim ?
B: Co ?
L: No bo on pojechał. Piętnaście minut temu zabrali go rodzice.
B: Że co ?
K: Akurat wpadłyśmy na niego. Pożegnał się i pojechał.
A: Dał mi to żebym ci przekazała.

Amy trzymała w ręce kopertę. Nie mogłam uwierzyć w te wszystkie słowa.  Przecież mnie kocha, czemu nie zaczekał ? Pytanie za pytaniem, tłok myśli, łzy w oczach. To teraz górowało.

B: Ale jak on pojechał ? Czemu się nie pożegnał ?
A: Zostawił Ci to.

Jej cichy szept ledwo dostawał się do moich uszu, Amy była przestraszona. Zabrała od niej kopertę i mocno ją przytuliłam. Ostrożnie otworzyłam sklejoną kopertę i wyciągnęłam liścik.

" Hej Beverly. Przepraszam że w taki sposób, ale nie umiałbym spojrzeć w Twoje mleczne oczy. Zabrali mnie rodzice,  wiedź że nigdy Cię nie zapomnę i zawsze będziesz zajmować ważną część w moim sercu. Oby piosenka Ci się spodobała
Twój Niall "

Czemu teraz ? Gdy wszystko było już na prostej ? On musiał zrobić coś takiego, wyjechać bez słowa. Wyciągnęłam piosenką i zaczęłam ją powoli czytać, każde słowo zostało przeanalizowane, rozpłynęłam się ponieważ przypomniało mi się jak śpiewał ją w blasku księżyca. Mówił te słowa, sam do siebie. Oh ile bym dała żeby do niego podejść i powiedzieć że też go kocham. Czemu tego nie zrobiłam, bo byłam w transie. Pragnęłam tego wszystkiego ale nie chciałam też zepsuć tego co robił.
Schowałam liścik i piosenkę z powrotem do koperty po czym ukryłam na dnie torebki. Patrzyłam na dziewczynki i starałam się wymusić uśmiech, zabrałam swoje wszystkie rzeczy i już miałam zamykać drzwi gdy coś oślepiło moje oczy.

B: Wy idźcie ja was dogonię.
K: Dobrze. Chodźcie.

Niebieskookie zaczęły się ścigać a ja powędrowałam wzrokiem po pokoju. Na parapecie leżała bransoletka Irlandczyka. Od zawieszki w kształcie czterolistnej koniczynki odbijały się promienie słońca. Plecionka sprawiła że się uśmiechnęłam. Pod nią także leżała karteczka.

" Weź mnie i pamiętaj "

B: O tobie zawsze będę pamiętać Niall.

Ubrałam bransoletkę i jak wcześniej bawiłam się zawieszką. Wyszłam na korytarz i chwyciwszy wszystkie swoje walizki poszłam do reszty. W autobusie siedziałam z moimi podopiecznymi. Śmiałyśmy się i dobrze bawiłyśmy. Nie było mi teraz smutno ponieważ wiem że Niall może na mnie czekać. Mam jego numer i wszystko może się jeszcze ułożyć. Jazda do domu wydała mi się krótsza niż przyjazd do kurortu. Zadzwoniłam do rodziców że niedługo będę. Wysiedliśmy na przystanku gdzie na dzieci czekali ich rodzice. Amy zapoznała mnie z ich opiekunami, teraz już wiem po kim miały błękitne oczy. U jej mamy były one jasne prawie że przejrzyste za to u taty mocno niebieskie z czarnymi obwódkami. Rozmawiałam z nimi dość długo i jak się okazało zaproponowali mi abym zajmowała się ich dziećmi kiedy oni będą chcieli wyjść. Czyli weekendy mam już z głowy.

B: Bardzo dziękuję. Z miłą chęcią będę się nimi zajmować.
M: To my dziękujemy. Tu masz nasz numer.

Wymieniliśmy się numerami, ja kolejny raz pożegnałam się z moimi aniołkami i machając im na do widzenia ruszyłam w stronę domu. Nałożyłam słuchawki i taszczenie walizek nie stało się tak uciążliwe. Za rogiem znajdowało się moje osiedle, uśmiechnęłam się szeroko i przyspieszyłam kroku. Przechodziłam obok domu Agnes, postanowiłam do niej zajść. Zapukałam do drzwi a mi otworzyła jej mama. Zostałam poinformowana że Agnes jest z Max'em w ogródku. Zostawiłam walizki na ich ganku i udałam się do ogródka. Pod wielkim dębem siedzieli moi przyjaciele, miałam ich już zawołać ale coś się stało. Pocałowali się, namiętnie, jak by jutra miało nie być. Teraz już wiem o co chodziło Niall'owi gdy mówił że jestem okłamywana przez bliskich. Poczułam jak coś kapie mi na dłonie, to były łzy. Agnes mnie zauważyła a ja odwróciłam się na pięcie i uciekłam.


Zabrałam walizki i o ile sił w nogach pobiegłam do domu. Rzuciłam wszystko i już wbiegałam na schody gdy znajomy głos zawołał mnie do kuchni. Starałam się otrzeć wszystkie łzy i wyglądać w miarę normalnie. W kuchni moja mam krzątała się przy jakimś cieście, tata czytał gazetę, a ja ze spuszczoną głową dołączyłam do tego grona.

M: Beverly ! Córeczko tęskniłam.

Ukryłam się w drobnych ramionach mojej rodzicielki i zaczęłam płakać, dołączył do nas tata i objął nas obie. Z jednej strony cieszyłam się że jestem w tym miejscu ale z drugiej wolałabym siedzieć w hotelu, w pokoju w którym byłam dla kogoś ważna.  Tata uniósł mój podbródek do góry, rozpłakałam się jeszcze bardziej a z jego oczu wyczytałam zakłopotanie i żal.

B: Nie musisz się nade mną użalać tato. Poradzę sobie.
T: Wiem że sobie poradzisz. W końcu jesteś moją córką.
B: Dziękuję. Mimo że nie wiesz o co chodzi.

Wtuliłam się w jego tors i ścisnęłam koszulkę. Rozglądałam się przez jego ramię i kolejny raz rozpłakałam się. Moja twarz powoli robiła się czerwona a oczy przejrzyste. Mama położyła mi dłoń na ramieniu i odkleiła od taty. Posłała mu jeden uśmiech na co on chwycił gazetę i udał się do salonu. Byłam teraz zakłopotana, o co mogło chodzić moim rodzicom ?

B: Mamo o co chodzi ?
M: Wiemy z tatą co przezywasz.
B: Jak to ?
M: Zauważyłam jak twoi koledzy całują się gdy podlewałam ogródek. Sądziłam że ci o tym powiedzieli skoro pojechali cię odwiedzić.
B: To zabolało, dowiedziałam się o tym jakieś pięć minut temu. I to jeszcze przez przypadek.
M: Biedactwo. Choć tu.

Mama mocno mnie przytuliła i zaczęła głaskać po głowie. Gdy wreszcie się uwolniłam dostałam talerzyk z kawałkiem ciasta czekoladowego. Mama zaparzyła mi herbatę a ja w międzyczasie opowiedziałam jej o wszystkim, zaczęłam od tego że mam prace, a skończyłam na tym jak zobaczyłam Agnes i Max'a. Nie szczędziłam też siebie przy opowiadaniach o moim blondynie. Płakałam wiele razy ale myśl że jest niedaleko, a bynajmniej w tym mieście dodawała mi otuchy.
Zjadłam pół blachy ciasta, otarłam twarz i pomaszerowałam do swojego pokoju. Był dla mnie azylem, moją oazą spokoju. Miętowe ściany i jasne szafki, każdy dopracowany szczegół o który zadbałam. Wszystko co znajdowało się w tym pokoju to pamiątka, każde wspomnienie związane nawet z kamieniem. Na takie dziwne drobiazgi mam specjalny karton na dnie szafy. Położyłam się na łóżku i pogrążyłam w marzeniach.
Wyobraziłam sobie to co chciałam aby teraz się spełniło. 

B: Niall !

Wyprostowałam się, sądziłam że blondyn leży obok mnie, łapie mnie za rękę i delikatnie całuje po szyi. Paranoja, mam już urojenia. Wyciągnęłam telefon, rozładowany telefon. Przeszukałam każdą walizkę robiąc w pokoju niezły bałagan w odnalezieniu ładowarki.

B: Tu cię mam.

Zaczęłam ładować telefon, chwyciłam jaśka i podłożyłam go sobie pod głowę, przewróciłam się na jeden bok i wpatrywałam w to jak mój telefon się ładuję. To było jednak zbyt nudne a nie chciałam czekać wieczności aż bateria będzie gotowa do użytku. Złapałam pierwsza lepszą książkę z mojej biblioteczki i zaczęłam ją czytać.

M: Kochanie, idź już spać.
B: Co, czemu ?
M: Bo jest pierwsza w nocy.

Drobna postać posłała mi uśmiech i zgasiła światło. Odłożyłam książkę i położyłam się spać. Śniło mi się pewne magiczne miejsce, byłam w nim sama, spacerowałam po rozgrzanym piasku pozwalając aby wiatr delikatnie przeczesywał moje włosy. Szum wody i fale obijające się od brzegu. Magia. Nie wiedziałam gdzie idę, szłam przed siebie, nie zważając na nic. Słyszałam tylko piosenkę która sprawiała że moje serce miękło później do melodii dołączył się anielski głos i ten sznur nut i dźwięków otulał mnie jak koc. Im dalej szłam tym bardziej wyraźne stawały się wszystkie słowa.  Zaczęła się do mnie zbliżać pewna postać, wyciągała do mnie rękę którą niepewnie złapałam. Chciałam się jej przyjrzeć ale nie pozwalała mi na to. Złapała mnie w żelaznym uścisku i niosąc w pozycji nowożeńców szła w stronę oceanu. Gdy była zanurzona w wodzie po kolana zaczęła składać delikatne pocałunki na mojej szyi, kręcić się ze mną i śmiać.

To wszystko było tak realistyczne, jego twarz zaczęła robić się wyraźniejsza, wystarczyło że ujrzałam te błękitne oczy i od razu wiedziałam kto to. Uśmiechnęłam się i chciałam go pocałować gdy...

M: Beverly ! Śpiochu wstawaj, śniadanie.

Zerwałam się na równe nogi i przyglądałam jak moja mama uśmiecha się do mnie promiennie. Ziewnęłam zakrywając usta dłonią i przeczesując  włosy palcami.

B: Która godzina ?
M: Jedenasta skarbie. Naleśniki czekają.

Z szafy wygrzebałam za dużą koszulkę i krótkie szory, ubrałam się a włosy uczesałam w starannego kucyka. Spojrzałam w lustro i postanowiłam umyć twarz. Nałożyłam trochę pudru na niedoskonałości i zbiegłam na dół na śniadanie. Naleśniki z owocami i moja ukochana kawa. Nic tak nie poprawia humoru jak śniadanie u mamy. Zaczęłam jeść i głośno mlaskać, dopiłam kawę a brudne naczynia włożyłam do zmywarki. Wróciłam do pokoju i pierwsze co to chwyciłam telefon.

B: No dobra, to jedziemy.

Szukałam w swoich kontaktach numeru Niall'a, pamiętam bardzo dobrze że zapisywałam go już drugiego dnia wycieczki. Teraz go nie było. Zaczęłam przeklinać pod nosem, moje brwi się ściągnęły a palec dalej jeździł po dotykowym ekranie szukając jednego numeru.

B: Nie !! Gdzie on jest ?!!

Do oczu zaczęły mi się wkradać łzy, gdzie jest ten numer ? Sprawdzam tą listę już 5 raz a nazwy kontaktu jak nie było tak nie ma. Zaczęłam krzyczeć i rzucać poduszkami. Opadłam na łóżko głośno szlochając lub łkając. To co teraz czuję, to niewyobrażalny ból. Jak ja go teraz znajdę ? Jak powiem mu że go kocham ?

~*~
Jeeeeeej jest już rozdział 10, strasznie się cieszę że jest już gotowy. Teraz jest tylko jeden problem. Nie wiem co dalej robić. :) Mam obmyśloną całą końcówkę ale nie umiem jej opisać. :C Mam nadzieję że będziecie czekać na 11 cz. <3 A teraz ta denerwująca rzecz.

10 komentarzy = następna część 

czwartek, 1 sierpnia 2013

Summer Love. cz. 9

Dziewiąty rozdział dodany specjalnie dla Dagmary. :* Twój ostatni niewidzialny komentarz bardzo mi pomógł. <3 Dziękuję !!

~*~
B: Zobaczymy się za tydzień.
A: Będziemy czekać.


Trwam w tym uścisku już pięć minut i ciągle powtarzam te same słowa, Agnes z resztą też. Poczułyśmy
coś na ramionach, Max objął nas obie i mocno przytulił, zaczęłyśmy się śmiać a mój chłopak nas puścił. Jeszcze długo się z nimi żegnałam. Z Agnes jeszcze kilka razy się przytulałam i całowałam w policzek jak zawsze na pożegnanie. Przyszła kolej na Max'a. Spojrzałam mu w oczy i jakoś nie czułam się jak na początku, kiedyś mogłam się w nich zatracić. Postanowiłam że namiętny pocałunek może to zmienić. Zaczęłam się do niego zbliżać, byłam blisko jego twarzy ale ujrzałam za nim Niall'a, opierającego się o ścianę i chyba smutnego.

Serce zaczęło mi dudnić jak bęben. Musnęłam tylko lekko wargi Max'a i mocno go przytuliłam. Co się ze mną dzieje ? Czuję się jak bym okłamywała samą siebie, moje uczucia są tak poplątane że trudno mi się z nich wydostać. Wiem że gdy zacznie się szkoła, już nigdy go nie spotkam, a jeśli już to prawdopodobnie go nie poznam ani on mnie. Jestem tak rozdarta, moje chaotyczne myśli nie dają mi spokoju, dodatkowo wewnętrzna huśtawka nastrojów. Może i wyglądam w miarę dobrze, ale gdyby ludzie mogli zajrzeć mi do głowy przerazili by się... Najgorsze są myśli samobójcze. Wolałabym grać w horrorze niż brać udział w moim teraźniejszym życiu.
" Spokojnie, uśmiechaj się i machaj "
Pojechali, już ich nie było. Wróciłam do pokoju i zaczęłam się pakować. Za mną wszedł blondyn, nic nie mówił, nie było jak kiedyś. Tamte czasy już chyba nie wrócą, boli mnie to, poszłam do łazienki, puściłam wodę i w ubraniu weszłam pod strużki wody. Zaczęłam płakać. Szum wody odbijał się od ścian i nie było tego słychać. Cała się trzęsłam, nie z zimna, z tego co działo się w mojej głowie, to wszystko jest dołujące, a łzy pozwalają mi na to żebym się ich pozbyła. Godzina spędzona pod prysznicem przyniosła efekty. Trudno będzie powiedzieć żegnaj, ale tak trzeba. Nowe życie jest na wyciągnięcie ręki, zupełnie puste, przejrzyste, czeka tylko na to by zapełnić je kolorowymi obrazkami. Wspomnieniami.

N: Beverly ? Dobrze się czujesz ? Od godziny już tam siedzisz.
B: Już wychodzę.

Rozebrałam się z mokrych ubrań i rzuciłam je w kąt, starannie owinęłam się ręcznikiem i weszłam do pokoju. Chwyciłam dresy i sportowy stanik, wróciłam do łazienki i ubrałam się. Wróciłam do sypialni i dalej się pakowałam. Wiedziałam że Horan mi się przygląda i nad czymś myśli, nie przeszkadzałam mu. Został nam tydzień aby się pożegnać... co się teraz będzie działo to już jest tajemnica.

* 4 dni później *

Jak ja to przeżyłam ? Zostały 3 dni. Ciągle gdzieś chodzimy lub po prostu siedzimy w hotelu. Staram się porozmawiać z Niall'em, ale nie mogę. Nie mam kiedy. Zostało mi jedno. Zapukałam do drzwi i czekałam na odpowiedź.

K: Proszę.

Usłyszałam melodyjne zaproszenie i ostrożnie weszłam do pokoju moich aniołków. Zdziwił je chyba mój widok. Usiadłam na jednym z łóżek i poklepałam miejsca obok siebie.

B: Mam problem.
K: Co się stało ?
B: Wiem że może macie mało lat, ale rozumiecie mnie jak nikt inny. Wiem że tylko wam mogę to powiedzieć i mam nadzieje że to zrozumiecie.
L: Nam możesz zaufać.

Lucy posłała mi swój uśmiech z dołeczkami a Amy wdrapała mi się na kolana. Wzięłam głęboki wdech i pozwoliłam aby wszystko ze mnie wypłynęło.

B: Ja... nie wiem co się dzieje. Cztery dni temu, żegnałam się z przyjaciółmi, miałam pocałować Max'a ale ujrzałam Niall'a i mój mózg wysiadł. Mam bałagan w głowie, nie wiem co dalej robić. Wiem że niedługo zacznie się szkoła. Zamieszkam w jakimś akademiku i nigdy się już nie spotkamy, ale ta myśl że go straciłam zakorzenia się mi w umyśle i sprawia niewyobrażalny ból. Chciałabym powiedzieć mu co do niego czuję,spojrzeć w błękitne oczy, mocno przytulić, poczuć męskie perfumy i powiedzieć " Kocham Cie ", zapieczętowali byśmy to pocałunkiem. - Rozmarzyłam się i przez chwilę uśmiechałam - Jestem z Max'em, ale nie czuje już tego czegoś, mam wrażenie że on i Agnes ukrywają coś przede mną. Dowiem się co to jest, nawet jeśli mnie to zaboli. Jeszcze trzy dni. Każda sekunda która sprawia że zbliżamy się do końca strasznie pali.
A: Już dawno powinnaś mu powiedzieć że go kochasz.
L: Miałaś tydzień by porozmawiać o tym z Max'em.
K: Ale odpuściłaś. Zostałaś teraz sama po środku niczego. Pomożemy Ci z tym wszystkim, nie martw się.

Cała trójka mocno mnie przytuliła. Rozpłakałam się i wtuliłam w każdą z nich. Mogły mnie ukryć przed tym wszystkim, były moją tarczą przed rzeczywistością. Chroniły mnie przed całym złem. Dzięki nim pojawiało się światełko w tak zwanym środku niczego. Łzy spływały niczym kaskady, jednak dzięki temu poczułam się lepiej. Wiem że im mogę zaufać, powiedzieć o wszystkim. Może i są młode, ale jakimś cudem rozumieją to co dzieje się w mojej głowie. Spędziłam u nich resztę dnia, postanowiłyśmy się bawić a nie dołować. Dzięki takim zabawą powróciły wspomnienia z dzieciństwa i uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Gdy dziewczynki leżały już w swoich łóżkach, pocałowałam każdą z osobna w czoło mówiąc dobranoc. Zamknęłam ostrożnie drzwi i idąc korytarzem wracałam do pokoju. Usiadłam na fotelu,coś kazało mi się zatrzymać i usiąść, wyciągnęłam telefon z kieszeni. Nieodebrane połączenia od Max'a i sms, którego niechętnie odczytałam.

" Agnes chciałaby z Tobą porozmawiać jak wrócisz "

Dziwna treść, żadnych kocham cię lub tęsknie. To musi być coś poważnego, tylko co ? Nawet nie zauważyłam kiedy wstałam z fotela i udałam się do pokoju. Otworzyłam drzwi, Niall już spał. Wgramoliłam się pod swoją pościel i również usnęłam.
Jak zawsze obudziły mnie promienie słoneczne dostające się przez odsłonięte okno. Na tej wycieczce chyba nigdy się nie wyśpię.
Zaśmiałam się pod nosem i odwróciłam na drugi bok, wpatrując się w ścianę.  Jutro już mnie tu nie będzie, będę znosić walizki i wrzucę je do autobusu, wybiorę jakieś miejsce i nałożę słuchawki. Dojadę do domu, rozpakuję się i resztę wakacji spędzę w swoim pokoju. Taa będę żyć na całego. Zgniję w swoim łóżku, będę użalać się nad tym że nie powiedziałam Niall'owi o swoich uczuciach. Z Max'em muszę też porozmawiać. Powiedzieć mu że to już koniec.
O ósmej zadzwonił mi budzik, przetarłam oczy i przeciągnęłam się. Wstałam i chwyciłam najzwyklejszą sukienkę, nie malowałam się tylko lekko wsmarowałam w twarz krem Nivea. Niall leżał w swoim łóżku udając że mnie nie widzi, zaczerpnęłam powietrza i usiadłam na jego łożu.

N: Coś się stało ? - rzucił obojętnie nawet na mnie nie patrząc.
B: Czemu to robisz ?
N: Co robię ?
B: Unikasz mnie, nie chcesz ze mną rozmawiać.
N: Nie mamy czasu, najpierw przyjechali twoi znajomi, później ciągle gdzieś wychodziłaś. Wracałaś późno a ja przyglądałem się jak chodzisz smutna. - Wyprostował się i spojrzał mi w oczy - Nie wyobrażasz sobie, ile razy chciałem cię przytulić, sprawić że na twojej twarzy zagości uśmiech. Jest mi zimno gdy nie ma cię w moich ramionach. A najgorsze jest to że twoi bliscy cię okłamują !
B: Co ? Kto mnie okłamuję ?

Ciepło, zrobiło mi się tak ciepło. Jego słowa trafiały w sendo mojego serca, to wszystko sprawiło że poczułam się szczęśliwa jednak wiadomość o tym że moi znajomi mnie okłamują, to... To coś strasznego.

N: Nie ważne. Powiedziałem za dużo.
B: Właśnie że nie. Powiedziałeś za mało.
N: Nie chce cię skrzywdzić. Powiedzieli że dowiesz się o tym jak wrócisz.
B: A ty nie możesz mi tego powiedzieć ? Sądziłam że jesteśmy przyjaciółmi.
N: Ty nic nie rozumiesz. Nie widzisz co się z nami dzieję ? Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś ! Nie chce cię krzywdzić więc daj mi już spokój !
B: A ty zrozum że właśnie teraz mnie krzywdzisz ! Słyszysz !

Wstałam jak poparzona z jego łóżka, chciał mnie złapać za nadgarstek jednak uniknęłam tego. Wyszłam i trzasnęłam drzwiami. Nie chciał mnie skrzywdzić ? Krzywdzi mnie tym że mnie okłamuję ! Koniec z przyjaźnią ? Mi to pasuję, teraz wiem że nigdy nie mogłam mu ufać ! Cała złość buzuje we mnie i w każdej chwili może wybuchnąć. Do tej pory omijałam każdą przeszkodę, ale ta która przybrała postać muru, jest nie do przejścia. Cały dzień się powtórzył. Śniadanie, zwiedzanie, powrót do hotelu. Zamknęłam się w pokoju i włożyłam słuchawki. Moja ukochana playlista sprawiła że zatraciłam się w tym wszystkim, delikatne dźwięki dzięki którym uspokajałam się. Mimo że była 17 usnęłam.

N: Nigdy nie będziemy razem !!
B: Czemu ?
N: Nienawidzę Cię ! Zrozumiesz to ? Wracaj lepiej do swojego Max'ia.

Niall śmiał mi się w twarz, jak postać z horroru. Popchał mnie a ja wpadłam w odmęty oceanu, wokół mnie zaczęły krążyć najstraszniejsze bestie, starałam się wypłynąć lecz gdy machałam rękoma  opadałam na dno, ciemne i zimne. Śmiech blondyna odbijał się tu jak echo.

A: No Beverly ! To twoje miejsce, na samym dnie !
M: Głupia myślałaś że jesteś kimś ? Ha ha ha niedoczekanie !!

Bliskie mi osoby wyśmiewały mnie, nie chciały udzielić pomocy, dołowały mnie jeszcze bardziej.

Zerwałam się przez co zabolała mnie głowa. Mój oddech był przyspieszony a serce biło w niewyobrażalnym tempie, czułam się jak bym zamiast tego narządu miała w klatce piersiowej kolibra. Kosmyki włosów poprzyklejały się do mojego spoconego czoła i pleców. Ręce zaczęły mi się trząść, w pośpiechu zerknęłam na godzinę. Dwudziesta trzecia. Przejechałam dłonią po czole i wypuściłam powietrze przez nos. Usłyszałam delikatne pociągnięcie strun. Rozejrzałam się, drzwi na balkon były otwarte. Wstałam po ciuchu i opierając się o framugę drzwi przyglądałam się temu wszystkiemu.

* Oczami Niall'a *

Jedno pociągnięcie, drugie pociągnięcie, kolejne słowo zapisane na kartce. Jak mogłem tak zrobić ? Powinienem jej powiedzieć, ale nie potrafię. Brzdąkam sobie na tej gitarze wpatrując się w pełnie księżyca.
                                                 

Ostanie słowo zapisane na kartce, piosenka jest gotowa. Pierwsza jaką dedykuję dziewczynie, która nie będzie moja, która mnie teraz nienawidzi.
Przejechałem czubkiem języka po dolnej wardze i zacząłem grać melodię. Moje usta otworzyły się, z mojego gardła zaczęły wydobywać się pierwsze słowa, lekko zachrypnięte ale później było już gładko i piosenka wypływała z mojego serca.

Can't believe you're packin' your bags
Tryin' so hard not to cry
Had the best time and now it's worst time
But we have to say goodbye

Don't promise that you're gonna write
Don't promise that you'll call
Just promise that you won't forget we had it all

Cause you were mine for the summer
Now we know its nearly over
Feels like snow in sempember
But I alwys will remember
You were mine summer love
You always will be my summer love

Wish that we could be alone now
If we could find some place to hide
Make the last time just like the first time
Push a button and rewind

Don't say the world that's on your lips
Don't look at me that way
Just promise you'll rember
When the tide is gry

Cause you were mine for the summer
Now we know its nearly over
Feels like snow in sempember
But I alwys will remember
You were mine summer love
You always will be my summer love

Sp please don'y make this any harder
We can'y take this any farther
And i know there's nothin' that i wanna change

Cause you were mine for the summer
Now we know its nearly over
Feels like snow in sempember
But I alwys will remember
You were mine summer love
You always will be my summer love

You were my summer love.
You alway will be my summer love

Przez całą piosenkę miałem przed oczyma jej spojrzenie, jej uśmiech, każdy gest, to jak usypiała Amy. Najdrobniejszy szczegół. Nasz pocałunek, to jak byliśmy w parku, gdy zapinałem jej bluzę i czułem te dreszcze spowodowane dotykiem jej ciała. Wręczenie bransoletki, której nie odzyskałem i nie chce już odzyskać. Zapach kwiatowych perfum, truskawkowego szamponu do włosów. Wszystko co związane z Beverly zostało umieszczone w piosence, w moim sercu i w umyśle. Czuję się jak by siedziała teraz przede mną, jest taka wyraźna, pojawiła się znikąd, jak by mój umysł wypuścił ją z mojej głowy i pozwolił podziwiać jej piękno.

N: Beverly. Kocham Cię. Szkoda że nie mogę Ci powiedzieć tego prosto w oczy.

Wypuściłem powietrze i odłożyłem gitarę, moje wyobrażenie nie zmieniło pozycji, wpatrywało się we mnie i uśmiechało lekko.

N: Szkoda że nie jesteś prawdziwa.

Uśmiechnąłem się lekko do "zjawy", jej spojrzenie przynosiło mi ulgę, blada cera prześwitywała blask księżyca a w niektórych momentach stawała się przejrzysta. Po policzku płynęły jej łzy radości. Wstała i przejechała mi dłonią po policzku, znikając powoli, wracała do mojej głowy. Chwyciłem słowa piosenki i poczułem jak pojedyncze łzy kreślą mi stróżki na poliku. Otarłem je i zginając kartkę wstałem na równe nogi. Wróciłem do pokoju zerkając na Beverly. Ile bym dał aby dowiedzieć się co skrywa się pod jej czaszką. Każda jej myśl, każda zachcianka którą mógłbym spełnić.
Wróciłem do łóżka i odłożywszy kartkę na szafkę starałem się usnąć. Jurto trzeba będzie się żegnać, co będzie strasznie trudne.

~*~
Dziewiąta część jest już gotowa. :) Mam nadzieję że miło się ją czytało. A teraz maleńka prośba do was. Jeśli czytacie bloga to komentujcie, chociaż z anonima i podpisujcie się. Miło jest czytać wasze opinie, a ankieta sprawiła że poczułam się źle. Wszyscy czytają i nie komentują. :c Zrozumcie że każde zdanie na temat moich opowiadań jest motywujące i daje do myślenia, wiem wtedy czy dobrze mi idzie, czy mam coś poprawiać czy zmienić. Wprowadzę zasadę:
10 komentarzy  = następna część. 

Przepraszam że tak surowo, ale no kurcze mam 13 obserwatorów, komentuję tylko 5. Wiem że są wakacje i nie każdy ma czas, nie winie was. Chciałabym po prostu wiedzieć ile osób rzeczywiście to czyta.
Pozdrawiam Kimmi
xoxo
Szablon by S1K